Znak, Kraków 2016.
Przeszłość
To prawo obyczajówek, ale też i całych serii, że jeśli zbliża się szczęście, trzeba je trochę przytępić. Chociaż więc Madeleine marzy o życiowej stabilizacji, spokoju u boku Michała i szczęściu przybranych dzieci, nie może cieszyć się codziennością. Pojawia się wiadomość, która burzy jej plany. Nic dziwnego, że bohaterka przełamuje lęk przed wyjazdem – udaje się do Francji, żeby załatwić sprawy spadkowe. Nieznany wuj zapisuje jej nie tylko materialne dobra. Akcja z Malowniczego przenosi się także w odległą przeszłość, bo po nakreśleniu sytuacji domowej Madeleine Magdalena Kordel buduje całkiem nową narrację sprzed… powstania styczniowego. Tu ożywają przesądy i zabobony, dziad wędrowny, który ma bliżej do Boga niż inni, tajemnice i wyzwania zupełnie różne od tych dzisiejszych. Kordel zatapia się w historię pełnokrwistą i niemożliwą dzisiaj do zrealizowania, ale mocną, sugestywną, bo opartą na zrozumiałych – uniwersalnych – uczuciach. Miłość matczyna staje się coraz bardziej toksyczna i zaborcza, a rywalizuje z patriotyzmem, powinnościami młodych ludzi wobec ojczyzny. Takich dylematów czytelniczki dziś nie spotkają w obyczajówkach, Kordel ma więc szerokie pole do popisu. Akcja z przeszłości wciąga równie mocno – a wiadomo, że zazębi się z rzeczywistością Malowniczego, zgodnie z regułami kompozycji.
Bohaterów, którym życie już się poukładało, autorka spycha na daleki plan. Napomyka o nich tylko, na znak, że wciąż tworzą mikroświatek – specyfikę opisywanego miejsca. Nie zaprzątają już jednak uwagi, z punktu widzenia dramaturgicznego nie mają przecież żadnego znaczenia. Kordel pozostaje przy tych, którzy jeszcze są niepewni dobrych losów. Pani Leontyna i Madeleine czekają na rozwiązanie swoich spraw. Sporo humoru za to wprowadza Kraśniakowa (i jej małżonek) – na tę postać, karykaturę małomiasteczkowych plotkar, zawsze można liczyć. To dzięki niej scenki z Malowniczego nie są przesłodzone i nudne, nawet jeśli autorka próbuje zasugerować optymizm.
W „Nadziejach i marzeniach” jest, oczywiście, sporo naiwności – zwłaszcza kiedy bohaterki muszą sobie uzmysłowić życiowe prawdy – o kształcie ich szczęścia czy o wyborach i decyzjach. Kiedy dosłownie wyrażają uczucia czy olśnienia, brzmi to niepotrzebnie moralizatorsko, jakby Kordel chciała na siłę pouczać odbiorczynie, jakby nie wierzyła, że same wyciągną wnioski. I tak wiadomo, że seria jest pogodna, a lektury – krzepiące, już to by wystarczyło. Drugą słabością Magdaleny Kordel jest teraz wpatrzenie w młodzieżowe powieści: powraca tu i Jeżycjada, i „Ania z Zielonego Wzgórza”. Dość ciekawie to wypada – autorka najpierw, być może nawet nieświadomie, przejmuje język z tych książek, przez chwilę prowadzi historię cudzym stylem, a potem wprowadza adres skojarzenia (i tak czytelny, bo fanki Kordel to też fanki Musierowicz). A przecież cytaty i zapożyczenia są tu rozpoznawalne na pierwszy rzut oka. Dlatego też lepiej i wygodniej opowiada się autorce historie z przeszłości: tu szuka ogólnej stylizacji, a nie konkretnych nawiązań.
„Nadzieje i marzenia” to ucieczka od zmartwień. Wprawdzie mieszkańcy Malowniczego miewają kłopoty (i to naprawdę różne, niektórzy – filmowe, inni śmieszne, jeszcze inni prawdziwe), ale nigdy przygnębiające odbiorczynie. Tu dominuje ciepło i „przytulność” atmosfera wyrozumiałości dla różnych słabostek i nadzieja na to, że wszystko w życiu się poukłada. Magdalena Kordel przypomina, że życie pisze różne scenariusze i nie zawsze oznacza to samo dla wszystkich Wie doskonale, że ma dostarczyć rozrywki i pocieszenia, po to w końcu istnieje Malownicze – kto będzie potrzebował tonu ciepłego i pełnego serdeczności na przekór przeciwnościom losu, ten się tu odnajdzie. Magdalena Kordel porządkuje Malownicze, żeby się z nim rozstać – ale pozostawia czytelniczkom azyl, miejsce ucieczki i leczenia ran. „Nadzieje i marzenia” to w gruncie rzeczy prosta historia – ale pozwala się wyciszyć i przenieść do świata wolnego od zwyczajnych trosk, zabiegania lub rutyny. W związku z tym nie da się zostać tu na stałe, można tylko co pewien czas wracać – tej przyjemności czytelniczkom nikt nie zabierze.
Recenzje, wywiady, omówienia krytyczne, komentarze.
Codziennie aktualizowana strona Izabeli Mikrut
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz