* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 5 września 2015

Mila Rudnik: Miłość przychodzi z deszczem

Prószyński i S-ka, Warszawa 2015.

Pomyłka

Mila Rudnik wybrała fabułę tyle melodramatyczną, co niemożliwą, pozwala więc sobie na rozwijanie trudnej romansowej historii na przekór wszelkim przesłankom. Jej tom „Miłość przychodzi z deszczem” przypomina fabułą tasiemcowy serial i budzi zastrzeżenia od strony psychologicznej. Równocześnie autorka tak prowadzi akcję, by wtajemniczyć czytelniczki w największe sekrety postaci, a to zapewni jej wierne grono odbiorczyń spragnionych międzyludzkich dramatów.

Jest tu dwóch braci bliźniaków, Marek i Marcin. Obaj szczęśliwie zakochani, zakładają własne rodziny. Marcin jednak nie może dać żonie upragnionego potomka, namawia więc Marka na bardzo odważny krok. Żaden z mężczyzn nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji nonsensownej decyzji i mimo że śmiały plan udaje się zrealizować w stu procentach, żaden nie przypuszcza nawet, co przyniesie najbliższa przyszłość. „Miłość przychodzi z deszczem” to historia dwóch par, Marcina i Doroty oraz Marka i Ani. W wypadku samochodowym ginie jeden z bliźniaków, zabierając do grobu wielką rodzinną tajemnicę. Drugi z braci ma możliwość wprowadzenia tak potrzebnych zmian. Nie stać go tylko na prawdę.

Rudnik przedstawia losy obu kobiet równolegle. Dorota wychowuje dziecko i coraz bardziej oddala się od męża, Anna nie potrafi poukładać sobie życia na nowo, wciąż rozpacza po ukochanym. Teraz fakty zna tylko jeden człowiek, który w dodatku nie może podzielić się wiedzą z najbliższymi. I to milczenie – w założeniu aż do końca życia – staje się największym wyzwaniem. Z bohatera robi marionetkę, człowieka właściwie pozbawionego sumienia. Mila Rudnik pod kątem psychiki postaci budzi wątpliwości: owszem, samej fabule dobrze robią kontrowersyjne decyzje braci. Ale w kontekście późniejszych wydarzeń zimne kalkulacje nie mają już racji bytu i sprawiają, że fabuła okazuje się nieco papierowa.

Autorka opiera tę pozycję na wielkich wstrząsach i uczuciach, z którymi nie da się walczyć. Nie obchodzi jej ani upływ czasu, ani przemiany zachodzące w bohaterach: wszyscy muszą się trzymać raz zaplanowanych postaw. W emocjach ani czas, ani śmierć nie są w stanie namieszać, przez co tom „Miłość przychodzi z deszczem” okazuje się całkiem nierealny. Rudnik dostarcza zgrabnej historii zawieszonej w próżni, to jest pozbawionej kontekstowej podbudowy. Brzmi to tak, jakby autorka nie chciała wsłuchać się w realne potrzeby bohaterów i uciekała od ich charakterów. Funduje odbiorczyniom narrację zgrabną (choć łzawą), ale liczy się dla niej bardziej serialowy efekt podtrzymywania ciekawości niż prawdopodobieństwo.

Z jednej strony można docenić fakt, że Rudnik odchodzi od utartych ścieżek i szuka własnego pomysłu na powieść, z drugiej uderza naiwność tego pomysłu i jego życiowe nieprzystosowanie. Autorka stosuje czasowe przeskoki, żeby pokazać zmiany w rzeczywistości bohaterów, dobrze też rozkłada fabularne tąpnięcia, ale poza książką jej świat nie istnieje. „Miłość przychodzi z deszczem” to publikacja, którą czyta się dla rozwiązania zagadki – tyle że ta zagadka dość późno znajduje miejsce w tekście. Rudnik natomiast unika przegadania i rozmydlania tematu, a to dzięki tworzeniu nowej, niewyeksploatowanej przez modę sytuacji. Międzyludzkie relacje przybierają u niej inny wymiar: moralne oceny pozostawia autorka czytelniczkom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz