* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 1 stycznia 2015

Brandon Mull: Pięć Królestw. Łupieżcy niebios

Egmont, Warszawa 2014.

Wyprawa na koniec świata

Brandon Mull należy do autorów, którzy doskonale czują się w światach fantastycznych, w wykreowanych przez siebie nowych i tajemniczych przestrzeniach. Fantastykę łączy z klimatem baśniowości, a czasami punktem wyjścia dla opowieści jest wyobraźniowy drobiazg. W „Łupieżcach niebios”, pierwszym tomie serii Pięć Królestw to zawieszone w powietrzu zamki. Do niezwykłych budowli dostać się można tylko drogą powietrzną, a nigdy nie wiadomo, co kryją tajemnicze mury. Za każdymi czyhać może śmierć – chociaż rzadko podczas pierwszych misji. Misji ma być pięćdziesiąt – to rodzaj wyzwania dla Łupieżców, a i zadania warunkującego ich istnienie. Obrzeża nie należą do specjalnie gościnnych miejsc. Tu ciągle trwają walki, trzeba mierzyć się też z dziwnymi stworami zrodzonymi z ludzkich sił i pomysłów. Brandon Mull wykorzystuje motyw walki z własnymi – upersonifikowanymi – ciemnymi mocami. Sięga po twierdzenie, że każdy może być dla siebie samego najbardziej niebezpiecznym, a i najbardziej wymagającym przeciwnikiem.

Mull pamięta o tym, że najlepsze młodzieżowe historie fantasy powstają po skrzyżowaniu realizmu z fikcją – dlatego też wprowadzenie do opowieści jest zupełnie inne – utrzymane w innej konwencji niż cała narracja. Mull na początku nawiązuje do motywu, który coraz częściej staje się katalizatorem wyobraźni dzieci. Akcję rozpoczyna w Halloween. Przygotowuje dla swojego bohatera serię coraz bardziej wymyślnych strachów. Wszyscy zdają sobie sprawę z gry: Halloween dostarcza młodym ludziom adrenaliny i jednocześnie rozrywki – mrok przegrywa z konwencją i umownością. Tyle że Cole, który wybiera się do nawiedzonego domu, jeszcze nie wie, że zabawa zaraz się skończy (ale granicę między światami przekracza w poszukiwaniu wrażeń i już za moment będzie tych wrażeń miał pod dostatkiem). O ile w pierwszych scenach tomu króluje naturalistyczna otoczka (może sobie autor na nią pozwolić, bo to rodzaj maskarady, nie realnego okrucieństwa), o tyle w dalszej części wszelkie potyczki i walki utrzymane są już w duchu fantasy – niby zdarzają się naprawdę, ale trudno dopatrywać się w nich realnego zagrożenia. Fantasy w wykonaniu Mulla to w końcu ciągła przygoda na tyle oryginalna, że niestraszna, bez względu na wybierane rozwiązania.

Część motywów autor pozostawia lub przejmuje z klasyki; wiadomo między innymi, że Cole zyska przyjaciół, z którymi będzie podróżować w celu wypełnienia określonej misji, wiadomo też, że w niegościnnym świecie należy być nieufnym i nie ma szans na odpoczynek. W „Łupieżcach niebios brakuje też parasola ochronnego nad najmłodszymi: dzieci są tu porywane i sprzedawane jako niewolnicy. To jeden z bodźców do działania dla bohatera. Mull tworzy surową przestrzeń dość starannie – i to również nawiązanie do tradycji: przedstawia miejsce nękane wewnętrznymi problemami, pozbawione szansy na wyjście z kryzysu. I chociaż Cole przybywa na Obrzeża z Ziemi, zwabiony podstępem, chce działać. To warunek, który chłopiec musi spełnić, jeśli myśli o powrocie do domu. W „Łupieżcach niebios” na uwagę zasługuje język – Brandon Mull, poza serią twórczych i odtwórczych pomysłów składających się na dynamiczną mieszankę, bardzo dba o warstwę narracyjną. Tworzy sporo wynalazków, którym potrzebne są nazwy – ale poza tym w języku zaznacza inność swoich krain i samej akcji. Między innymi warstwa stylistyczna jest powodem olbrzymiego sukcesu jego książek, bo kto lubi fantasy, ten od Mulla się nie odwraca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz