* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 24 października 2010

Peter Christen Asbjørnsen, Jørgen Moe: Zamek Soria Moria. Baśnie norweskie

Media Rodzina, Poznań 2010.

Świat trolli

Wydany przez Media Rodzina tom baśni norweskich wygląda obiecująco. Masywny, o nietypowym formacie i z pomysłowo wykonaną okładką, kusi wielbicieli egzotycznych lektur – a ponieważ zawiera baśnie i ludowe przekazy w wersji czystej, to jest niewzbogacane elementami bajki – nada się dla najmłodszych oraz dla dorosłych czytelników. Wystarczy tylko lubić ten gatunek.

Wyboru baśni do tej publikacji dokonano z książki wydanej w 1975 roku. „Zamek Soria Moria” ma dzisiaj przede wszystkim urzekać czytelników nieznanymi w naszej kulturze motywami, stale obecnymi w wierzeniach Północy – i cieszyć rozwiązaniami wspólnymi dla wszystkich baśni świata. W tym tomie czasami szkielety konstrukcyjne poszczególnych historii będą przywodziły na myśl pamiętane z dzieciństwa legendy, czasem natomiast powtarzalność wątku doprowadzi do wysnucia wniosków na temat zasad budowania norweskich bajań. Beata Hłasko i Adela Skrentni-Olsen nie starają się bowiem komentować przedstawianych fabuł, nie chcą rozbijać toku kolejnych baśni objaśnieniami, które wcale nie będą potrzebne dla zrozumienia całości. Można zatem w pełni zanurzyć się w opowieści z krainy chłodu i cieszyć się niebanalną lekturą.

Znajdą się w książce historie rozbudowane w planie fabularnym lub tekstowym (nie zdarzają się natomiast połączenia skomplikowanej akcji i długiej, klimatycznej narracji) i całkiem krótkie, oparte na ciekawym koncepcie baśnie, w których puenta nie zostaje do końca wypowiedziana, a wyraziście zasugerowana. Obok opowieści o uwięzionych przez złe trolle lub smoki królewnach, pojawią się wytłumaczenia niejasnych zjawisk, legendy budowane na bazie niezaprzeczalnych faktów. Wyzwania, przed jakimi stawać będą bohaterowie, wiążą się zwykle z użyciem czarodziejskich mocy lub wrodzonego, a niedocenianego przez otoczenie, sprytu. W zasadzie fundamenty baśni norweskiej nie różnią się – bo i specjalnie różnić się nie mogą – od baśni wymyślanych na całym świecie. O egzotyce „Zamku Soria Moria” przypomina obecność groźnych trolli i białych niedźwiedzi, a także postać najmłodszego w rodzinie, uznawanego za nieudacznika, syna, który całymi dniami grzebie w popiele, by, kiedy nadejdzie właściwy moment, ruszyć do akcji i udowodnić swoją wartość tam, gdzie jego starsi bracia ponieśli klęskę. W warstwie tekstowej nie ma tu plastycznych opisów czy rozwodzenia się nad urokami miejsc, nie ma indywidualizacji, wszystko składa się z charakterystycznych segmentów. Dużo tu pozostałości z twórczości oralnej, sporo powtórzeń i zabiegów lekko rytmizujących całość. Język historii jest bardzo prosty, momentami aż naiwny, ale nie infantylny – to wszystko oczywiście naturalne cechy baśni, nie właściwości zarezerwowane tylko dla tego tomu – nie ma jednak sensu przytaczanie treści poszczególnych historii, bo głównie fabuły składają się tu na prawdziwą lekturową ucztę.

Kilka razy zdarzyły się w tomie powtórzenia całych fragmentów z różnych opowieści – ale nawet jeśli wydaje się, że będziemy mieli do czynienia z powieleniem baśni, warto doczytać ją do końca – z czasem pojawią się bowiem znaczące różnice, które jeszcze pełniej pozwolą poznać meandry norweskich opowieści.
Osobny tekst należałoby napisać o stronie edytorskiej i warstwie graficznej książki – bo „Zamek Soria Moria” staje się też dziełem imponującym jako wydawnictwo. Obiecuje wyjątkowe estetyczne doznania i przykuwa wzrok. Zamiast słodko-mdlących bajkowych rysunków ilustratorka, Maria Ekier, proponuje obrazki pomysłowe i czasem niewolne od niepokoju. Z równą przyjemnością będzie się ten tom czytać jak i oglądać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz