* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

piątek, 1 stycznia 2010

Sandor Marai: Wyspa

Czytelnik, Warszawa 2009.


Samotność wśród ludzi


Sandor Marai to jeden z pisarzy, którzy łatwe do zwulgaryzowania i spłycenia tematy potrafi podnieść do rangi tworzywa sztuki – przy lekturze jego niespiesznych, chociaż kipiących od wrażeń narracji taki wniosek się nasuwa. Wydana w Czytelnikowskiej serii małej prozy „Wyspa” owo spostrzeżenie potwierdza, pozwala też budzić podziw dla pisarskiego kunsztu węgierskiego autora oraz dla precyzyjnej konstrukcji opowieści.
Viktor Henrik Askenasi, profesor filologii, zatrzymuje się w Dubrowniku podczas podróży z Francji do Grecji. Zwyczajne codzienne rozmowy hotelowych gości rażą swoją powierzchownością i uzależnieniem od konwencji. Nikt nie wie – i nikt nie ma prawa się dowiedzieć, co przyczyniło się do faktu, że prawie pięćdziesięcioletni uczony zdecydował się na samotne wojaże pozornie bez celu. Tymczasem Askenasi ma wreszcie możliwość zastanowienia się nad własną przeszłością, przeszłością, która dziś nie wydaje się zbyt bulwersująca (choć książka powstała w 1934 roku i należy wziąć pod uwagę ówczesne realia), doprowadza jednak do tragedii. Bohater w wieku czterdziestu siedmiu lat zdradza swą żonę, Annę (z którą ma córkę) z pewną tancerką. Musi zmierzyć się z otoczeniem, które już go osądziło, musi uporządkować życie – wydaje im się, że przy kochance Elizie, odnalazł swoje miejsce. Dziś podobne zachowanie określa się mianem kryzysu wieku średniego – i nie budzi ono już większych emocji. Sandor Marai każe swojemu bohaterowi opuścić także drugą kobietę – i wyjechać jak najdalej. Pamięć o błędach ostatniego roku popycha Askenasiego do działań, których prawdopodobnie sam by się po sobie nie spodziewał.
Marai zbudował intrygę, której nie powstydziliby się autorzy kryminałów, jeszcze raz potwierdzając myśl, że tworzywem powieści rozrywkowych i arcydzieł są te same wielkie tematy – miłość oraz śmierć. Podobieństwa jednak w tym miejscu się kończą – Marai porzuca konwencję literatury rozrywkowej już na poziomie kreacji bohatera, wybiera literaturę piękną – i pisze „Wyspę” tak, by w równym stopniu emocjonować się fragmentowanym portretem postaci co warstwą narracji, płynnej opowieści o świecie, w którym Askenasi się porusza. Autor odsłania przed czytelnikami tajemnice profesora bardzo powoli, rozpoczyna – to chwyt znany z wielu jego książek – od powolnego i precyzyjnego nakreślania sytuacji, pejzaży i ludzi z hotelu. Opowieść rozwija się bez nerwowości, Sandor Marai łagodnie i płynnie wprowadza czytelników w świat przez siebie tworzony. Pomaga mu w tym rytm poetyckich niemal i mocno rozbudowanych melodyjnych zdań. Narracja jest tu tak misterna, że może udźwignąć każdą historię. Marai pozwala opowieści chwilę trwać, dopiero potem włącza się z podbarwioną sensacjami akcją – po kawałku odsłania sekrety mrocznej przeszłości profesora. Proponuje migawki z jego życia od przełomowego momentu – właściwie trudno tu mówić o „migawkach”, do tego pisarza pasuje bardziej określenie: obrazy. Także przy prezentowaniu burzliwej egzystencji Askenasiego Marai nie przyspiesza, snuje relację w stałym rytmie tak, że uwagę odbiorców przykuwa w równym stopniu dramatyczna przeszłość bohatera, co język, jakim historia jest opowiadana. Marai ogranicza dialogi, by dać w pełni wybrzmieć opisowi. W rezultacie ta niewielka książeczka nasyca się dodatkowymi emocjami, dostarcza też czytelnikom okazji do estetycznych zachwytów. Kluczem do odczytania tej powieści staje się jednak samotność. „Wyspa” pokazuje oddalenie człowieka od innych, niewyobrażalne wręcz wyobcowanie i pustkę, która może przyczynić się do ujawnienia skrywanej strony osobowości.
Nie brakuje tu oczywiście autotematycznych wstawek – Marai zwykle w najmniej spodziewanym momencie wprowadza ten motyw, by przekazać kilka trafnych uwag na temat tworzenia. „Sens słów nie jest tylko tym, co one same w sobie znaczą, lecz jest również tym terenem, który oświetlają. Człowiek idzie w ciemności, świeci się tylko kilka słów” – pisze autor. Zgrabne metafory dobrze wyłapują istotę sztuki – zresztą Marai własnymi powieściami ilustruje głoszone tezy.


1 komentarz:

  1. Anonimowy16/1/10 17:45

    Świetna recenzja, gratuluję :) Widać, że należy Pani do grona miłośników S.A. - w pełni odczytując, na czym polega jego kunszt.

    OdpowiedzUsuń