* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 10 listopada 2019

Maria Reimann: Nie przywitam się z państwem na ulicy. Szkic o doświadczeniu niepełnosprawności

Czarne, Wołowiec 2019.

Wychowanie

Więcej niepełnosprawności jest w głowach ludzi niż w ciałach, zdaje się mówić Maria Reimann, która skupia się na dwóch schorzeniach utrudniających egzystencję w społeczeństwach. Jednym z problemów jest zespół Turnera, „kondycja genetyczna” dotykająca kobiety i powodująca między innymi niski wzrost czy poważne kłopoty z płodnością, drugim – zaburzenia wzroku (autorka jest osobą niedowidzącą, co wyklucza ją częściowo zarówno spośród widzących, jak i spośród niewidomych). Opierając się na własnych doświadczeniach oraz na przemyśleniach rozmówczyń z zespołem Turnera, autorka tworzy osobiste zwierzenie. „Nie przywitam się z państwem na ulicy” to rodzaj prywatnego buntu i pokazania, że nie zawsze niepełnosprawność ma taki wymiar, jak sądzą ludzie z zewnątrz. Każdy w jakiś sposób uczy się żyć ze swoimi ułomnościami, a problem pojawia się dopiero w zetknięciu z innymi. Pół biedy, jeśli chcą oni porozmawiać i zrozumieć trudne zagadnienie, gorzej, jeśli ranią bezmyślnie.

Dużo miejsca w tej książce Maria Reimann poświęca rodzicom, którzy muszą wychowywać niepełnosprawne dzieci i otaczają je parasolem ochronnym. Pokazuje, że nadopiekuńczość prowadzi do braku umiejętności radzenia sobie w społeczeństwie, za to wystawianie dzieci na poważne próby owocuje ich lepszym przystosowaniem do życia. Autorka odnotowuje niepotrzebne ograniczenia w psychice: przypomina, że z każdym problemem można sobie poradzić i wszystko jest kwestią odpowiedniego nastawienia. Jako krzepiące, podsuwa obrazy zachowań przyjaciół – tych, którzy doskonale wiedzą, co powiedzieć i co zrobić, żeby podnieść na duchu bez tanich wzruszeń i pocieszania. Przykładami mogą być też myślący rodzice – ci, którzy nie zamierzają ułatwiać pociechom startu, za to sporo wymagają.

Maria Reimann pisze o doświadczeniu niepełnosprawności jako o wymuszającym specyficzny rodzaj dyskursu w rozmowach ze zdrowymi – pokazuje, jak często ludzie, nawet z dobrą wolą, nie wiedzą, jak prowadzić dialog czy – skąd czerpać potrzebne informacje. Krzywdzenie słowami niepełnosprawnych i chorych w dobrej wierze to zjawisko, które przydałoby się jak najszybciej wyplenić, na trudne rozmowy Reimann chce przygotowywać. Z jednej strony jest tu infantylizacja chorych, z drugiej – stawianie na ich samodzielność, z jednej poczucie wyjątkowości, z drugiej – dążenie do zwyczajności i braku specjalnego traktowania. Autorka nawet jeśli nie daje prostych i sprawdzonych przepisów na życie, to pozwala się zastanowić nad kwestią niepełnosprawności i choroby, uświadomić odbiorcom, że nie zawsze rzeczy są takie, na jakie wyglądają. Uczy empatii i wrażliwości, ale unika sentymentów. Ta krótka i prosta książeczka przydaje się, kiedy chce się zacząć lepiej rozumieć innych.

Czy chorzy powinni zamykać się w swoim świecie i szukać znajomych wyłącznie pośród osób o podobnych doświadczeniach, czy brak – niemożność poznania niektórych rodzajów odkryć – powinien rzutować na poczucie szczęścia – Maria Reimann pozwala przyjrzeć się niepełnosprawnościom z innej perspektywy, przekonuje, że normalność tak naprawdę zależy od samych chorych – i od ich bliskich, którzy będą rozsądnie postępować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz