* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 26 listopada 2019

Gustave Flaubert: Listy do Luizy

Sic!, Warszawa 2019.

Romans bez perspektyw

Gustave Flaubert nie chciał zatracać się w wielkim uczuciu. Jednak romans z o jedenaście lat starszą Luizą Colet sprawił, że czytelnicy do dzisiaj mogą sięgać po piękną literaturę epistolograficzną, miłosne wyznania i psychologiczne analizy przedstawione w bezpośrednich komentarzach pisarza. „Listy do Luizy” powracają na rynek w przekładzie Ryszarda Engelkinga i będą lekturą dla wymagających czytelników. Nie ma w tym tomie zbyt wielu odpowiedzi Luizy (prawdopodobnie pisarz spalił te dokumenty), czasami pojawiają się drobne wyjaśnienia ze strony przyjaciół obojga, większość książki zabierają jednak miłosne wyznania Flauberta. I chociaż ten autor pisze przez cały czas o porywach uczuć i o sercowych dylematach, nie sposób znudzić się obszernym wyborem. Przede wszystkim z uwagi na język. Flaubert wciąż przekonuje ukochaną co do swojego oddania, jednak za każdym razem czyni to oryginalnie i z pomysłem. Żeby nie wydać się błahym, dodaje też do listów przemyślenia na temat własnego charakteru czy zaobserwowanych reakcji. Odwołuje się do wspólnych wspomnień i wyraża nadzieję na przyszłe doznania. Rozpisuje się tak, by zapewnić tym wybrankę o uczuciach – i żeby dostarczyć jej całej palety różnych emocji.

Chociaż przeważnie nie ma tu odpowiedzi Luizy, sporo można wywnioskować z listów Flauberta oraz z odniesień do przeczytanych fraz. Co ważne, kochankowie nie prowadzą sielankowej znajomości: wciąż dochodzi między nimi do kłótni i spięć, a wtedy w korespondencji zaczynają się pojawiać ostrzeżenia lub wyrzuty. Flaubert co pewien czas przekonuje ukochaną, że powinni zostać przyjaciółmi, jeśli nie mogą być razem – odnosi się do wybuchowego temperamentu Luizy i do jej zachowań przy rozstaniach. Przełamuje tym samym monotonię wyznań. W tej znajomości liczy się też inspiracja, wymiana myśli, przedstawianie sobie nawzajem dzieł i odnoszenie się do nich: refleksje o sztuce tłumaczą w pewnym momencie odbiorcom, dlaczego tych dwoje próbowało być razem. Zdarza się, że miłość – czy raczej zaślepienie – nie pozwala Flaubertowi na obiektywną ocenę sytuacji, zdarza się też, że wielki pisarz zaczyna szczebioty i przesadza w czułościach – innym razem na żądanie kochanki przechodzi na „pani” i w jego słowach daje się wyczuć chłód. Dzięki temu dzisiaj „Listy do Luizy” budzą ciekawość czytelników i przynoszą rozrywkę wysokiej klasy. Możliwość podejrzenia wyznań miłosnych to jedno – tu bardziej zwraca się uwagę na warsztat pisarski, na literaturę tworzoną na prywatny użytek i trochę jako popis możliwości twórczych. Flaubert nie należy tu do twórców, którzy potrzebują kibiców – świetnie zdaje sobie sprawę z wrażenia, jakie może zrobić samym tylko tekstem – i wykorzystuje talenty do zapewniania o swoim uczuciu. Zresztą kierunek tej korespondencji może też zaskoczyć. Lektura „Listów do Luizy” pełna jest fraz przepełnionych czułością, ale i atrakcyjnych z punktu widzenia dzisiejszego odbiorcy spostrzeżeń, autoanaliz i obserwacji. Ta książka pokazuje też, jak tworzyło się listy – przedstawia zatem gatunek już dzisiaj zanikający i dla młodszych pokoleń coraz bardziej egzotyczny. W pewnym momencie nasuwa się poza tym pytanie, czy autor szuka stanu zakochania, czy raczej stan zakochania wykorzystuje jako podnietę intelektualną - do tworzenia ciekawszych dzieł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz