* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

piątek, 15 marca 2019

Jordi Sierra i Fabra: Sześć dni w grudniu

Albatros, Warszawa 2019.

Śledztwo na spółkę

Z jednej strony były inspektor policji, człowiek bystry i porządny, praworządny i godny zaufania. Miquel to postać właściwie kryształowa, ideał jeśli chodzi o śledczego. Nie dość, że potrafi doskonale dedukować, to jeszcze nie boi się brudnej roboty. Może przed wojną miałby jakieś skrupuły (akcja toczy się w 1949 roku), ale po wojnie, kiedy chodzi o nielegalny wywóz dzieł sztuki zrabowanych przez Niemców, pozbawia się zahamowań. Staje się bezwzględny i hołduje zasadzie, że cel uświęca środki. Lenin z kolei to kompletne przeciwieństwo Miquela: prosty uliczny cwaniaczek, drobny złodziejaszek, który na dodatek jest w czepku urodzony, bo chociaż prowokuje rozmaite przykre niespodzianki, wychodzi z nich cało. Lenin da się lubić, w gruncie rzeczy to sympatyczny i niepozbawiony poczucia humoru człowiek, ojciec dwojga rozbrykanych maluchów. Tych dwóch bohaterów Jordi Sierra i Fabra łączy na czas opowieści trochę przez wzgląd na przeszłość. Przed laty Lenin dopuszczał się drobnych występków, a Miquel wsadzał go do aresztu. Teraz jednak Lenin kradnie pewną teczkę i to pociąga za sobą tak poważne niebezpieczeństwo, że zagrożony jest i złodziejaszek, i cała jego rodzina. Dlatego wszyscy na pewien czas przeprowadzają się do Miquela i jego pięknej żony. Dzieciaki zapewniają byłemu inspektorowi sporo rozrywki (ale i frustracji), a Lenin nie wie, kiedy zamilknąć. Żony bawią się tą sytuacją i aż dziw bierze, że bohaterom udaje się jeszcze w przerwach od życia osobistego prowadzić jakieś śledztwo. A muszą – w końcu nie wolno dopuścić do tego, żeby Niemcy bogacili się na skradzionych obrazach. W dodatku strata boli tu podwójnie, bo to atak na kulturę i cały kraj. Motywacja zatem – niezależnie od liczby trupów w otoczeniu – wydaje się silna, pcha do działania. Lenin wyzwala bieg wydarzeń kradzieżą feralnej teczki. Miquel nie chce dać się wyprzedzić w śledztwie komisarzowi, z którym prowadzi niemal prywatną rywalizację. Chociaż i tak uwaga odbiorców ciągle będzie schodzić z kryminału na obyczajówkę. W warstwie sensacyjnej autor jest tradycjonalistą, nikogo niczym nie zaskoczy. Za to w sferze międzyludzkich relacji okazuje się mistrzem (także w obserwacjach prostych postaci). W ogóle nie komplikuje przesadnie rytmu narracji, widać za to, że dobrze czuje się w drobnych żarcikach, które padają w dialogach, sprawdza się też jako portrecista. Kiedy zajmuje się przekomarzaniami Miquela i Lenina albo kiedy włącza do opowieści postawy żony tego pierwszego – mocno działa na wyobraźnię czytelników. Ubarwia tę relację na różne sposoby i dostarcza odbiorcom nie tylko rozrywki intelektualnej w postaci analizowanego śledztwa – również szeregu scenek komicznych a nieznaczących dla fabuły. Pełno tu smaczków, zwłaszcza w zestawieniu kontrastów – Miquel i Lenin to źródło nieustającej uciechy.

Jordi Sierra i Fabra proponuje czytelnikom kryminał z bardzo rozłożystą częścią obyczajową i to jest mu potrzebne, żeby tchnąć życie w bohaterów z przeszłości. Dystans czasowy nie ma tu żadnego znaczenia, skoro zrozumiałe i ponadczasowe są emocje bohaterów oraz ich dążenia. Dba i o kryminalną intrygę, wojna pozwala tu uzasadnić część motywacji. W samych charakterach postaci się raczej nie odzwierciedla, autor czasami tylko napomyka o nieodległej dramatycznie przeszłości, ale nie będzie nikogo męczyć nadmiarem faktów. Traktuje wydarzenia jak materiał z historii przygodowej, bez konieczności obciążania fabuły głębokimi przesłaniami dla czytelników. Jest autorem, który trzyma się konwencji masowej powieści rozrywkowej, a dzięki warstwie humorystycznej bardziej zapada w pamięć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz