* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 15 listopada 2018

Joanna Jodełka: 2 miliony za Grunwald

W.A.B., Warszawa 2018.

Cena wojny

Na modny kryminał retro stawia Joanna Jodełka, która zastanawia się nad wojennymi losami “Bitwy pod Grunwaldem”. Znajduje tu materiał sensacyjny, intrygę, która potrzebuje literackiej obróbki, le już sama w sobie jest pociągająca. Nie trzeba nawet przesadnie lubić tego gatunku, żeby po “2 miliony za Grunwald” sięgnąć i cieszyć się lekturą. Najpierw Jan Matejko. Malarz ambitny, ale bez wyczucia interesów. Na “Bitwie pod Grunwaldem”, na razie jeszcze niedokończonej, mógłby zbić fortunę, gdyby tylko wiedział, jak. To nie dzieło do powieszenia w salonie albo oddania jakiemuś możnemu - trzeba je prezentować szerokiej publiczności, wozić po największych miastach Europy (w tym i do Niemiec, żeby nie zapomnieli, jak kończy się agresja między narodami) i zarabiać na nim. Matejko nie musi angażować się w te plany, wystarczy, że zarobi tyle, by spokojnie żyć i pracować. Tyle przeszłość, całkiem nieźle przez autorkę nakreślona (chociaż szkoda, że po obrazkach rodzajowych przechodzi do swoistego streszczenia dalszych wydarzeń i losów malarza). Powieściowa teraźniejszość to czasy tuż przed drugą wojną światową, a i sama wojna. Tutaj Joanna Jodełka wybiera układanie opowieści ze strzępków, bardzo drobnych scenek, niby nic nie wnoszących do historii, znaczących dopiero po pewnym czasie. Rozbija się relacja na bardzo wiele równoległych znaczeniowo i mikroskopijnych opowieści. Będzie tu zestaw sytuacji z hitlerowcami, z Żydami, ale i z Polakami. Konkretnie przedstawieni zostaną nie tylko wojskowi: odbiorcy otrzymują przegląd społeczeństwa, od profesorów po zwykłych chuliganów. Tutaj każdy przeżywa swoje sprawy, bez uciekania się do wielkich słów. Nawet śmierć powszednieje. Autorka potrzebuje zestawu obyczajowych obrazków pozornie bez puent. Wprawdzie gubi na nich rytm powieści, ale bardzo dba o koloryt lokalny i o charakterystyki postaci, zależy jej na odzwierciedlaniu rodzajowości z dawnych lat. Wydaje się, że dobrze odrabia lekcję z historii obyczajów: jest precyzyjna i szczera w tych portretach, to duży atut powieści. Przydaje się do zbudowania klimatu i w oczekiwaniu na sensację rodem z młodzieżówek detektywistycznych – bo i ten motyw w końcu musi się uruchomić. Joanna Jodełka niezbyt dobrze wyczuwa proporcje w tej książce, więcej energii poświęca na przedstawianie realiów niż na snucie samej intrygi. Zależy jej na tym, żeby oczarować odbiorców prawdziwością. Kieruje się do miłośników tropienia obyczajowej prawdy. Być może gdyby zdecydowała się na uwypuklenie od początku sfery kryminału, tego, jak Niemcy chcą zniszczyć obraz Matejki i jak zostają wywiedzeni w pole - wybrałaby naiwność lekturową i nie udałoby jej się przekonać odbiorców. Tak można wyłącznie narzekać na nierówno rozłożone akcenty. “2 miliony za Grunwald” to powieść rozrywkowa – ale trochę odbiorcy będą się musieli wysilić, żeby powiązać fakty i sprawdzić, dlaczego w ogóle mają się angażować w tekst. Można docenić w powieści dążenie do prezentowania obyczajowej prawdy – a jednocześnie zżymać się na nieoczywiste cele. Joanna Jodełka jednak powieść retro wzbogaca o cały zestaw kryminalnych wątków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz