* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 28 listopada 2018

Rose McGowan: Odważna

Agora, Warszawa 2018.

Wrażliwość i walka

Rose McGowan nie tworzy autobiografii, tylko manifest, który ma doprowadzić do tego, że kobiety nie będą traktowane wyłącznie jako obiekty pożądania seksualnego. Chce uświadamiać wszystkim, bez względu na to, czy są małymi dziewczynkami, matkami, gwiazdami show biznesu czy zupełnie zwyczajnymi paniami - że nie mogą dać się zdominować mężczyznom, wmówić sobie, że są gorsze czy że zasługują na pogardę, a nie na szacunek. McGowan wszelkie przestrogi i wskazówki czerpie z własnych doświadczeń. “Odważna” to brutalna spowiedź, pełna goryczy, ale również chęci zmian. Wyrasta ta książka z niezgody na rzeczywistość, autorka ma sporo przemyśleń, którymi chce się podzielić z szeroką publicznością. Widać, że mimo bardzo emocjonalnych zwierzeń ma całość doskonale przemyślaną i nie idzie na żywioł w relacjonowaniu przeszłości. Dopasowuje argumenty i przykłady z własnej egzystencji starannie, nie zamierza się promować. Pokazuje wręcz, że zawsze można znaleźć wyjście z najgorszych sytuacji. Oczywiście nieobce są jej przejawy młodzieńczego buntu ze wszystkimi niebezpieczeństwami, ale młoda Rose nigdy się nie załamuje. Co najwyżej w najtrudniejszych chwilach mentalnie opuszcza swoje ciało i przygląda się wszystkiemu z dystansu. Umie myśleć i wyciągać wnioski. Inteligencja jednak uniemożliwia jej bierne przyglądanie się zasadom narzucanym przez mężczyzn. Rose McGowan wciąż przekonuje się, że kobiety nie mają jak się bronić (lub w ogóle nie wiedzą, że mogą). Kiedy trafia do Hollywood, dowiaduje się, że ten światek rządzi się swoimi brudnymi prawami. Nie dość, że wśród reżyserów i producentów nie brakuje pedofili i seksoholików, nie dość, że wykorzystywanie młodych i naiwnych dziewczyn to norma – to jeszcze kobiety na lepszych stanowiskach nic z tym nie robią. Nawet nie chcą ostrzegać młodszych koleżanek przed tym, co je czeka na ścieżce kariery. Skandale łatwo i szybko się tuszuje, sprawcy pozostają bezkarni. Praca w Hollywood to nie tylko przegląd ról McGowan: bardziej analiza tego, co dzieje się za kulisami. Autorka szuka pomocy, ale nie może zwalczyć niepisanego “porządku”. Ze strachem, bólem i upokorzeniem jest samotna. Ale nie poprzestaje na tym zagadnieniu. Odwołuje się i do tego, co dawało jej wytchnienie, przynajmniej na pewien czas. Najpierw takim jasnym punktem jest związek z Marylinem Mansonem, później jednak okazuje się, że Rose McGowan z niewiadomych względów ma tendencję do wikłania się w toksyczne związki. Niewesołe doświadczenia jej nie załamują: dają impuls do działania. Za każdym razem, kiedy autorka przedstawi koszmarne doświadczenie, mówi coś, co wtedy by jej pomogło albo co powinna usłyszeć dziewczyna w podobnej sytuacji, żeby nie stracić poczucia własnej wartości. Pokazuje, jakie postępowanie jest złe i kiedy gwałt czy napaść niesłusznie traktowane są jako zachowania z winy kobiety. Rose McGowan z całą dobitnością przekonuje, że to kobiety są ofiarami. Oskarża mężczyzn, czasami też rekompensuje sobie upokorzenia, stwierdzając, że nie mają oni talentu, lubią tanie komplementy i są śmiesznie próżni.

Trochę w tym autobiograficznych komentarzy, ale życiorys to nie cel autorki, jedynie sposób na uzasadnienie kolejnych przestróg i przesłań. Rose McGowan dba o to, żeby podkreślać własną siłę, ale i przekonać odbiorczynie, że też (albo tym bardziej) dadzą sobie radę. Walka o prawa kobiet – czy może występowanie przeciwko molestowaniu seksualnemu – to właściwe zadanie autorki. Jest ta książka, jeśli pominąć fragmenty tendencyjne (z retoryką nastawioną wyłącznie na budzenie gniewu), bardzo dobra od strony warsztatowej, McGowan wie, jak opowiadać o trudnych doświadczeniach - i wie, po co, co znacznie w tym wypadku ważniejsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz