* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 10 lipca 2018

Sally Thorne: Wredne igraszki

Rebis, Poznań 2018.

Przyciąganie

Nie ma tu zaskoczenia, "Wredne igraszki" przygotowane są jako romans i już w zdaniu na okładce o "seksownym romansie biurowym" jest mowa. Tyle tylko, że Sally Thorne rozwija ów romans pod kątem narracyjnym, sporo energii poświęca na to, by jak najdokładniej opisać przemyślenia Lucy na temat Joshui – i na bazie autoanaliz bohaterki budować historię rozkwitającego uczucia, a właściwie uczucia, które zmienia tylko zwrot. Bo na początku Lucy szczerze nienawidzi człowieka, z którym musi dzielić biuro. Joshua irytuje ją na wszelkie możliwe sposoby i tym, że prowadzi tajne zapiski na temat Lucy, i tym, że ubiera się w przewidywalne kolory. Dla urozmaicenia pracy kobieta stacza z przeciwnikiem wyimaginowane pojedynki: na spojrzenia, na dręczenie bez możliwości złożenia skargi do działu kadr... każdy dzień przynosi szereg nieprzyjemności i upokorzeń. W dodatku w wyniku fuzji wydawnictw pojawia się stanowisko, o które i Lucy, i Joshua powinni i chcą się ubiegać. Które z nich wygra – zostanie szefem tego drugiego. A to już zupełnie nowy rozkład sił. Na razie jednak toczy się biurowa gra. Aż do momentu, gdy Lucy i Joshua odkrywają wzajemne pożądanie.

Ponieważ autorka od początku zawęża akcję do dwóch postaci, wiadomo, że to im będzie się kibicować. I po tym, jak wiele wysiłku wkłada w "obrzydzenie" Josha czytelniczkom, jest wręcz dziwne, że chce to później odkręcać. Wystarcza jednak kilka dotyków czy gorących wyznań, żeby biurowy romans wybuchł. "Wredne igraszki" wredne są tylko na początku, kiedy bohaterowie znajdują nić porozumienia, przestaje między nimi iskrzyć, przynajmniej w ten inteligentny i zabawny sposób, którym autorka kupiłaby sobie większość odbiorców. Kiedy wszystko zaczyna obracać się wokół seksu i wizji związku w dalekiej przyszłości - nie ma już powodu, by z taką uwagą śledzić poczynania postaci. Staje się po prostu to, co stać się musi - już bez fajerwerków tekstowych. Sally Thorne wie, że czytelniczki oczekiwać po niej będą opisów miłosnych igraszek, ale i tradycyjnego baśniowego zwieńczenia opowieści - może więc dowolnie modyfikować konwencję na początku, bo i tak od niej nie ucieknie. Nie ma do powiedzenia w ramach relacji damsko-męskich nic odkrywczego, ale też na odkrywczości jej niespecjalnie zależy - liczy się przyciągnięcie do książki obietnicą pikanterii i sercowych relacji. Lucy w swoich poczynaniach może być daleka od ideału, i tak Joshua widzi w niej spełnienie marzeń i nie dostrzega wad. Sam może udowodnić, że warto mu zaufać - i w ten sposób rozbudzić miłość kobiety.

"Wredne igraszki" mają dwa narracyjne rozwiązania. Jednym są sarkastyczne uwagi Lucy: autorka zapewnia odbiorczyniom wgląd w myśli tej postaci, więc i dostęp do nieujawnianych na forum publicznym spostrzeżeń, a Lucy jest autoironiczna i kąśliwa. Drugie wywodzi się z mody na powieści erotyczne - zmysłowość przenoszona do opisów jest odpowiedzią na rynkowe wymagania. Sally Thorne stawia na drobiazgowość. W opowieści o Lucy i Joshui nie pomija żadnego detalu, z niekończących się analiz spojrzeń i westchnień buduje całą opowieść uczuciową. Nudne biuro staje się więc miejscem flirtu, a i szansy na poprawę losu. Jednak po tę powieść sięgnąć powinny tylko te czytelniczki, które oczekują nieskomplikowanej w gruncie rzeczy fabuły i wolą psychologiczne oceny niż akcję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz