* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 1 października 2017

Sacha Batthyany: A co ja mam z tym wspólnego?

Czytelnik, Warszawa 2017.

Śledztwo domowe

Czasami nawet najbliższa, domowa historia bywa owiana tajemnicą i trzeba przypadku, żeby zacząć ją odkrywać. Sacha Batthyany zostaje powiązany z sylwetką nazistowskiej hrabiny, kobiety, która w rodzinie była surową ciotką Margit. Ciotka Margit miała tańczyć do rana na balu, podczas gdy stu osiemdziesięciu rozebranych do naga Żydów zostało przez uczestników imprezy rozstrzelanych. O tej masakrze przypominają artykuły prasowe, w rodzinie to raczej temat tabu. Autor próbuje się czegoś dowiedzieć o dramatycznych wydarzeniach – tak rozbudza w sobie zainteresowanie historią i drugą wojną światową. Czyta też równolegle wspomnienia dwóch kobiet z interesującego go okresu. Podczas lektury poznaje dalsze mroczne tajemnice, aż w końcu dochodzi do pytania o kondycję człowieka: o to, dlaczego ktokolwiek mógł dopuścić do takich zbrodni.

„A co ja mam z tym wspólnego” to dziennikarskie śledztwo, ale nie próba wybielenia się, raczej faktyczne dążenie do prawdy. Czasami autor sięga po konwencję scenariusza seriali sensacyjnych, skrótowo przedstawia bohaterów i zapis rozmów między nimi. Bezpośrednio cytuje wspomnieniowe zapiski swojej babki oraz kobiety, która podczas wojny straciła rodziców i do chwili obecnej nie poznała prawdy o ich śmierci. Poznaje nowych ludzi, którzy pomogą mu naświetlić sytuację z przeszłości. A wszystko po to, by móc lepiej zdefiniować siebie, poznać własną tożsamość. Początkowa obojętność manifestowana w tytułowym pytaniu zamienia się w żywe zaangażowanie w temat. Batthyany pojmuje, że przez haniebny czyn ciotki i za sprawą babki został wplątany w wielką historię. Teraz jest winien światu prawdę, jakby nie była bolesna dla jego bliskich. Podsyca w sobie zaangażowanie w sprawę, uważnie czyta dokumenty i wybiera się na kolejne spotkania. Konfrontuje zapiski i… dowiaduje się ciekawych rzeczy, o których podręczniki milczą. Otwiera się przed nim materiał na kilka tomów. Batthyany nie szuka wprawdzie literackości, ale samo życie i zagłębianie się w przeszłość zapewniają mu podstawę do opowieści: inny jest punkt wyjścia i inny od pierwszych założeń punkt docelowy, ku satysfakcji czytelników, którzy zawsze cenią sobie niespodzianki w opowieści.

Otworzył się parę lat temu zachodni rynek wspomnieniowy z tekstami – zwykle anglojęzycznych autorów – dotyczącymi doświadczeń z drugiej wojny światowej. Batthyany próbuje się wstrzelić w konwencję, kompletnie ignorując cały zestaw memuarów powstających bezpośrednio po wojnie, przez co książka jest inna. Inna, ale też miejscami bardzo naiwna. Autor raz po raz dziwi się, że ludzie pozwalali się w obozach tłamsić i upokarzać, że nie walczyli o godność, że byli zastraszani i nękani i nic z tym nie robili. Patrzy z perspektywy człowieka, dla którego wolność jest darem najwyższym, ale już wręcz nieuświadamianym. Ignoruje i badania dotyczące – chociażby – psychologii tłumu, i okoliczności, przykłada dzisiejsze miary do dawnych wydarzeń – i dlatego nie może ich w efekcie pojąć. Dla polskich czytelników rozterki tego autora będą więc momentami aż infantylne, a zadawane przez niego pytania dotyczące choćby granic upodlenia – bezsensowne. Ale jednak Batthyany swoją podróż odbyć musi, żeby parę rzeczy zrozumieć, żeby poczuć się w obowiązku przestrzec ludzi przed powtórzeniem się przeszłości. Swoją misję wypełnia. Tu nie koncentruje się tylko na wojennych wydarzeniach, ale i na aktualnych metodach zdobywania potrzebnych informacji. Proponuje odbiorcom książkę zwartą, wychodzącą od zagadki, poruszającą znany temat, ale z nieco innej perspektywy. Może i Batthyany nie jest oryginalny, za to dość oryginalne są jego motywacje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz