* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 5 października 2017

Zofia Stanecka: Basia i basen

Egmont, Warszawa 2017.

W wodzie

Mama jest chora. Leży w łóżku i nie można jej przeszkadzać. Jeśli pozwoli się jej odpocząć, szybciej wyzdrowieje. Dla maluchów to dość traumatyczne przeżycie, ale tata Basi wie, jak zapobiec nudzie i smutkom oraz zmartwieniom. Mama zostaje w domu, za to Basia i Janek z tatą wybierają się na basen. Nie jest to zwykły basen, a cały zestaw atrakcji ze zjeżdżalniami, sztucznymi palmami, leżakami i wodnym barem. Tutaj można spędzić wiele godzin, zanim odkryje się wszystkie możliwości. Nic się nie stanie, nawet gdy ktoś zapomni stroju – można go kupić w pobliżu.

Ale same atrakcje to tło dla opowieści Zofii Staneckiej. Basia wprawdzie wypija sok w wodnym barze, ale nie interesują jej ani palmy, ani leżaki. Autorka dba o to, żeby dzieci poznały wszystko, co powinny wiedzieć przed pierwszym wyjściem na basen. To, że wchodzi się tam pod prysznic. Że trzeba chodzić w klapkach, żeby nie nabawić się grzybicy stóp. Że nie wolno biegać (o tym oczywiście Basia przekonuje się na własnej skórze, przewraca się na śliskiej posadzce i ktoś musi jej opatrzyć rankę). Bohaterka dowie się nawet, że coś, co wygląda na świetną zabawę, czyli zjeżdżanie wodnym tunelem, z bliska trochę przeraża i trzeba się przemóc, żeby skorzystać z tej atrakcji. Potem jest oczywiście świetnie i Basia na górę wraca naprawdę wiele razy. W tej wersji na basenie można spędzać czas bez końca, zje się tu nawet posiłek – nie ma za to mowy o korzystaniu z atrakcji na godziny. Tata pozwala się dzieciom wyszaleć, zresztą sam też dobrze czuje się w wodzie. Służy to próbom oswojenia maluchów z możliwościami takiej rozrywki, Basia sprawdza – jak zwykle – czy jest się czego bać i pokazuje odbiorcom, że warto wybrać się na basen dla całego zestawu różnorodnych przyjemności. Samo pływanie schodzi na dalszy plan, chociaż dziewczynka może go też spróbować. Zofia Stanecka stara się zwrócić uwagę małych odbiorców na sposoby spędzania wolnego czasu: wprawdzie na basen nie wybiorą się sami, ale mogą o taką wyprawę poprosić rodziców.

Basia jak zwykle testuje kolejną ofertę dla młodszych i starszych. Zofia Stanecka od początku przygody tej kilkulatki uzależnia od możliwości edukowania odbiorców: to, co przeżywa Basia, zawsze wiąże się z czytelnym dla dzieci przesłaniem, propozycją zabawy, antidotum na nudę lub odsunięciem strachu. Basia jest nie tyle dzielna co ciekawska, swoją postawą daje przykład odbiorcom. Stanecka chce, żeby maluchy podążały za bohaterką, Basię trzeba traktować jak przewodnika. Dzieci jej ufają, o czym świadczy między innymi popularność stale rozrastającej się serii. Trudno się temu dziwić, Basia to bohaterka dobrze przemyślana i przekonująca. Nie jest typem małej księżniczki, bywa niesforna – autorka zawsze dobrze potrafi umotywować jej pomysły, reakcje czy uczucia. A to, czego doświadcza Basia, staje się logiczne również dla odbiorców. Dzieci przez tę serię poznają najbliższe otoczenie, dowiadują się rzeczy, w które mogłyby nie uwierzyć rodzicom. Fakt, że Basia cieszy się z wyjścia na basen, oznacza jeszcze przed samym wydarzeniem, że to coś przyjemnego i atrakcyjnego. Krótkie historyjki o tej rodzinie kuszą ciepłem, serdecznością i mądrym wychowaniem. To lektury dobre dla małych dzieci – później można z nimi porozmawiać o przygodach Basi i udzielić dodatkowych wyjaśnień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz