* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

piątek, 13 października 2017

Jerzy Stuhr: Moje smoki na dobre i złe

Czerwone i Czarne, Warszawa 2017.

Życie w skrócie

Nie pierwsza to książka Jerzego Stuhra, jaką aktor wypuszcza na rynek – ale bez wątpienia najciekawsza i najbardziej udana pod kątem stylu czy porządkowania treści. Aktor – uwielbiany przez widzów (i to przez całe pokolenia!) dzieli się tym razem z czytelnikami swoimi doświadczeniami z pracy przy filmach (mniej – z teatralnej) i anegdotami z życia. Z rzadka zajmuje się tematami prywatnymi: stara się raczej zachować prywatność w czasach powszechnego ekshibicjonizmu, nie dostarczy pożywki brukowcom ani poszukiwaczom sensacji. Pisze z klasą – co nie wyklucza humoru, zwłaszcza przy opowiadaniu komicznych scenek. Tu Stuhr zachowuje się niemal jak rasowy satyryk: umiejętnie podbija puenty i podsyca śmieszne kwestie. Nie znaczy to, że podlizuje się czytelnikom szeregiem dowcipów, większa część książki to przeżycia momentami trudne. Chociaż Jerzy Stuhr odwołuje się i do cieni popularności, i do swojej choroby, i do lęku o córkę – to nie przygnębia, zachowuje lekki i felietonowy styl. Ta książka ma dobrą redakcję. Pod względem konstrukcyjnym to starannie przemyślana całość. Tom składa się z drobnych tekstów o charakterze okołofelietonowym – to alternatywa dla potężnych memuarów, w których autorzy chcą zwykle zachować i utrwalić absolutnie wszystko. Jerzy Stuhr nie dość, że proponuje odbiorcom zwarte rozdziały, stanowiące zamknięte całostki, to jeszcze przyjmuje intrygujący punkt wyjścia. Odwołuje się do… smoków. Smoków dobrych i smoków złych (a czasem nawet dwugłowych stworów, bo niektóre porażki od sukcesów dzieli niewiele). Smoki to najsilniejsze przeżycia, emocje i doświadczenia. Smoki to wielkie wyzwania, lęki i zmartwienia, rozczarowania, czasem dramaty. Ale bywają smoki radości, sukcesy tam, gdzie nikt by się nie spodziewał świętowania. Takimi smokami Jerzy Stuhr równoważy przykrości, czytelnikom za to podsuwa punkty przełomowe ze swojego życia. To gwarancja mocnych wrażeń lekturowych oraz śmiechu – jedno i drugie zapewni nieobojętną lekturę, co przełoży się i na sympatię do autora. Jerzy Stuhr dzieli się z czytelnikami tym, co dla niego istotne, a to motyw nie do pogardzenia. Mimo troski o prywatność (co podkreśla, żeby uświadomić części fanów to prawo aktora), sprawia wrażenie zwierzania się bliskim. Unika przy tym poetyki brukowców, nie chce sensacji. Tonuje to, co wzbudzałoby niezdrowe emocje. Tylko pod takim warunkiem może pisać prawdziwie.

Autor zdradza kulisy zawodu, opowiada o rzeczach, których zwykli widzowie nie mogliby się dowiedzieć, dopuszcza ich do pewnej tajemnicy. Umożliwia uczestniczenie w życiu kulturalnym. Częstuje anegdotami, ale znajduje też miejsce, by dać upust żalom. Nie męczy. W krótkich rozdziałach dba o konstrukcję tekstów, unika przypadkowości. Smoki Jerzego Stuhra nie zawsze dadzą się oswoić – ale dla odbiorców będą przekonywać, że warto walczyć. To motywacja do działania i cenna życiowa lekcja. Niby można zajrzeć do tomu z ciekawości, ale też Jerzy Stuhr przyciąga osobowością. Tym razem jego narracja nie budzi wątpliwości ani zastrzeżeń, zapewnia rozrywkę. Autor odwołuje się nie tylko do produkcji ważnych w aktorskiej karierze, ale także do motywów, które zaistniały w kulturze masowej i mają spore znaczenie dla rosnącej liczby fanów. Jest to tom, który na rynku może nie zrobi zamieszania – w dobie publikowania wspomnień i wywiadów przez sporą liczbę aktorów – ale dostarczy odbiorcom trochę radości, a i odrobinę refleksji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz