* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 7 marca 2017

Sébastien Telleschi: W poszukiwaniu niebieskiej marchewki

Nasza Księgarnia, Warszawa 2017.

Świętość

Królików jest mnóstwo, a Niebieska Marchewka to dla nich przedmiot niemal święty (zresztą to określenie w tomiku nieraz się powtarza). Całe stada na przestrzeni wieków z ogromnym poświęceniem udają się na poszukiwania zaginionego artefaktu, nie wiedząc, że ten czasem znajduje się na wyciągnięcie łapki. W starożytności króliki budują piramidy (trójkątne jamy) i chodzą regularnie do cyrku (najwyraźniej nieco uwspółcześnionego, skoro mimo walk gladiatorów traktują to jak wytchnienie), później udają się na wyprawy w celu odkrywania nowych lądów, budują skomplikowane maszyny, szykują się na wojnę, a nawet lecą w kosmos. Właściwie to króliki robią to samo, co ludzie na przestrzeni wieków i w różnych kulturach. Przyświeca im jeden cel: znalezienie niebieskiej marchewki. Cała reszta to tylko dodatek. Królikom towarzyszą myszy – te doskonale wiedzą, że marchewka o niezwykłym kolorze istnieje – ale nie podzielą się tą wiadomością z nikim, bo kto traktowałby poważnie myszy.

Króliki zapewniają więc odbiorcom tomu „W poszukiwaniu niebieskiej marchewki” szaloną podróż satyryczną przez wieki i dokonania (chlubne i niechlubne) człowieka. W prehistorii ogień odkrywa jeden z bohaterów (króliczych), pocierając o siebie dwie marchewki. W grobowcach faraonów znajdują się królikomumie, które tylko czekają na dogodny moment, żeby uciec. Są tu mozaiki na chwałę marchewki, wyprawy krzyżowe, karawela „Santa Marchewka”, Ziemia ma kształt zaokrąglonej marchewki. Na Dzikim Zachodzie króliki bawią się w Zindian i kowbojów. Przy pierwszej wojnie światowej (sygnalizowanej w strojach i rodzajach broni, nie w tekście) dochodzą do wniosku, że wojna to nie zabawa. Sébastien Telleschi motyw królików i świętej niebieskiej marchewki wiele razy doprowadza do absurdu, żeby dzieci mogły na niego spojrzeć z nowej perspektywy. Jest w tym oczywiście i zabawa, nadrzędna dla maluchów, które dopiero po pewnym czasie odkryją grę z historią.

Owa zabawa to wyszukiwanka. Telleschi tworzy książkę imponującą formatem – czasami ilustracje zajmują tu całe rozkładówki. W natłoku maleńkich detali – w tym marchewek i myszy – znajduje się przedmiot, który trzeba znaleźć. Nigdy na widoku, więc odkrycie go zająć może długą chwilę. Autor idzie śladem modnych ostatnio wyszukiwanek o dużym stopniu trudności, ale swoją przygodę ubiera też w narracyjną opowieść. Nazwy własne przystosowuje do świata królików, dostarczając rozrywki dorosłym, ale pokazując też potęgę wyobraźni dzieciom. Wprowadza całe opisy sytuacji w konkretnych epokach i kiedy trzeba – filozoficznie poucza. Opisy mają tu przynosić śmiech i zachęcać do wytrwałości w poszukiwaniach. Niezależnie jednak od nich, dzieci będą mogły snuć własne narracje, komentując to, co dzieje się na skomplikowanych rysunkach. A to rozśmieszą odbiorców królicze uszy wystające niespodziewanie z okna, a to praca myszy zajętych stosami marchewek. Zawsze znajdzie się coś do opowiedzenia czy pokazania innym, a warto przy tym pamiętać, że olbrzymie rysunki wymuszają też zwiększoną koncentrację. Autor nie stosuje konturów, a komputerowe grafiki pełne są gry cieniami. Nie wprowadza też ograniczeń kolorystycznych. Z każdą stroną zmienia króliczy świat, a tym będzie mógł intrygować maluchy. Poza poszukiwaniem niebieskiej marchewki dzieci otrzymają jeszcze jedno zadanie. Ostatnia rozkładówka to prezentacja wybranych króliczych i niekróliczych bohaterów z kart tej książki. Komiczne metryki nakazują ręcz cofnięcie się do przejrzanych już obrazków i dokładne sprawdzenie, która postać pojawia się w konkretnym punkcie opowieści – i co tam robi. W ten sposób Telleschi jednocześnie wykorzystuje i odświeża motyw znany z tego typu publikacji, proponuje własną wersję wyszukankowego picture booka i zachęca maluchy do kreatywnego korzystania z publikacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz