* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 26 marca 2017

Wojciech Chmielewski: Belweder gryzie w rękę

Iskry, Warszawa 2017.

Rutyna

Nie wiadomo, dlaczego spokojny dotąd Belweder gryzie w rękę – a właściwie rozszarpuje przedramię małej dziewczynki, która, korzystając z chwili nieuwagi ojca, wkłada rękę między sztachety. Ten motyw, przeniesiony do dość enigmatycznego na początku tytułu, przewija się przez kolejne scenki z życia zupełnie zwyczajnych ludzi. Wojciech Chmielewski swoją niedługą przecież książkę układa z drobnych scenek obyczajowych poświęconych tym, którzy przestali gonić za marzeniami i teraz mogą tylko żałować zmarnowanych szans. Atak Belwedera potęguje konflikt między rodzicami małej Oli, zresztą niemal w każdej rodzinie podglądanej przez Chmielewskiego pojawiają się złudne pokusy. Nawet jeśli namiętność między małżonkami wygasa, zawsze znajdzie się ktoś, kto ukradkowymi spojrzeniami upewni o atrakcyjności. Ktoś, dla kogo warto zadbać o wygląd. Ktoś, kto poprawi samopoczucie, nawet jeśli nic się nie stanie. W tomie „Belweder gryzie w rękę” sporo jest konsekwencji takich regularnie rzucanych spojrzeń – to dzięki nim bohaterowie pojmują, że można jeszcze powalczyć.

Są tu związki cementowane wyłącznie pożądaniem – albo tylko rutyną. Są zdrady, które nie ujrzą światła dziennego i nieuświadamiane pragnienia. Wojciech Chmielewski odnotowuje liczne odmiany flirtu, ale nad zmysłowością stawia codzienność. Owszem, bohaterki, które przed lustrem zakładają majtki (najczęściej w powieści eksploatowana część garderoby, chociaż nie jest to literatura erotyczna ani romansowa), liczą na zmiany – ale te muszą ustąpić przyzwyczajeniom. W rutynie nawet nieoczekiwane romanse tracą swoją moc – stają się pospiesznym i ukradkowym rozładowaniem popędu, nie warto o nie zabiegać – chyba że dla chwilowej ucieczki.

Chmielewski różnicuje bohaterów, wprowadza ludzi z marginesu społecznego, degeneratów lub nieudaczników, zestawiając ich z karierowiczami, tymi, którym w życiu zawodowym bardzo się szczęści. Jest tu nawet ksiądz, którego dosięgają dylematy związane z wybraną ścieżką. Ucieczki od ludzi i od całej znanej rzeczywistości szuka w możliwości dołączenia do trapistów – ale nawet raz podjęta decyzja nie daje pewności. Autor bezlitośnie uświadamia bohaterom, że jeśli nie są gotowi na szczęście, nie znajdą go ani w seksie, ani w pracy, ani w religii. Prowokuje do poszukiwań, jednocześnie mnożąc prztyczki od losu. Co pewien czas i z różnych ujęć powraca do sytuacji małej Oli – to spoiwo luźnych obrazków, uzasadnienie dla analiz charakterów.

Rozdziały tworzone są logoreicznie, na podstawie nieokiełznanego strumienia świadomości. Bywa, że Wojciech Chmielewski gubi się w słowach, prowadząc monologi tak, jakby chciał za dużo oczywistych rzeczy czytelnikom wyjaśnić, zdarza mu się też zapominanie o płci bohaterów wylewających swoje żale – nie gra tu stylami, a przecież każda z postaci powinna do opowieści dołączyć swoją osobowość. Bardziej zależy jednak Chmielewskiemu na przekazaniu treści niż na szlifowaniu formy. „Belweder gryzie w rękę” to powieść poświęcona stagnacji, egzystencji zwykłych ludzi (najczęściej w średnim wieku), którym nawet nieoczekiwany impuls do zmian nie pozwoliłby się oderwać od tego, co sprawdzone. Tu wszelkie próby wyrwania się ze schematu skazane są na niepowodzenie, a w najlepszym razie – na wpadnięcie w nowy schemat. Wojciech Chmielewski nie szuka recepty na marazm, za to zapewnia swoim bohaterom chwilowe przełamanie nudy. „Belweder gryzie w rękę” to książka ciekawa w przedstawianiu codzienności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz