* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 4 września 2013

Marie-Dominique Leliѐvre: Brigitte Bardot to ja!

Marginesy, Warszawa 2013.

Gwiazda za ekranem

Reportażowa w stylu opowieść o Brigitte Bardot została zrodzona z fascynacji niezwykłą postacią. Marie-Dominique Leliѐvre na początku przyznaje się do ogromnego zaangażowania emocjonalnego, ale potem w samej narracji stara się unikać przesadnych zachwytów. Szuka obiektywizmu w linii tekstu, sili się na życzliwą obojętność, bo wie dobrze, że inaczej zniechęciłaby do siebie odbiorców. Tom „Brigitte Bardot to ja!” nie wygląda na próbę poznania i nazwania fenomenu aktorki, to raczej przyspieszony przegląd jej dokonań w życiu prywatnym i zawodowym, typowa biografia w stylu pop, jak wszystkie biografie Marginesów – porządnie wydana.

Leliѐvre w równym stopniu ekscytuje się filmową drogą Bardot, jak i jej życiowymi partnerami (przygotowuje nawet listę mężczyzn ważnych dla artystki w poszczególnych latach: to rodzaj ściągi, by nie pogubić się w kolejnych miłostkach, ale i uzasadnienie dla tytułu symboli seksu). Zanim do tego dojdzie, stopniowo rozpracowuje niezbyt miłe dzieciństwo Bardot i naświetla wydarzenia, które ukształtowały późniejszą gwiazdę. To niby element typowy w niemal każdej biografii, jednak autorce bardziej zależy na tematach unikalnych, wyróżniających Bardot spośród innych artystów i sław. W ten sposób opowieść nabiera dynamizmu.

Przez cały czas Brigitte Bardot portretowana jest jako ta dobra, właściwie niewinna artystka, która wdziękiem i modą wygrywa ze wszystkimi. I nieważne, czy mowa jest akurat o dalszoplanowych rolach, czy ważnych kreacjach aktorskich: podskórny zachwyt nie słabnie i nie podlega zachwianiom. Bardot nie należy do postaci, które można oceniać, samym istnieniem zaprzecza sensowi wygłaszania mniej lub bardziej pochopnych sądów. Jej decyzje to efekt głębokich i trafnych analiz, błędy to tylko przerywniki. Nie jest to portret bez skazy, ale rozwija się tak, by aktorce nie można było nic zarzucić. To w końcu publikacja dla entuzjastów, jak większość biografii w stylu pop. Sytuacja zmienia się nieco przy temacie macierzyństwa: autorka nie przemilcza tego, co może stawiać Bardot w niechlubnym świetle i dopiero wtedy widać dokładnie, że to nie jest biografia pisana z pozycji na kolanach. Przegląd filmów i partnerów dopełniony został opowieścią o działalności na rzecz ochrony zwierząt i o prywatności Bardot jako starszej pani. Aktorka poza planem filmowym to wizerunek zajmujący jeszcze bardziej niż nimb artystki.

Swoją narrację, w której wykazuje głęboką znajomość egzystencji Brigitte Bardot (oraz materiałów źródłowych), autorka przeplata wypowiedziami znajomych artystki, cytatami z recenzji czy wywiadów. Bardzo lubi odnosić się do zewnętrznych okoliczności kolejnych sytuacji: szybko i wprawnie charakteryzuje pomieszczenia, które stają się areną wydarzeń, zwraca uwagę na stroje i znaki czasu. Często przechodzi Leliѐvre do pisania w czasie teraźniejszym, jakby chciała bardziej zaangażować czytelników w historię Bardot. Wtedy też skupia się na detalach dotyczących strojów czy gestów – tak utrwala uwielbianą postać i buduje na nowo jej wizerunek w oczach tych przedstawicielek kolejnych pokoleń, które „nie wiedzą, jak poprawnie napisać jej nazwisko”. Kipi zatem ta biografia od szczegółów, które nie trafiłyby do encyklopedycznej notki, za to składają się na realistyczny portret gwiazdy. Oczywiście nie mogło tu zabraknąć również zdjęć – ujęć z filmów, okładek kolorowych magazynów, plakatów czy fotosów – to prawdziwa gratka dla fanów artystki, a i pomysł na zilustrowanie bardzo obrazowej narracji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz