* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

piątek, 27 stycznia 2012

Tony Fitzjohn: Tańczący z lwami. Moja afrykańska przygoda

Świat Książki, Warszawa 2012.

Wśród lwów

„Zabawne, że kiedy lew dopada człowieka, nie rozrywa go na strzępy” – tak brzmi pierwsze zdanie tomu „Tańczący z lwami”. Zaraz potem następuje opis ataku, jaki na Tony’ego Fitzjohna przypuścił jeden z jego podopiecznych. Zaczyna się zatem od trzęsienia ziemi, a dalej… trudno się już oderwać od lektury, choć nie jest to anegdotyczna i lekka opowiastka, a świadectwo olbrzymiej pracy, jaką podjęło dwóch ludzi, by ocalać dzikie zwierzęta i przywracać je naturalnemu środowisku. Pytanie, czy to zajęcie bezpieczne, w zasadzie już w pierwszym akapicie traci rację bytu. A ciekawość rośnie.

Sprawiający poważne problemy wychowawcze Tony wyrósł na buntownika, który nigdzie nie mógł zagrzać miejsca. Trafił w końcu do Kenii, do George’a Adamsona, starego już strażnika łowieckiego, który akurat potrzebował asystenta. Poprzedniego zabił lew. Tak rozpoczęła się afrykańska przygoda Tony’ego, który już od spotkania z pierwszym lwem wiedział, że tym właśnie chce się zająć. Działa u boku George’a, opiekując się kolejnymi zwierzętami i stawiając czoła nie dzikiej przyrodzie, a ludziom – utrudniającym życie dziwnymi przepisami, niebezpiecznym i nieprzewidywalnym. Uczył się, jak postępować z ogromnymi drapieżnikami, świętował ich sukcesy i martwił się ich porażkami. Codziennie igrał ze śmiercią, bo nawet oswojone lwy w pewnych warunkach mogły zaatakować.

Tom „Tańczący z lwami” wyraźnie dzieli się na dwie części. W pierwszej Tony uczy się opieki nad lwami pod okiem Staruszka George’a, który stał się szybko prawdziwym przyjacielem. Wspólnie z nim prowadzi obóz dla lwów – i chociaż do opieki nad jednym potrzeba dwóch dorosłych mężczyzn, zdarzało się, że zajmowali się naraz kilkoma dużymi grupami. W tej partii Tony przedstawia kolejne wzruszenia i osiągnięcia, radości, które zdradzają głęboką pasję i oczarowanie trudną pracą. Od czasu do czasu napomyka o swoim problemie z alkoholem, wspomina też o kolejnych dziewczynach, które z reguły przegrywały w końcu z lwami. Drugą część otwiera tragiczna śmierć George’a i odsunięcie Tony’ego od obozu – wydarzenia poprzedzone szeregiem bezsensownych biurokratycznych przeszkód w rozwijaniu działalności. Tony zaczyna w innym miejscu, tym razem chroniąc… likaony. I nosorożce. Poznaje Lucy i zakłada rodzinę.

Autor dość szczegółowo opowiada o swojej pracy w Afryce, życie prywatne i niedogodności niezwiązane z zajęciem odsuwając na dalszy plan. Obok elementów ściśle przygodowych czy momentami rozrywkowych (zabawy z lwami, naprawianie samochodu znalezionymi na pustkowiu „materiałami”) pojawia się tu całkiem sporo informacji o działalności na rzecz ochrony dzikich zwierząt i o trudnościach do przezwyciężenia. Kiedy do tekstu wkraczają ludzie, z reguły są to wrogowie, którzy nie przyniosą nic poza problemami. Najpierw przedstawianie Joy (kobiety, której opowieść przyczyniła się do powstania „Elzy z afrykańskiego buszu”) jako osoby oględnie mówiąc nieprzyjemnej może dziwić – potem okazuje się, że taka postawa ma swój głębszy sens. Mimo codziennej styczności z dzikimi zwierzętami najbardziej niebezpieczni dla autora są inni ludzie.

Czytanie o problemach polityczno-biurokratycznych przerywane jest wzruszeniami, którymi autor chce się dzielić – na przykład podziwianiem kolejnych młodych, które wypuszczone na wolność lwice przynoszą, by pochwalić się dawnym opiekunom. Nie sposób po tej książce nie pokochać wielkich kotów. A chociaż część tych opowieści brzmi, jakby była wyjęta z wyobraźni, zamieszczane w tomie zdjęcia przypominają o ich prawdziwości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz