* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

piątek, 9 grudnia 2011

Aleksander Nikonow: Koniec feminizmu. Czym kobieta różni się od człowieka

Trio, Warszawa 2011.

Głupotą w głupotę

Aleksander Nikonow proponuje odbiorcom książkę, która miałaby moc zjednoczenia antyfeministycznych środowisk i przeciwników ekspansji genderowych teorii w nauce, gdyby nie fakt, że autor strzela sobie w stopę stylem prowadzenia narracji i jednokierunkowością argumentacji. „Koniec feminizmu” to tom, który stawia ważne pytania, lecz jednocześnie sam się deklasuje, za sprawą zacietrzewienia Nikonowa i przejęcia języka agresji, który nijak się ma do sensownych spostrzeżeń. Mówiąc w skrócie, treść jest tu przysłaniana przez często budzącą sprzeciw lub rozbawienie formę, a szkoda, bo głosem w dyskusji o szkodliwości feminizmu byłaby ta książka ciekawym.

Jednak zanim do jakichkolwiek rozważań na ten temat dojdzie, Nikonow na długo zatrzymuje się nad kwestią głupoty Amerykanów i niebezpieczeństw płynących z oduczania ludzi samodzielnego myślenia. Naśmiewa się z przepisów, które nakazują umieszczać na rozmaitych przedmiotach treści oczywiste i instrukcje użytkowania mające wykluczyć ewentualne procesy, oddaje hołd Wiktorowi Fridmanowi – również wytykającemu wady kultury Zachodu i represjonowanemu za swoje poglądy, by wreszcie, kiedy czytelnicy zaczną się zastanawiać, co z tym feminizmem, w okolicach setnej strony przechodzi do właściwego tematu.

I wtedy zaczyna być widoczne, że cały wstęp miał posłużyć wychowaniu sobie posłusznego, a przede wszystkim zgodnego odbiorcy. Bo trudno by Nikonowi na początku książki odmówić racji, zwłaszcza że pisze o tematach coraz częściej wyśmiewanych ze względu na wewnętrzną absurdalność. A że czyni to z publicystyczno-kolokwialnym zacięciem? Jego prawo, poza tym lekki tekst lepiej się czyta. Kiedy jednak Nikonow przechodzi do komentowania feministycznych bzdur – bo wybiera najjaskrawsze przejawy głupoty przedstawicielek tego kierunku – zmienia ton na agresywno-jadowity. Znika dowcip i lekkość, pozostaje zapalczywość i zaślepienie. Można sądzić, po obficie cytowanych przykładach, że autor zniża się do poziomu krytykowanych przez siebie ostro badaczek i pseudobadaczek – ale w ten sposób nikogo nie przekona do swoich racji. Owszem, dostarcza zabawnej lektury – czytanie o kolejnych feministycznych absurdach dostarcza sporo radości – ale jednocześnie budzi niesmak na przykład uporczywym i stałym określaniem jednej z feministek mianem idiotki. Fakt, że na to miano zasłużyła, nie znaczy, że przypominanie o tym co kilka stron spodoba się czytelnikom (którzy w końcu nie chcieliby być traktowani na równi z postponowaną postacią). Ale Nikonow w ogóle nie przebiera w słowach i obok rzeczowych i sensownych spostrzeżeń serwuje odbiorcom stale pełen pogardy dla przeciwniczek styl. Tym samym odwraca uwagę od faktycznego przesłania książki i doprowadza do wynaturzenia swoich założeń – jeszcze bardziej w efekcie barwnego niż niechlubne wyczyny feministek. Powtórzę: szkoda. Gdyby tę książkę wyprać z irytującej każdego formy, byłaby ważnym głosem przeciwko modzie na feminizm. Tak – pozostaje niegroźnym głosikiem, którego nikt poważnie nie może potraktować.

Swoją drogą, zastrzeżenie wydawcy („W książce znajduje się kilka zdań i odniesień, z którymi Wydawca się nie utożsamia”) to idealna ilustracja do tych absurdów, które Nikonow wyśmiewa w pierwszej partii tomu. Ale to już marginalna, dodatkowa przyjemność dla czytelników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz