* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Edward Stachura: Dzienniki. Zeszyty podróżne 2

Iskry, Warszawa 2011.

Życie zatrzymane

W diariuszowych zapiskach ludzi pióra nie uchwycona na marginesie kusi najbardziej. Rozmaite notatki dla pamięci, zestawienia i bilanse, kroniki odwiedzin, rachunki, listy rzeczy do zrobienia – to wszystko, owszem, może dać pewne pojęcie o zwykłym życiu twórcy, ale od strony literackiej nie prezentuje się interesująco. Jednak pisarze zwykle notują też pomysły i inspiracje do swoich dzieł, prowadzą rozważania na temat określonych rozwiązań, testują kolejne tematy, czy wreszcie próbują uchwycić ulotne spostrzeżenia natury aforystycznej. I to w ich dziennikach kusi najbardziej.

Ukazał się drugi (i ostatni zarazem) tom zapisków Edwarda Stachury, wybór niepublikowanych dotąd notatek, fragmentów piosenek w nieostatecznych wersjach i przemyśleń snutych przy okazji kolejnych podróży. Otwiera tę książkę relacja z wyprawy do Szwecji, zamyka zestaw rozważań rejestrowanych po wypadku, w którym Stachura stracił prawą dłoń. W pierwszej (objętościowo znacznie bardziej obszernej) partii tomu sporo znajdzie się rzeczy z pozoru mało istotnych: list czynności i zadań na najbliższy czas, pospiesznie przygotowywanych notatek o niezbyt literackim brzmieniu, skrótowych relacji z przebiegu dnia. Ale dość często powracać tu też będą fragmenty utworów i celne spostrzeżenia, zdania elektryzujące w swojej odkrywczości i zwięzłości, uderzające trafnością, idealne, choć przecież pozbawione literackiej obróbki. Od czasu do czasu notuje Stachura strzępki rozmów, które mogły mu przypaść do gustu ze względu na swoją absurdalność lub wewnętrzną sprzeczność, krótkie frazy, sporo mówiące o mentalności i poglądach interlokutorów, hasła, które same w sobie niosą niespodziewaną ocenę i nie potrzebują już dodatkowego komentarza. Można na tych zapiskach śledzić powstawanie piosenek. Można też – i to wcale nie tak rzadko – obserwować dowcip Stachury, objawiający się i w celnych puentach i w zdolności do dostrzegania komizmu sytuacyjnego – w scenkach przemycanych w „Zeszytach podróżnych” łatwo i o uśmiech.

Sytuacja zmienia się z momentem wypadku. Stachura uczy się pisać lewą ręką i dziennik zaczyna traktować jak miejsce do wprawiania się w tej sztuce. Wyraźne zwolnienie tempa wpływa także na kształt samych zapisków: przestają to być chaotyczne i pospiesznie tworzone notatki, strzępki wydarzeń i myśli – zamieniają się w mocno filozoficzne i rozbudowane przemyślenia, bardziej literackie, to jest interesujące już nie tylko ze względu na stronę faktograficzną i przebieg dnia, ale i z uwagi na opracowanie pomysłów: to partie najprawdopodobniej przygotowywane pod kątem publikacji (zresztą autor wyboru zaznacza skreślenia Stachury, co umożliwia podążanie za jego myślą). Powracają pytania, na które wcześniej nie było czasu.
„Zeszyty podróżne” Edwarda Stachury wpisują się w ogólnowydawniczy trend (wiele zapisków po dwóch dekadach od śmierci ich autorów ujrzało w ostatnich latach światło dzienne). Dla wielbicieli twórczości Steda to pozycja, której pominąć nie można.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz