* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 22 grudnia 2009

Angel Wagenstein: Pięcioksiąg Izaaka

Zysk i S-ka, Poznań 2009.

Młyn historii



Moda na szmoncesy co jakiś czas powraca: humor żydowski, ten specyficzny i na pierwszy rzut oka rozpoznawalny model śmiechu, wciąż jeszcze odbiorcom nie spowszedniał – i wciąż jeszcze cieszy się uznaniem. Łączy w sobie logikę absurdu, naturalność i żelazną konsekwencję, a przy tym staje się atrakcyjnym nośnikiem informacji o mentalności żydowskiej. Jednym słowem, szmonces ma charakterystyczny, oryginalny smak, którego próżno by szukać w zwykłych obiegowych żartach. Mało tego: przeszczepiony na neutralny grunt traci swą moc, wymaga właściwej oprawy, szlifu, nadawanego przez kontekst.
I Angel Wagenstein z siły żydowskiego dowcipu zdaje sobie sprawę, wykorzystując go znakomicie w swojej powieści. „Pięcioksiąg Izaaka” jest książką, której rozbudowany podtytuł zdradza szkic fabularny: to „opowieść o żywocie Izaaka Jakuba Blumenfelda, który przeżył dwie wojny światowe, trzy obozy koncentracyjne i był obywatelem pięciu ojczyzn”. Jeśli do tego doda się ekstrakt ze szmoncesów i gawędę, mimo wszystko utrzymaną w tonie optymistycznym, historia o Izaaku jawić się będzie jako lektura niebanalna. W początkowej partii nieuniknione okażą się skojarzenia ze Szwejkiem. Realia wojska budowanego w Austro-Węgrzech, duch cesarza Franciszka Józefa i nieodłączny już chyba po Hasku i Hellerze klimat mówienia o żołnierce z dystansem i lekkością – to pierwszy etap niemalże tułaczego życia głównego bohatera. Los rzuca Izaaka do Polski, pozwala mu stać się ukochanym mężem i ojcem, ale wkrótce zamienia jego ojczyznę na Związek Radziecki. Perypetie Izaaka opowiedziane są bez brzemienia martyrologii, z przymrużeniem oka. Angel Wagenstein pomija znane wszystkim fakty, nie chce swoją powieścią wpisywać się w szereg historycznych świadectw i pomników cierpienia. Po relacje z łagrów odsyła do Sołżenicyna, realia historyczne w ramach codzienności raczej starannie zaciera – bo i nie one są w tej niezwykłej opowieści ważne.
„Pięcioksiąg Izaaka” to książka, która płynie. Wartki tok opowieści sprawia, że lektura przebiega bardzo szybko. Nie da się jednak, mimo tej gładkości warstwy powierzchniowej, przeoczyć głębokiego sensu. Wagenstein bowiem, portretując sympatycznych Żydów (bo dużą rolę obok Izaaka odkrywa jego przyjaciel i szwagier, rabin), pokazuje naprawdę coś innego: losy jednostki uwikłanej w wielkie przemiany dziejowe. Wojny w momencie ich przeżywania są tym, co czują poszczególni ludzie – dopiero potem zamieniają się w liczby, daty i fakty. Autor wychwycił prawdę, którą z innej perspektywy Wisława Szymborska przedstawiła jako prawidłowość, iż „historia zaokrągla szkielety do zera”. Izaak jest zwyczajnym człowiekiem, w chwili zagrożenia martwi się o swoich bliskich (ale czytelnicy od początku wiedzą, jak tragiczny koniec czeka ukochaną Sarę), nie oddaje się kontemplowaniu wyższych idei. Często ma szczęście – unika rozstrzelania jako zakładnik w obozie, bo akurat musi wyruszyć w inne miejsce zagłady. Absurd stanowi nieodłączny element egzystencji Izaaka, wplątanego w tryby historii, nierozumiejącego praw, które rządzą światem.
Można by tę powieść rozpisać na wielotomowy cykl, ale najlepiej wybrzmiewa właśnie w mocno skondensowanej, z konieczności skrótowej formie. Nie ma tu miejsca ani czasu na precyzyjne odmalowywanie szczegółów, zresztą sprawy zewnętrzne liczą się dużo mniej niż przeżycia i przemyślenia bohatera oraz jego obserwacje. Kpiarska wymowa narracji nie maskuje, a uwypukla dramaty Izaaka, ale także dobrze przedstawia specyfikę humoru żydowskiego. W tok narracji wplótł Wagenstein całe mnóstwo żartów, niosących charakterystyczne mądrości życiowe. Szmoncesy te można znaleźć na kartach wielu antologii (z tomami Horacego Safrina na czele), ale w powieści opublikowanej przez wydawnictwo Zysk i S-ka nabierają one nowego wymiaru: zostały idealnie wtopione w lekturę, tak, że uwodzą czytelników niewymuszonym wdziękiem i wydają się tu wręcz niezbędne. „Pięcioksiąg Izaaka” to naprawdę dobre zestawienie zabawnych anegdotek i przerażającej, bezdusznej Historii, która za nic ma egzystencję pojedynczego człowieka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz