* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 4 lutego 2024

Shelley Read: Popłynę przed siebie jak rzeka

Marginesy, Warszawa 2024.

Decyzje

Bohaterka tego tomu nie ma szans, żeby decydować o sobie. Nie może wybrać drogi życiowej, jej los od początku wpisany jest w schematy społeczne. Victoria Nash ma siedemnaście lat – ale „Popłynę przed siebie jak rzeka” nie będzie historią z gatunku young adults, zresztą bohaterka błyskawicznie dojrzewa. Najpierw – ze śmiercią matki. Od tej pory bowiem to ona będzie zajmować się gospodarstwem. Nie może liczyć w pracach domowych na pomoc brata-utracjusza ani ojca, tak samo zresztą jak na wuja, który z wojny wrócił bez nogi i teraz swoim nieszczęściem obdarza wszystkich wokół. Victoria jako jedyna kobieta w domu automatycznie przejmuje wszystkie obowiązki przypisane jej płci – kończy się dopiero pierwsza połowa XX wieku, a Kolorado nie jest miejscem na obyczajowe rewolucje. Zatem: Victoria znosi z pokorą wszelkie przykrości ze strony bliskich (a ci ranić potrafią), dba o dom i o sad – rodzina Nashów słynie z brzoskwiń. Długo trzeba było dbać o drzewa i wymieniać je co ćwierć wieku, żeby brzoskwinie stały się znane nie tylko w okolicy, długo trzeba było uczyć się, jak je zbierać, żeby nie zniszczyć owoców. Ogromna dawka wiedzy ogrodniczej łączy się tu z wyczuleniem na niuanse pogodowe, subtelne zmiany zachodzące w przyrodzie wymagają od ludzi stałej czujności. Ale na razie tym zajmuje się ojciec – Victoria bowiem wchodzi w dorosłość i to raczej gwałtownie. Spotyka na swojej drodze nieznajomego i czuje do niego wielkie przyciąganie. Dowiaduje się też (już po tym, jak jej serce zaczęło żywiej bić dla przybysza znikąd i włóczęgi), że to „indianiec”, wyklęty przez lokalną społeczność i wyrzucany z każdego gospodarstwa, w którym chciałby się zatrzymać. Miejscowi nie tolerują inności, a jeśli ktoś wyróżnia się kolorem skóry – to automatycznie jest skazany na potępienie. Victoria nie przejmuje się głosami ludzi – nawet fakt, że jej własny brat chce dopaść nieznajomego nie powstrzymuje kobiety. Ale wiążąc się z obcym Victoria przypieczętowuje swój los – nawet nie spodziewałaby się, co ją czeka w życiu.

„Popłynę przed siebie jak rzeka” to opowieść o walce kobiety z przeciwnościami losu i z piekłem, jakie są w stanie zgotować jej ludzie. Shelley Read umieściła akcję powieści w czasach, w których bohaterka nie może walczyć o swoje prawa – musi znaleźć sposób, jak dostosować się do wymogów innych. Ma własne nadzieje i plany, tyle że ich realizacja wymaga poświęceń większych niż możliwe do wyobrażenia dla większości odbiorców. W tej powieści tylko początek wydaje się schematyczny i monotonny – kiedy już Victoria dowiaduje się, jak zmieni się jej egzystencja przez związek z przystojnym nieznajomym, akcja nabiera tempa i dramatyzmu – coraz więcej tu wyzwań sensacyjnych i wręcz niemożliwych do zrealizowania w prawdziwym życiu (zresztą wątek nadprzyrodzony momentami się tu przewija, jako spoiwo międzypokoleniowe). Victoria zamienia się w superbohaterkę – przynajmniej w oczach czytelników pozostających bezpiecznie we własnych fotelach. A już list to „mamy z lasu” w wykonaniu Shelley Read to majstersztyk – umieszczony w najlepszym możliwym miejscu i wykonany tak, że o lekturze długo jeszcze będzie się myślało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz