* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

piątek, 2 lutego 2024

Joanna Nojszewska: Kobiety, które śpiewały Młynarskiego

Marginesy, Warszawa 2024.

Gra skojarzeń

Dwie ścieżki wybiera Joanna Nojszewska, pisząc o kobietach, które śpiewały Młynarskiego. Najpierw sięga do bohaterek z tekstów – tych wszystkich panien Kryś i Zoch, Mariol, Bożenek i Desdemon – i tych bezimiennych, a na trwałe wpisanych w kulturę dzięki pomysłom Wojciecha Młynarskiego i jego talentowi do obserwowania świata. Później przedstawia kolejne artystki, które piosenki Młynarskiego przybliżały szerokiemu gronu odbiorców i które do dzisiaj wyznaczają sposoby interpretacji. „Kobiety, które śpiewały Młynarskiego” to także książka mocno osobista, wypełniona skojarzeniami samej autorki – motywami, które do opracowania popularnonaukowego by nie weszły. Joanna Nojszewska może sobie tu pozwolić na wyrażanie prywatnych opinii i na prezentowanie własnych doświadczeń z tekstami Młynarskiego, a także – na opisywanie spotkań z kolejnymi rozmówczyniami. Nie chodzi przecież o dyskurs naukowy, a o lekką zabawę i przypomnienie piosenek, które wszyscy znają i cenią. Tom składa się z szeregu portretów (i jest subiektywnym wyborem, z którego autorka się nie tłumaczy) – ale najważniejsza jest piosenka. Piosenka i twórca, którego nie da się od tej piosenki odsunąć na krok. Co ważne, Joanna Nojszewska odsuwa jeden motyw – sugerowany przez ludzi sztuki i prawdopodobnie przez część publiczności literackiej poszukiwany – rezygnuje z przedstawiania plotek i pikantnych szczegółów związanych z inspiracjami do kolejnych romansowych tekstowych uniesień. Nie zamierza wdawać się w dygresje na temat tego, kto z kim i kiedy – unika nawet szkicowych wzmianek w tej kwestii. Na szczęście – dzięki temu można się lepiej bawić samymi frazami. Wprawdzie autorka trochę za mocno czasami podkreśla to, co Młynarskiemu w piosenkach wychodziło najlepiej – kieruje uwagę czytelników na przykład na aliteracje czy na intertekstualne rozwiązania (trochę zastanawia, czy trzeba rzeczywiście tłumaczyć nawiązania do rzeczywistości peerelowskiej, nazwę papierosów czy programu telewizyjnego – niby młodsze pokolenie już się w tych aluzjach nie odnajdzie, ale może właśnie powinno zdobyć się na wysiłek i samodzielne odkrywanie zakodowanych sensów), jednak przede wszystkim zajmuje się historiami poszczególnych, najbardziej znanych, utworów.

W związku z tym oczywiście książka zaczyna sama się śpiewać. Nie da się podjąć lektury bez sięgania po oryginalne wykonania, interpretacje, recitale i archiwalne nagrania – warto to robić, żeby zyskać dodatkową płaszczyznę porozumienia. Autorka namawia swoje rozmówczynie na zwierzenia dotyczące współpracy z Wojciechem Młynarskim, nie zawsze chodzi tu o kontekst do pojedynczych piosenek, czasami zyskuje rozbudowane relacje i komentarze do wielu składników repertuaru, czasami pojedyncze anegdoty. Nie kieruje się jednym schematem w relacjonowaniu spotkań – zresztą każdą z interlokutorek traktuje inaczej. Dzięki temu odbiorcy przez cały czas mogą się angażować w lekturę, szukać w niej ciekawostek i zakulisowych opowieści. Jest tu sporo sentymentów i podróży w czasie do najpiękniejszych momentów z historii polskich piosenek rozrywkowych, jest tu sporo Młynarskiego i jego rodziny – w sytuacjach pozaestradowych. Są nawet trudy tworzenia piosenek, kiedy trzeba jednocześnie zachować wierność oryginalnemu tekstowi, znaleźć możliwość podkreślania puent muzyką i sprostać dykcyjnie. Joanna Nojszewska próbuje wychwytywać te wyzwania – i przedstawiać je w lekkiej i rozrywkowej formie. Dzięki temu „Kobiety, które śpiewały Młynarskiego” to książka do czytania w każdym momencie, nie tylko – kiedy chce się sobie przypomnieć o evergreenach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz