* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 5 stycznia 2020

Morris, Goscinny: Lucky Luke. W górę Missisipi

Egmont, Warszawa 2019.

Na wodzie

Kapitan Barrows ma poważny problem: chciałby spokojnie przeprowadzać rejsy przez Missisipi, ale uniemożliwia mu to były pirat, rywal i przeciwnik, który nie wie, co to znaczy grać fair. Konkurent wyzywa Barrowsa na pojedynek w postaci wyścigu po rzece. Kto wygra, będzie mógł kontynuować swój biznes, przegrany straci wszystko. A ponieważ nie zamierza przebierać w środkach – i zastosuje każdą metodę na zwycięstwo – kapitanowi Barrowsowi trzeba będzie pomóc. Na szczęście na jego drodze staje Lucky Luke – i zostaje błyskawicznie zaangażowany w akcję. Kapitan Barrows przytomnie zwraca się z prośbą o ratunek, a samotny kowboj nigdy nie odmawia potrzebującym. Tak zaczyna się historia „W górę Missisipi”, komiks klasyczny, przygotowywany jeszcze przez duet Morris i Goscinny – więc absolutna podstawa cyklu.

W tej bajce wszystko toczy się zgodnie z planem i schematem znanym odbiorcom w każdym wieku. Na początku Lucky Luke zostaje wmieszany w potyczkę dwóch dżentelmenów (nawet jeśli jeden z nich jest podejrzanej konduity, i tak nie ma mowy o prostym mordobiciu czy skandalach), opowiada się po stronie dobra – i uczestniczy w przeprawie. Ma za zadanie bezpiecznie doprowadzić z punktu A do punktu B uczestników wyprawy. To oznacza – w prostej linii – konieczność przewidywania niebezpieczeństw i reagowanie na zagrożenia. Na szczęście Lucky Luke jest wybitnym strzelcem, a jego dzielny koń Jolly Jumper dorównuje mu inteligencją i sprytem. Obaj wiedzą, jak wyjść cało z opresji, znają pułapki przygotowywane przez przeciwników i radzą sobie w każdej sytuacji. Wszystko musi zakończyć się triumfem Lucky Luke'a – a właściwie człowieka, który poprosił go o pomoc: samotny kowboj jedzie dalej na swoją prerię i trafia na kolejnych potrzebujących wsparcia. Ten system prowadzi do śmiechu odbiorców, wiąże się z powtarzalnością i systematycznością, która podsyca komizm. Śmiech jest bowiem podstawową wartością historii. Uruchamiany na różnych płaszczyznach – przy fabule polega na powtarzalności i przewidywalności rozwiązań. Tu i tak zmiana tła jest potężna, bo rzecz rozgrywa się na wodzie – kowboj na statku to okazja do nowych opowieści i scenek. Sytuacje znane wilkom morskim przefiltrowane przez poetykę Dzikiego Zachodu to zabawa, którą proponują autorzy czytelnikom. Jak zwykle w przypadku przygód Lucky Luke'a będzie tu bardzo dużo drugoplanowych żartów i pomysłów, które ucieszą odbiorców w różnym wieku. Co ważne, humor z tych komiksów się nie starzeje – w dalszym ciągu można znaleźć fanów cyklu wśród przedstawicieli kilku pokoleń. Dzieciom spodoba się coś innego niż dorosłym – ci ostatni będą odczytywać kolejne zabawy intertekstualne i nawiązania do rzeczywistości. Ta opowieść przygotowana została starannie, z dbałością o detale i ze świadomością konwencji. Lucky Luke może doprowadzić do weryfikowania stereotypów, chociaż chyba częściej tylko je podsyca. Jest przy tym sympatyczny, nie papierowy – to zapewni mu przychylność odbiorców. O kresce komiksowej nie ma już co pisać, wiadomo, że przygody Lucky Luke'a to popis rysownika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz