* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 3 grudnia 2019

Przemysław Surma, Jakub Syty: Kubatu. Ani mi się śni!

Egmont, Warszawa 2019.

Zmiana planów

Maskotki są jednoznacznie dobre. Wszystkie dzieci wiedzą, że to powiernicy prawdziwych sekretów, że można im ufać i że chronią przed niebezpieczeństwami. Jednak Przemysław Surma i Jakub Syty próbują trochę odwrócić ten motyw i zasugerować maluchom wielką przygodę – zresztą w kontynuacji pomysłu o ożywieniu zabawek. W czwartym tomie serii Kubatu, „Ani mi się śni”, Kaj musi wrócić do profesora i przekonać go, by ten przestał zajmować się pokazami z fizyki (lepszymi niż sztuczki magiczne, bo możliwymi do powtórzenia w domu!) i wrócił do swojego dawnego wynalazku. Profesorowi udało się kiedyś bowiem wszczepić maskotkom mechaniczne serca – dzięki temu stały się jeszcze bardziej prawdziwe (jakby na przekór świadomości, że dzieci i tak widzą w nich żywe stworzenia i traktują jak partnerów). Ale teraz dawne rozwiązanie ujawnia swoje słabe strony. Znika Dziobato, ukochana zabawka Malwinki. Elwirka, starsza siostra dziewczynki, prosi o pomoc Kaja i Kubatu – bez nich nie da się rozwiązać zagadki. W „Ani mi się śni” pojawia się zatem prosta fabułka oparta niemal na zabiegu rodem z horroru. Miś Pluszatek, maskotka wyrzucona przez jakieś dziecko, do istnienia potrzebuje energii – czerpie ją z innych maskotek, zamieniając się w swoistego wampira. Należy przekonać go, by zaprzestał tego procederu, a przy okazji przywrócić szansę istnienia wykorzystanym przez niego zabawkom (w tym Dziobato). Pluszatek to bardzo czarny charakter w tej bajce – jednak przechodzi metamorfozę, która pozwala uwierzyć, że odtąd wszystko będzie dobrze.

Surma i Syty proponują dzieciom komiks prosty i jednowątkowy. Przygody Kubatu nie mogą być skomplikowane ani w fabule, ani w sposobach tworzenia kadrów, tu liczy się kreskówkowość i czystość przekazu. Istnieje wielkie zagrożenie dla bohaterów (bardziej dla zabawek niż dla dzieci, skoro energia do baterii bierze się z mechanicznych serc kompanów), ale odbiorcy będą silnie przeżywać wydarzenia. To bajka w starym stylu – bez cukierkowości i obiecywania, że wszystko jest piękne: do szczęśliwego finału trzeba dojść, trzeba wypracować sobie możliwość egzystencji spokojnej. Zakończenie jest więc dla dorosłych przewidywalne i mocno moralizatorskie, z kolei dzieciom się spodoba – zniknie bowiem przyczyna strachu. Na dzisiejszym rynku wydawniczym wydaje się, że Syty i Surma wręcz przesadzają z grozą w historyjce – ale na tym właśnie polegają klasyczne fabuły, które do dzisiaj cieszą się wielkim powodzeniem. Zamiast lukrowanego świata – jest wielka przygoda.

„Ani mi się śni” to tomik z dużymi rysunkami pozbawionymi zbędnych szczegółów w kolejnych kadrach. Syty i Surma nie tworzą wielopłaszczyznowej opowieści: owszem, gdzieś w tle przemycają drobiazgi dotyczące relacji międzyludzkich: dlaczego niby Kaj może się poświęcać dla Elwirki albo – komu bardziej potrzebne jest wieczorne wspólne czytanie, tacie czy dziecku – to zagadnienia dodatkowe i urozmaicające opowieść. To komiks dla kilkulatków, starsze dzieci szybko się znudzą jednokierunkowością wysiłków autorów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz