* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 24 lutego 2019

Liane Schneider: Alarm w przedszkolu Zuzi

Media Rodzina, Poznań 2018.

Przez aptekę

Wieloznaczny jest tytuł tej publikacji, która – jako jedna z wielu w bardzo rozbudowanej już serii – przybliża kilkulatkom świat. „Alarm w przedszkolu Zuzi” może kierować wyobraźnię odbiorców na różne obszary skojarzeń. Chodzi natomiast o to najmniej chyba oczywiste. Alarm dotyczy wszy u dzieci. Niemedialność tego zagadnienia wyklucza jego obecność w tytule – a przecież należy dzieciom przedstawić i ten aspekt codzienności, skoro bardzo prawdopodobne jest, że się z nim zetkną. Wszystko zaczyna się od tego, że maluchy bardzo się drapią. Już pobieżna obserwacja wskazuje na poważny problem – na szczęście do szybkiego pokonania. Tyle że rodzicom nie wolno zignorować wiadomości od wychowawczyni. „Alarm wszowy” to informacja, że wszyscy mają zaopatrzyć się w lekarstwo oraz gęsty grzebień, wytruć wszy i wyczesać je z włosów. Cała ta operacja nie należy ani do przesadnie skomplikowanych, ani budzących lęk. Dzieci mogą w dzielności naśladować bohaterkę – wystarczy, że będą posłuszne i nie spróbują uciekać przed bezbolesnymi zabiegami. Żeby pozbyć się wszy, kurację należy powtórzyć po dziesięciu dniach – i na to też się tu odbiorców przygotowuje. Osobnym zagadnieniem staje się sprzątanie: odkurzanie, pranie pościeli, pranie albo zamrażanie ukochanych pluszaków dzieci – tak, żeby i w tej kwestii nie było małych dramatów. Właściwie można się zastanowić, czy historyjka o Zuzi jest potrzebna w zwykłych wieczornych lekturach – czy lepie sięgnąć po nią, kiedy problem zaistnieje, żeby najmłodsi nie czuli lęku przed tym, co ich czeka. Przy okazji autorka rozwiewa wątpliwości: wszy mogą mieć nawet najczystsze dzieci, nie pojawiają się te insekty w wyniku braku higieny. Łatwo się rozprzestrzeniają, dlatego ważne, żeby wszyscy wzięli udział w akcji ich tępienia. A kiedy już dzieci pozbędą się wszy, przedszkolne życie wróci do naturalnego rytmu. Zuzia – nie po raz pierwszy – dowiaduje się, że nie czeka jej nic strasznego ani nieprzyjemnego, że nie ma się czego bać i że nie będzie bolało.

Z taką lekturą nie tylko można przekonać małych odbiorców do użycia lekarstwa i wyczesywania wszy – łatwiej będzie namówić dzieci też na kwarantannę maskotek, bo i one powinny zostać oczyszczone z pasożytów. Bohaterka nie ma co do zasadności tego pomysłu żadnych wątpliwości, więc jej postawa udzieli się także kilkulatkom – i być może będzie to jeden z ważniejszych punktów historyjki. Ta drobna obrazkowa przygoda odnosi się do problemu obecnego wśród najmłodszych, a później coraz rzadziej spotykanego. Uświadamia czytelnikom, że czasami trzeba podjąć konkretne działania, żeby poradzić sobie z kłopotem – ale też że wszystko da się zamienić w miłą zabawę i wspólne spędzanie czasu. W tym kontekście alarm oznaczać będzie wyłącznie błyskawiczną reakcję, brak wątpliwości i wahań. Zuzia, bogatsza o kolejne doświadczenie, sprawi, że mali odbiorcy zapamiętają nawet rodzaje działań do wprowadzenia w życie na wypadek wszowego alarmu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz