* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 27 listopada 2014

Michał Rusinek: Limeryki i inne wariacje

Agora, Warszawa 2014.

Popis

Dopowiedzenie do niepoważnej twórczości Barańczaka, kontynuacja literackich zabaw cenionych (niestety coraz mniej) w środowiskach polonistycznych, odpowiedź na angielską poezję absurdu (wciąż za mało u nas znaną). „Limeryki i inne wariacje” Michała Rusinka to książka, która jest rymotwórczym popisem, dowodem na poczucie humoru autora oraz… szansą na ocalenie utworów, które bez tego funkcjonowałyby jedynie w obiegu nieoficjalnym, docierając do nielicznych – ze stratą dla szerszego grona odbiorców.

Michał Rusinek sięga po gatunki znane (limeryki czy piosenki) i te wykorzystywane wyłącznie przez humorystów do satyrycznych popisów (muzyczne biografioły). Do tego dokłada gatunki użytkowej – rymowane teksty z pocztówek i smsów wysyłanych z wakacji. Za każdym razem próbuje zaskoczyć odbiorców inteligentnym żartem (czasem też wyszukanymi rymami). Tworzy świadomie: puenty zamieszcza w pozycjach rymowych, dąży do uzyskania czystego komizmu – i radzi sobie w roli humorysty doskonale, o czym każdy czytelnik „Limeryków” szybko się przekona. Limeryków – czasem tworzonych podczas wspólnych wypraw z Wisławą Szymborską (nic tak nie pobudza limerykowej kreatywności jak tablice z nazwami mijanych miejscowości) – jest tu sporo, chociaż i tak czytelnicy będą czuć niedosyt. Rusinek imponuje pomysłami na niesztampowe pozdrowienia z wakacji czy wpisy na kartkach świątecznych. Jakby na przekór powszechnemu w dobie internetu grafomaństwu nie ulega pokusom łatwych współbrzmień. Jego warsztatowy kunszt docenią nieliczni. Dowcip jednak – wszyscy odbiorcy tomu „Limeryki i inne wariacje” to publikacja godna podziwu.

Michał Rusinek świetnie się tu bawi. W skondensowanych formach mieści frywolny dowcip (udowadnia, że nie trzeba wulgaryzować tematów damsko-męskich związków, by zasugerować czytelnikom pieprzne treści), rygorystyczną formę wykorzystuje jako dodatkowe utrudnienie – ale i jako czynnik oczyszczający żarty ze zbędnego przegadania. „Limeryki” warto czytać powoli, żeby docenić pomysłowość Rusinka – oraz język jego miniatur. Rusinek umiejętnie operuje absurdem, czasami uderza w naiwne tony (kreując erotyczne życiorysy kolejnych postaci). Nie musi wybierać prawdopodobieństwa – obok pikanterii proponuje więc odbiorcom wyobraźniowe i nieprzewidywalne rozwiązania. Dostarcza tym samym rozrywki umysłowej z nagrodą w postaci dobrych żartów. „Limerykami” można się długo zachwycać: naśladować Rusinka byłoby bardzo trudno.

Autor zadaje kłam twierdzeniom, że satyra jest dziedziną podrzędną wobec literatury. Do gatunków niepoważnych wprowadza erudycyjne wstawki – bawi się elementami z życiorysów największych kompozytorów. Nie brakuje tu też utworów „tradycyjnych” – nie tylko w piosenkach Rusinek daje dowód wyczulenia na subtelności językowe. Poza limerykami dopasowuje rytmy do charakteru humorystycznych przesłań. Sprawia wrażenie twórcy beztrosko bawiącego się rymami i żonglującego dowcipnymi wątkami. Mógłby układać komiczne rymowanki na każdy temat. Zapewnia odbiorcom lekturę niesztampową.

Ilustracje przygotowywane przez Joannę Rusinek przypominają kolaże Wisławy Szymborskiej i angielski humor. Są równie absurdalne co część opowiastek, a do tego powiązane z motywami z limeryków. Klasyczny charakter składników tych prac potęguje jeszcze nonsens rezultatu. „Limeryki i inne wariacje” to książka, która nie zawiedzie wymagających – zachwyci jednak nie tylko polonistów i wielbicieli satyry. Wstęp Joanny Szczęsnej warto zostawić sobie na koniec – pojawi się w nim jeszcze całkiem sporo wierszyków Rusinka (polityczne można było sobie darować, skoro reszta tomiku jest ponadczasowa). Luźna opowieść o tym, jak sprawdzają się literackie żarty w towarzystwie, które potrafi docenić dobry koncept tak samo jak formę – to ciekawe podsumowanie prezentowanych w książce utworów. Michał Rusinek funkcjonuje tu nie jako sekretarz Szymborskiej, a jako świadomy humorysta – nieczęsto zdarza się w dzisiejszych publikacjach takie stężenie inteligentnego żartu. „Limeryki i inne wariacje” to książka objętościowo niezbyt wielka, ale przyciągnie odbiorców na długie godziny. Czytelnicy będą też niecierpliwie czekać na następną porcję dowcipu w wykonaniu tego autora. Rusinek czuje się najlepiej wtedy, gdy sięga po jasno określone reguły zabawy, które dla zwykłych odbiorców stałyby się czynnikiem nie do przejścia. Udowadnia to w najlepszy możliwy sposób.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz