* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 20 grudnia 2012

Bryan Peterson: Lampa błyskowa bez tajemnic

Galaktyka, Warszawa 2012.

Udawane słońce

Kiedy Bryan Peterson sięga po lampę błyskową, przeważnie doświetla modela na zdjęciu tak, że wyraźnie kłóci się pierwszy plan ze światłem zastanym. Dla jednych to zaleta i dowód na możliwości sprzętowe, dla innych – eksperyment, który nie budzi wielkiego entuzjazmu. Ale w tomie „Lampa błyskowa bez tajemnic” tych charakterystycznych dla Petersona gier ze światłem różnych planów jest raczej niewiele, a autor koncentruje się przede wszystkim na temacie naśladowania słońca. Stawia zatem na imitowaną – zresztą udanie – naturalność oświetlenia i przedstawia kilka całkiem niezłych wskazówek. Bo właściwie jeśli ktoś fotografuje dla własnej przyjemności i ma dowolną ilość czasu na zrealizowanie swojego pomysłu, może poczekać na odpowiednie warunki i pogodę. Profesjonalista musi umieć zasugerować promienie słońca w pochmurny dzień, sfotografować pojedynczy kwiat na barwnej łące czy poradzić sobie z problemem „sylwetek” – czarnych, nieoświetlonych kształtów – bo kiedy córka chce zamieścić na facebooku romantyczne zdjęcie z chłopakiem, ojciec i fotograf zawieść nie może.

Uczy Peterson matematyki. Do znudzenia powtarza, jak zmieniać czas naświetlania i przysłonę, jak zmienia się natężenie światła wraz z odległością – i jak to wszystko ze sobą pogodzić. Przypomina te zasady przy każdym zdjęciu – kto pojmie i będzie wiedział, jak sprawdza się to w praktyce, może wskazówki Petersona pominąć. Kto chce się tego nauczyć, może śledzić kolejne uwagi, aż zrozumie wszystko. Chociaż w lekturze mogłoby to wydawać się nużące, Peterson wynagradza matematyczny trud ciekawą narracją, a szczegółowe dane (m.in. dotyczące obiektywu) przerzuca do rozbudowywanych podpisów pod zdjęciami. Chce przede wszystkim przekonać odbiorców do korzystania z trybu manualnego – i przytacza czasem antyprzykłady na automatyczne ustawianie siły błysku, tłumacząc za każdym razem, skąd wziął się błąd na wykonanym w ten sposób zdjęciu. Przyjmuje zatem za cel edukowanie odbiorców w dziedzinie korzystania z lamp błyskowych.

Autor pokazuje jak złe fotografie wykonuje się, zawierzając automatycznym ustawieniom flesza i jednocześnie wyjaśnia, jak zmienić fotograficzny koszmar w przyjemne, klimatyczne ujęcie. Uczy pracy z fleszami i filtrami kolorującymi światło (w użyciu jest przede wszystkim pomarańczowy, ale zdarzył się i fiolet), tłumaczy, jak doświetlić, ale nie prześwietlić modela. Niewątpliwie zaletą tomu jest różnorodność tematyczna prezentowanych kadrów – sporo miejsca zajmują portrety, ale są też krajobrazy czy makrofotografia, a Peterson przy okazji podpowiada pomysły na ciekawe ujęcia (na przykład ożywienie rozpryskującej się wody). Testuje, jak zmienia się efekt po przemyślanym użyciu lampy błyskowej.

Przyjmuje Bryan Peterson najprostszy sposób wskazywania błędów i poprawek – zwykle przedstawia dwa ujęcia – nieudane i ulepszone przez działanie lampy błyskowej. W ten sposób uczula odbiorców na problemy, z jakimi ci na pewno w trakcie pracy się spotkają. Wskazuje, jak budować klimat poszczególnych ujęć bez wymyślnych źródeł światła i modyfikatorów. Dzieli się z odbiorcami swoimi doświadczeniami (a często jako modelki występują jego córki i żona), pisze z humorem w tonie swobodnym – nie chce stawiać się w pozycji nauczyciela i mentora, raczej starszego kolegi, który chętnie służy dobrą radą i poleca tylko to, co sam już dokładnie sprawdził. „Lampa błyskowa bez tajemnic” – kolejny tom dobrego fotograficznego cyklu – prezentuje się całkiem interesująco, nawet jeśli nie wszystkich kusi stosowanie fleszy w pracy fotografa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz