* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 6 czerwca 2010

Mariusz Niemycki: Kłopotek wyrusza w świat

Skrzat, Kraków 2010.

Z życia skrzata

Podobieństwo Kłopotka do Żabcia, bohatera wcześniejszych książeczek Mariusza Niemyckiego, jest oczywiste: w obu przypadkach mamy do czynienia z psotnym i wesołym dzieckiem (w „Żabciach” – potomkiem płaza, w „Kłopotkach” – skrzata), które na własną rękę odkrywa świat, nierzadko popadając przy tym w niegroźne tarapaty. Przygody dzielnych bohaterów zawsze kończą się dobrze i dostarczają młodym odbiorcom rozrywki. Mariusz Niemycki na szczęście nie powtarza sam siebie, nie brakuje mu wyobraźni. Cały czas szuka nowych rozwiązań, sprawdza możliwości, jakie daje mu klasyczna literatura czwarta. Pisze bajki, które spokojnie polecić można maluchom, a przy okazji tradycyjnych schematów fabularnych testuje formę. Dzięki kolejnym eksperymentom ten autor nie znudzi ani dzieci, ani ich rodziców.

„Kłopotek wyrusza w świat” to drugi tom przygód niesfornego i budzącego sympatię skrzata. Jak w pierwszej części – oraz obu „Żabciach”, na książkę składają się trzy opowiastki. W „Skrzacim straszydle” bohater przypadkowo dowiaduje się, że trzy lisy planują napaść na miłą rodzinkę – niestety starsi nie dają wiary rewelacjom Kłopotka, skrzat musi więc wziąć sprawy w swoje ręce i samodzielnie wypracować rozwiązanie problemu. „Skrzat włóczęga” to ponowny ukłon w stronę literackiej przeszłości – Kłopotek, jak niedawno Żabcio, wyrusza w świat, a test samodzielności kończy się zabawną przygodą. Wodze fantazji popuszcza też Niemycki w ostatniej bajce, „Skrzat i smok”, pozwala bowiem bohaterowi na spotkanie ze Smokiem Wawelskim – i to nie tylko tym, pod którym fotografują się dziś w Krakowie wycieczki.

Mariusz Niemycki staje się jednym z ciekawszych pisarzy dla najmłodszych. Nie odkrywa nowych dróg, nie próbuje szokować czy udziwniać swoich tekstów – tworzy za to rzetelne, naprawdę dobre bajki, z czytelnym, ale nienachalnie wyprowadzonym przesłaniem. Awanturnicze przygody łagodzi happy endem – a i parasolem ochronnym roztaczanym nad młodym bohaterem. Z postacią łatwo się będzie maluchom identyfikować – Kłopotek to przecież uosobienie pomysłów maluchów. Książki Niemyckiego dostarczają rozrywki, a przy okazji zawierają istotne dla odbiorców przestrogi. Kłopotek często bywa nieposłuszny czy zbuntowany, wiele jego doświadczeń płynie właśnie z przeciwstawienia się starszym – nic dziwnego, że dostaje różne nauczki.

Niemycki urozmaica klasyczne w duchu bajki zabawą formą. O Żabciu pisał regularnym wierszem, dość swobodnie czując się w zamykaniu historyjek w silnie zrytmizowanych zwrotkach. W „Kłopotku” zdecydował się na zabieg kuszący i efektowny, choć momentami wymuszający rozwiązania tekstowe. Nie ma tu tradycyjnego podziału na zwrotki, z daleka bajki z tomiku „Kłopotek wyrusza w świat” wyglądają jak pisane prozą. Okazuje się jednak, że Niemycki spaja swoją historię rymami, wprowadzanymi jak w dwunastozgłoskowcu, zachowuje też w miarę stały układ sylab, przez co bajki zyskują niespodziewanie jednostajny rytm. Przypomina to dawne, przekazywane ustnie opowieści, ale bywa też utrudnieniem – jeśli rodzic podczas czytania dziecku zgubi się w którymś momencie, zadziwią go rozmaite stylistyczne zabiegi podporządkowujące fabułę rytmowi. Zwłaszcza że lekturę prowadzić można na dwa sposoby – sugerując się wewnętrznym, naddanym tempem historyjek – lub też – zgodnie z prozatorskim zapisem i sensem książki. Nie ma podziału na wersy, który ułatwiałby odnalezienie się w tekście, nie ma klauzul, sygnalizujących stały rytm. Wspólne czytanie może zatem stać się także wyzwaniem – wyzwaniem, które warto podjąć. Książka spodoba się dzieciom właśnie ze względu na ten kuszący rytm, a i z uwagi na ilość atrakcyjnych wydarzeń.

Łukasz Ryłko tym razem postawił w ilustracjach na zabawę z kolorami i plamami światła. Postacie na jego obrazkach w dalszym ciągu są narysowane wyraźnie, sporo tu dodatków i kreskowych uzupełnień – nie oglądamy zwykłego konturu wypełnionego kolorem, a naprawdę szczegółowo dopracowane kształty. Częściej jednak niż wcześniej wygasza Ryłko różnice barw i kontrasty, a zamiast oczywistych schematów, uwodzi migotliwymi scenkami.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz