* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

poniedziałek, 7 czerwca 2010

Olivier Adam: Droga pod wiatr

WNK, Warszawa 2010.

Gdy matka odejdzie

Temat, który w „Drodze pod wiatr” porusza Olivier Adam, sam w sobie jest szokujący i nakłania do zadawania pytań o istotę więzi międzyludzkich – z czasem mógłby przerodzić się w materiał na powieść kryminalną, ale autor woli prezentować komplikacje psychologiczne. W efekcie książka – być może za sprawą zdystansowanej narracji – sprawia wrażenie zimnej. W „Drodze pod wiatr” swój prywatny dramat przeżywa Paweł Anderen – pisarz i tekściarz, nieodnoszący w zawodzie spektakularnych sukcesów. Paweł Anderen jest ojcem dwójki kilkulatków, Meli i Klemensa – oraz mężem Sary. Właściwie: był mężem Sary, bo pewnego dnia kobieta nie wróciła do domu, przestała się kontaktować z maluchami i zniknęła bez śladu. Bohater musi zająć się dziećmi i zapewnić im utrzymanie. Podejmuje – nielegalnie – pracę w firmie brata i próbuje ułożyć sobie życie, nie tracąc irracjonalnej nadziei na powrót żony. Tymczasem koi lęki potomstwa, podtrzymuje przyjaźnie i pomaga ludziom, których spotyka na swojej drodze – ale ma też skłonności do wpadania w tarapaty. Jest porywczy i nie zastanawia się nad konsekwencjami swoich działań. Okazuje się, że śledczy łączą Pawła z trzema niewyjaśnionymi zniknięciami ludzi…

Tym, co uderza podczas lektury, jest chłód. Paweł jako narrator w tej historii niemal całkowicie rezygnuje z ujawniania emocji. Wyprany z uczuć bohater mówi wprawdzie o wielkiej miłości do żony, o tęsknocie, o trosce o dzieci i zmartwieniach przyjaciół – ale za deklaracjami nie idzie modyfikowanie stylu, zupełnie jakby Olivier Adam nie chciał podtrzymywać zainteresowania czytelników fabułą czy konkretnymi wydarzeniami, a próbował zaakcentować istotę samych problemów. Odbiorcy mogą czuć się nieco zdezorientowani, jako że autor odrzuca klisze i stereotypy. Wprowadza na scenę wulgarną i agresywną dziewczynę, która nikomu nie przypadnie do gustu – i nagle mówi o rodzącym się do niej uczuciu – szybko zresztą dziewczyna zniknie z pierwszego planu. Takich gier pisarza z czytelnikami będzie w tej powieści wiele. „Droga pod wiatr” nie ma bowiem stać się przyjemnym czytadłem, a drażniącą, pełną trudnych pytań powieścią psychologiczną. Olivier Adam nie oszczędza swoich bohaterów, portretuje ich w sytuacjach ekstremalnych lub przynajmniej niełatwych do rozwiązania. Przedszkolanka nie potrafi dać sobie rady z nieposłusznym dzieckiem, zaprzyjaźnione małżeństwo nie może mieć potomstwa i jedyną szansą na zrealizowanie marzeń jest… niewierność kobiety, córka ma dosyć ojca i reaguje na wszystko wściekłością, a sąsiadka akceptuje luźny, oparty na przyjaźni i seksie związek. Poza tym nikt nie umie pomóc dziecku, które po zniknięciu matki zamyka się w sobie. W „Drodze pod wiatr” rozmaitych wątków tego rodzaju znajdzie się mnóstwo, a cechą charakterystyczną historii jest wprowadzanie nietypowych rozwiązań.

Trzy stałe motywy powracają jako kanwa kolejnych rozdziałów: autor skupia się na dzieciach, pozbawionych matki, na sympatycznym nie wiadomo czemu przedstawicielu władz śledczych oraz na kursantach, przygotowujących się do egzaminu na prawo jazdy. Paweł robi wszystko, by zachować pozory zwyczajnego życia, by nie dopuścić do siebie niewesołych myśli.

Rytm narracji wydaje się być lekko poetyzowany, jakby bohater-opowiadacz stawiał na zmysłowość opisów. Nie chce autor wyraźnie komplikować i tak już zagmatwanych losów postaci, a przy tym zależy mu chyba, by „Droga pod wiatr” nie wybrzmiewała jak zestaw przypadkowo zebranych, mniej lub bardziej oryginalnych kwestii i trosk. Tłumaczka mogła spokojnie zrezygnować ze spolszczanych imion, zwłaszcza że nazwiska (i całe otoczenie) pozostają w oryginalnym kształcie.
Olivier Adam proponuje czytelnikom książkę-wyzwanie, powieść, która dostarczy nie tylko szeregu wzruszeń i tematów do refleksji, ale też urzeknie surowym pięknem. Chociaż dałoby się na bazie tej historii zbudować kilka publikacji rozrywkowych, nie o łatwe wrażenia tu chodzi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz