* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 6 sierpnia 2016

Anita Głowińska: Kicia Kocia i Nunuś. Na nocniku

Media Rodzina, Poznań 2016.

Lekcja

Dawno minęły czasy, w których sprawy fizjologii były w książeczkach dla dzieci tematem tabu. Teraz autorzy prześcigają się w wyjaśnianiu najmłodszym, jak korzystać z nocnika. Szczególnie upodobali sobie w roli bajkowych nauczycieli starsze rodzeństwo: dzieci mają sporo cierpliwości, a że jeszcze niedawno same przeszły przez podobne doświadczenie, wiedzą, jak postąpić. Do tego zawsze są niekwestionowanymi autorytetami dla malców – to prawda, która się nie zmienia.

Anita Głowińska wprowadza na rynek kolejną podserię, tym razem kierowaną do grupy młodszej niż fani Kici Koci. Nie oznacza to rozstania z ulubioną bohaterką: Kicia Kocia i Nunuś to seria kartonowych książeczek edukacyjno-rozrywkowych dla najmłodszych odbiorców – prym dalej wiedzie tu sama Kicia Kocia. Opiekuje się ona malutkim Nunusiem, przy którym wypada na mądrzejszą i dojrzalszą. Sprawdza się jako opiekunka, ale też jako towarzyszka zabaw. Tomik „Na nocniku” dobrze pokazuje kontrast między berbeciem i kilkulatką. Nunuś jeszcze nie mówi i często zachowuje się nierozsądnie – ale Kicia Kocia jest wobec braciszka bardzo wyrozumiała. Ma czas, by tolerować jego pomysły, nie musi przejmować roli wymagających dorosłych. Nic dziwnego, że Nunuś uwielbia z nią przebywać.

W „Na nocniku” liczy się powtarzanie. Kicia Kocia bez przerwy przypomina, że do nocnika robi się siusiu – mówi to po każdej próbie wykorzystania przedmiotu niezgodnie z planem (a Nunuś jest przy tym bardzo kreatywny). Same słowa jednak nie wystarczają, Nunuś moczy spodenki. Teraz bohaterka przechodzi już do działania – sadza brata na nocniku, daje mu sok, podlewa kwiatek – oboje cieszą się, gdy w nocniku znajdzie się to, co powinno się znaleźć. Tak Nunuś staje się wzorem dla maluchów, a Anita Głowińska pokazuje, o co właściwie chodzi z tym nocnikiem. Nie jest to może szczyt wyrafinowania, ale chodzi w końcu o trafienie do dzieci. Dlatego też autorka posługuje się językiem znanym najmłodszym. O Nunusiu pisze się tylko w trzeciej osobie („Nunusiowi chce się pić”, „Nunuś ogląda książeczkę”), żeby odbiorcy zrozumieli, co oglądają na rysunkach. Stąd też biorą się zdrobnienia, czy samo „siusiu”.

„Kicia Kocia i Nunuś. Na nocniku” to książeczka kartonowa i odrobinę mniejsza w formacie niż tradycyjne Kicie Kocie, ma też oczywiście zaokrąglone rogi, żeby dzieci nie zrobiły sobie krzywdy. Anita Głowińska stawia na rysunki w stylu, który przyniósł jej największą popularność – i który stał się wyznacznikiem cyklu. Postacie są tu zawieszone w powietrzu, rzadko dodaje się do tła jakiś element (na przykład okno), mają skupiać na sobie uwagę maluchów. Autorka wybiera proste ale wyraziste kształty i taki sposób malowania, by widoczne były grube ślady farby. W ten sposób Głowińska sugeruje dzieciom, że same mogą wziąć się do malowania. Kicia Kocia jest uroczo naiwna, to zachęta do oglądania książeczki: wiadomo już, że ta bohaterka przyciągnie małych odbiorców, Głowińskiej udaje się bez trudu przekonać do siebie dzieci i tę pozycję teraz wykorzystuje, by rozwinąć serię o kolejną, drugą już odnogę.

W tym wypadku Nunuś nie ma przeżywać wymyślonych przygód – powinien doświadczyć czegoś charakterystycznego dla najmłodszych. Rodzice mogą posługiwać się narracją prowadzoną przez Anitę Głowińską lub samodzielnie opisywać sytuacje prezentowane na czytelnych rysunkach. Małe dzieci zyskują kolejnego bohatera – reprezentanta ich potrzeb i spraw. Anita Głowińska w odróżnieniu od twórców typowych picture booków nie ogranicza warstwy opisowej – dość dużo tu słownych komentarzy, chociaż dla maluchów najważniejsze będą dane z ilustracji. Anita Głowińska nie ogląda się na innych, dobrze wie, czego potrzebują dzieci. Jej tomik – chociaż użytkowy i dla maluchów – jest starannie przygotowany, pełny humoru i pięknych kolorów, które na pewno przyciągną najmłodszych – tak samo zresztą jak i temat historyjki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz