* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Ewa Kozyra-Pawlak: Szopięta

Nasza Księgarnia, Warszawa 2016.

Przygoda z materiału

I dzieci, i dorośli będą cmokać z zachwytu nad „Szopiętami” Ewy Kozyry-Pawlak, trzecim już po „Ja, Bobik” i „Liczypieskach” tomiku z materiałowymi ilustracjami. Bo to, czego niektórzy nie potrafią nawet narysować, Ewa Kozyra-Pawlak wycina z różnych tkanin, tworząc niezapomniane picture booki. Same historyjki także pozostają wartościowe i ważne dla odbiorców, ale stanowią dodatek do przepięknych ilustracji. Szopy mają nie tylko zawadiackie miny, małe łapki i paski na ogonkach, mają też wymyślne ubranka, a przebywają w otoczeniu dopracowanym do perfekcji. Materiałowe drzewa mają materiałowe listki, a na materiałowej trawie widać poszczególne kępki wyszywane zieloną nicią. Materiałowe spinacze do bielizny przytrzymują pranie na sznurze, a materiałowa pralka ma w bębnie materiałowe pranie (i to niejedno). Tu można nawet zdmuchiwać materiałowe dmuchawce i brudzić się materiałowym błotem, pojawi się materiałowa mucha i miotełka do kurzu zrobiona z nitek (ma nawet uchwyt, żeby można było ją odwiesić na miejsce). Samą historyjkę da się przeczytać i wyłowić z niej sens w kilka minut, ale prawdziwa zabawa to odkrywanie graficznych detali w świecie szopów.

Szopy pracze zajmują się praniem, czyszczeniem, pucowaniem, sprzątaniem, odkurzaniem, myciem i porządkowaniem wszystkiego. A przynajmniej te dorosłe szopy, mama i tata. Dzieci chciałyby się z nimi pobawić, ale rodzice są wciąż zajęci (i nic dziwnego, skoro osobno piorą prani białe, zielone, czerwone, niebieskie czy żółte). Lisica chce z małych szopiąt mieć darmową pomoc domową, porywa więc bohaterów. Kozyra-Pawlak znalazła w tej historii miejsce na różne rodzaje emocji, a i na różne tematy: inaczej wygląda codzienność z perspektywy dorosłego, inaczej z punktu widzenia dziecka, każdy ma inne priorytety, ale rodzina powinna umieć to wszystko pogodzić. W przypadku szopów trzeba wstrząsu, żeby bohaterowie pojęli, co liczy się najbardziej. To aspekt pouczający dla dzieci i dla rodziców. Ewa Kozyra-Pawlak nie stroni też od dowcipu, i to zarówno w tekście, jak i w obrazkach. Rodzice płaczą jak bobry do suchego lub mokrego (na zimno) prania, mały szop jeździ na odkurzaczu, a biedronka chce wyjeść z talerza trochę sałatki. Tu każdy element świata szopów jest dopracowany do perfekcji (i uprawdziwia go): fartuszki mają koronkowe falbanki, a krzesła – ładne wykończenia, lina do prania zawiązana jest na kokardkę na drzewie, a czasem ugina się pod ciężarem szopiąt. W pralce znajdują się różne prania. Te ilustracje oglądać można w nieskończoność, żeby odkrywać pomysły autorki – przez cały czas będą tak samo imponujące i równie urocze. Szopy i składniki ich otoczenia są wycinane naprawdę misternie i z wyraźnym pomysłem na działanie. Ale przy odbiorze nie myśli się o ogromie pracy i wysiłku: tu liczy się efekt absolutnej prawdziwości. Oglądanie tych obrazków jest jak śledzenie kreskówki. Dzieci dostają nowy pomysł na ozdabianie książki, nie każdemu dostępny (wszyscy chętni mogą przecież przygotować własne szopy z filcu, ale pytanie, komu ta sztuka się uda), dorośli – fantastyczne urozmaicenie lektur dla pociech. To książka, którą chce się mieć na półce choćby po to, żeby co pewien czas do niej zaglądać i podziwiać precyzyjnie przygotowywane scenki z życia szopów. „Szopięta” to kolejna historyjka, którą Ewa Kozyra-Pawlak pokazuje, że nie ma sobie równych w temacie ilustrowania (i tworzenia) autorskich książeczek dla maluchów. „Szopięta” to eksplozja humoru i kolorów, królestwo pięknych detali i jakość nie do pobicia. Ta książka zwraca na siebie uwagę i to nie tylko najmłodszych. A warto też pamiętać, że autorka przesłanie kieruje w tym wypadku nie tylko do dziecięcego grona odbiorców. Wie, że do „Szopiąt” dorośli też zajrzą, więc ma dla nich pewną istotną wskazówkę. Potem pozostaje zabawa w podziwianie i oglądanie cudownego tomiku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz