* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

poniedziałek, 6 maja 2013

Dariusz Rekosz: Skarb królów

W.A.B., Warszawa 2013.

Szybka akcja

Dariusz Rekosz pisze „Skarb królów” dla niecierpliwych poszukiwaczy przygód. Wyraźnie nie ma ochoty na celebrowanie atmosfery tajemniczości czy też na mnożenie pytań, woli przedstawić odbiorcom samo śledztwo pozbawione wszelkich ozdobników. Tłem dla rozwoju wydarzeń staje się zalążek związku taty bohatera oraz nauczycielki – ale i tu Rekosz nie próbuje zaangażować czytelników emocjonalnie, zależy mu za to na konkretach i sprincie narracyjnym. Nawet w samej sferze kryminalnej nie szuka prawdopodobieństwa: pozwala postaciom ratować Szczerbiec. Nie dość zatem, że wprowadza przestępstwa na wielką skalę i ogranicza grono niosących pomoc do laików, to jeszcze upraszczaniem codzienności osłabia więź z młodym bohaterem, Wojtkiem. Ale Rekoszowi nie chodzi o literaturę, która będzie zachwycać sposobem prowadzenia narracji, klimatem czy trafnością spostrzeżeń. Tu liczy się sensacyjność i akcja, na nic więcej autor nie ma czasu.

Bezwzględny Niemiec usiłuje wykraść z muzeum prawdziwy skarb. Informacje są zakodowane w starej książce znajdującej się w zbiorach antykwariusza, taty Wojtka. Rekosz wykorzystuje schematy znane już z młodzieżowych powieści przygodowych i wcale nie szuka dla nich nowego zastosowania. Wie, że to, co sprawdzone, nie zawiedzie i teraz. Nowatorskim akcentem w jego tomie staje się za to dość eksperymentalne odarcie fabuły z rozmaitych ozdobników i upiększaczy – a nawet upraszczanie samej kryminalnej intrygi. Nie oznacza to, że bohaterowie działają w próżni. Wojtek zyskuje poparcie zakochanej w nim Małgosi (rezolutna dziewczyna zupełnie traci głowę dla kolegi), a nauczycielka historii grawituje w kierunku samotnego taty Wojtka. Nikt nie zwraca uwagi na ewentualne przyszłe komplikacje, a związek dorosłych pozbawiony jest gestów romantycznych czy choćby wyjaśniających chęć wspólnego życia. Nauczycielka i antykwariusz zachowują się tak, jakby musieli zostać ze sobą: nie zastanawiają się nad tym, nie analizują uczuć i nie flirtują. Należą w końcu do pokolenia, które – według odbiorców – nie ma już szans na przeżywanie wielkich miłości (poza tym grupę docelową Rekosza obrazy romantyczne raczej by odstraszyły). Rekosz za to sięga po nieograny jeszcze motyw: mama Wojtka odeszła, nie przejmując się ani rodziną, ani własnym rozwodem. Chłopak nie ukrywa złości i rozczarowania, a autor zyskuje dzięki temu pewność, że bohater nie przeciwstawi się nowej partnerce ojca. Sercowe komplikacje są w kryminale dla młodzieży niepotrzebne.

Najpierw zagadki i stosunkowo szybkie rozwiązania, potem działania i śledztwo, jeszcze później konfrontacja z przestępcami, porwania i negocjacje – Dariusz Rekosz nie rozdrabnia się na mniej istotne zagadnienia. Tworzy książkę dla tych, którzy ogólnie za czytaniem nie przepadają, a już na pewno są przeciwni odchodzeniu od atrakcyjnych tematów na rzecz opisów czy charakterystyk. Szkielet fabuły owija Rekosz błyskawicznymi i prostymi scenkami, zdarza mu się, że zarzuca po drodze puenty do opowieści, nakreśla sytuacje zupełnie bez celu, by za chwilę zmienić miejsce akcji. Nie popisuje się pod względem stylistycznym – woli nie zwracać niczyjej uwagi na język, chce, by pomysły na intrygę broniły się same. Z jednej strony nawiązuje do klasyki literatury przygodowej, z drugiej natomiast upraszcza i odrzuca wszystko to, na co dzisiejszy odbiorca – przyzwyczajony do stylu pop i karmiony medialną papką – nie ma ochoty. Wydaje się, że Rekosz nawet nie chce wywoływać jasno określonych reakcji u czytelników – nie rozśmiesza ich i nie próbuje przestraszyć, podaje rozwiązania, nie wzrusza interpersonalnymi relacjami… Tworzy modelowy przykład opowieści akcji oddalającej się od typowych książkowych prezentacji wątków młodzieżowo-sensacyjnych. Przekona tych, którzy lubią telewizję – za to niekoniecznie ucieszy odbiorców, którzy nauczyli się przeżywać wydarzenia razem z postaciami. W narracji Rekosza przygody brzmią jak tworzone w laboratorium, odległe od zwykłego życia. Skoro jednak autor pisze dla mniej wyrobionej literacko publiczności, jego uproszczenia nie powinny przeszkadzać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz