* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 4 maja 2013

Simon Spence: Depeche Mode. I just can't get enough. Narodziny ikony

Pascal, Bielsko-Biała 2013.

Do idola

Moda na biografie muzyków i monografie zespołów trwa – wydaje się, że odbiorcy pragną zebranych w jednym miejscu informacji o ulubionych grupach nawet wtedy, gdy historia zespołu tworzy się na ich oczach. Nie mają cierpliwości, by czekać na wyraźne cezury, wybierają materiały niedomknięte, pozbawione jeszcze wyrazistej puenty. To spore wyzwanie dla autorów takich publikacji – w kształtowaniu dramaturgii opowieści zabraknąć bowiem może finałowego akcentu, a dzieło za pewien czas będzie musiało zostać uzupełnione.

Simon Spence o Depeche Mode pisze z perspektywy dziennikarza muzycznego, fana i przyjaciela. Rezygnuje przy tym z najbardziej standardowych procedur badawczych i kwerend – to, co o zespole już napisano, a także wywiady, jakich muzycy z Depeche Mode udzielali, odrzuca. Nie chce z tomu zrobić zlepku wycinków prasowych i cudzych tez. Zamiast tego proponuje własną podróż przez historię zespołu, spojrzenie najbliższych i analizy miejsc, czasów oraz warunków do tworzenia.

Książka rozpoczyna się – jak na monografię zespołu – nietypowo, bo od historii miasta, w którym narodziła się grupa. Spence uważa, że nietypowe rozwiązania (społeczne i urbanistyczne) musiały mocno wpłynąć na pokolenie dorastające w nowych warunkach. Przygląda się więc z uwagą kolejnym pomysłom na zagospodarowanie przestrzeni, sprawdzając, jak warunkowały one życie kulturalne społeczności. Wyciąga daleko idące wnioski, gdy próbuje charakteryzować młodych ludzi właściwie pozbawionych szans na odnoszenie sukcesów. Z czasem w opowieść o mieście włącza głosy dotyczące muzyki. Nagle okazuje się, że nie ma większego znaczenia, co reprezentuje dany zespół: młodzieży wystarczy, że gra na żywo i zapewnia rozrywkę. na takim tle pokazuje pierwsze występy nastolatków, którzy niedługo zaczną grać jako Depeche Mode – i staną się ikoną kultury.

Wyjście z miejskiej przestrzeni oznacza dla autora przeskok do artystycznych decyzji grupy. Teraz może pokazywać, jak jego bohaterowie chcieli wpływać na repertuar, gdzie plasowały się ich muzyczne poszukiwania i inspiracje, a także – jak układały się relacje w zespole. Tu już rytm wyznaczają kolejne single i płyty, a także trasy koncertowe. Ale Simon Spence przez całą książkę ogląda zespół nie od strony publiczności, a zza kulis. Definiuje Depeche Mode dzięki rozmowom z ich bliskimi, kolegami, przyjaciółmi i dziewczynami. Często udziela im głosu i pozwala opowiadać o prywatnych kontaktach. Znajduje całkiem sporo miejsca na wspomnienia z czasów szkolnych, próbuje też dotrzeć do charakterystyk i charakterów postaci. Mniej za to skupia się na działaniach – niemożliwe byłoby odtworzenie kolejnych kroków w zakładaniu zespołu, więc rolę wypełniających przeszłość drobiazgów przejmują anegdoty przytaczane przez osoby z kręgu przyjaciół Depeche Mode. Dla autora istotna jest też atmosfera klubów, styl bycia artystów i ich twórcze poszukiwania – stawia to ponad sensacje czy niesnaski. W Depeche Mode interesuje go powiązanie muzyki z obrazem kultury oraz tendencjami społecznymi, chce odczytywać zespół jako kulturowe zjawisko – a przy okazji pokazać co ciekawsze artystyczne wybory, o których masowa publiczność zbyt chętnie zapomina. Precyzyjnie odtwarza również „techniczne” prace nad płytami czy koncertami, opowiada o sposobach rejestrowania dźwięku, o okładkach płyt, rozmawia oświetleniowcami, akustykami i grafikami. Uwolniony od bagażu tekstów i wywiadów, przeprowadza swoje rozmowy z lekkością i jasno określonym celem. Wypowiedzi rozmówców wplata do narracji tak, aby nie pojawiały się zgrzyty w spójnej i wartkiej opowieści.

A finał – przynajmniej polskim czytelnikom – dopowiada Piotr Metz, który swój krótki epilog kończy wyrazistym uderzeniem, trochę symbolicznym. Książka o Depeche Mode nie jest monografią ikony, nie jest też pomnikiem wystawianym zespołowi, który zrobił światową karierę. To opowieść o muzycznych poszukiwaniach i próbach odnalezienia własnego miejsca na scenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz