* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 3 sierpnia 2011

Joanna Onoszko: Seretne życie motyli

Znak, Kraków 2011.

Kłótnie na szczycie

Do lektury „Sekretnego życia motyli” warto przystąpić z praktyką w czytaniu literatury górskiej, albo ze znajomością terminów i zwrotów używanych przy wspinaczce – bo wprawdzie Joanna Onoszko słowniczek pojęć na końcu książki podaje, ale nie zawsze chce się z niego korzystać. W końcu w tej powieści nie chodzi o wrażenia sportowe, a o emocje zupełnie innego rodzaju – i na dobrą sprawę akcja mogłaby się rozgrywać gdzie indziej bez szkody dla całości. Autorka jednak potrzebowała postawić swoich bohaterów przed ekstremalnymi wyzwaniami… w ekstremalnych sytuacjach. I zaproponowała opowieść ostrą, bezkompromisową, o drażniącej narracji. Nie mogło być inaczej, skoro rozprawia się w niej z paroma przedawniającymi się zwyczajami i nowe światło rzuca na wyczyny współczesnych wspinaczy. Ale, powtarzam, nie o wspinaczkę naprawdę tu chodzi, a o toksyczny związek, który może zrujnować nawet przyjaźń.

Stefan i Liza wybierają się na Grenlandię, by stworzyć film dokumentalny o swojej dawnej wyprawie (a w marzeniach Lizy także i o miłości). Udział w tym przedsięwzięciu proponują Norze i Alkowi, przyjaciołom, którzy do tej pory nie przeżywali tak kolorowych przygód i momentami skrycie zazdrościli parze, która realizowała swoje marzenia. Tyle że rzeczywistość okazuje się tak bardzo różna od wyobrażeń, jak to możliwe. Stefan jest despotą, któremu nie chce się pracować i który tylko wydaje rozkazy. Swoimi humorami terroryzuje wszystkich. W dodatku zdjęcia, które wykonuje i kręcone sceny składają się wyłącznie z tricków i oszustw, nie mają nic wspólnego z prawdziwą wspinaczką. Mężczyzna, który udawał bohatera i barwne opowieści dokumentował atrakcyjnymi fotografiami, nie ma pojęcia o alpinizmie – co nie przeszkadza mu sprzedawać podrasowanych relacji do specjalistycznych magazynów. W tle rozgrywa się dramat zdominowanej Lizy, która nie chce i nie potrafi uwolnić się od małego, zakompleksionego człowieczka.

Joanna Onoszko wzięła na warsztat temat trudny i delikatny. Z jednej strony próbuje wzniecić dyskusję o szczerości i honorze we wspinaczce, chce zawalczyć z komercjalizowaniem tego sportu i odrzucaniem dawnych ideałów, z drugiej strony natomiast pokazuje mały fragment destrukcyjnego związku. W oba zagadnienia wtrąca czytelników bez uprzedzenia i bez wcześniejszego przygotowania: ci, którzy dotąd nie mieli do czynienia z tematem alpinizmu, nie oswoją się z nim i teraz, i nie pojmą świata, który kształtuje relacje między bohaterami. Wielu odbiorcom będzie też trudno zaakceptować fakt dominacji Stefana i podporządkowanej postawy reszty jego ekipy: od samego początku Stefan jawi się jako despota i furiat, kapryśny, leniwy i nieprzyjemny – brakuje uzasadnienia dla jego posłuchu wśród załogi, przyczyn wpływu, jaki mężczyzna wywiera na innych. Onoszko postawiła na behawioralną historię, nie zajmuje się psychologicznymi aspektami zachowania Lizy, pokazuje tylko jej reakcje, a to może wypaść ostatecznie nie dość przekonująco, jakby nie była to opowieść o kacie i jego ofierze, ale o parze katów, z których jeden na początku ukrywa swoje prawdziwe oblicze. To mylące, chociaż zapewnia odświeżone podejście do tematu toksycznych par.

W narracji jest ta historia pozbawiona emocji – przynajmniej teoretycznie, bo przeważają tu krótkie frazy, pełne agresji i niezgody na prezentowane sceny. Sporo tu wulgaryzmów, stanowiących między innymi podstawę wypowiedzi Stefana (i wywołujących pytanie o przyczyny jego autorytetu), mnóstwo żargonu alpinistów. Joanna Onoszko nie chce ugładzonej i grzecznej opowieści, woli wzbudzać niepokój i fabułą, i sposobem jej prezentowania. To się jej udaje, a lektura wywołuje sporo pytań i emocjonalnych reakcji. „Sekretne życie motyli” nie jest rozrywkową i lekką powiastką, ale stawia ważne pytania.

11 komentarzy:

  1. Ciekawe jak się rozwinie sytuacja związana z ta książką: http://davidkaszlikowski.wordpress.com/2011/08/04/postanowienie-sadu-ws-ksiazki-oszustwa/

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy12/8/11 12:03

    może stawia ważne pytania, ale stawia je w odrażający sposób; to co wychodzi wszystkimi szwami, to zawiśc i chęć zemsty- za co, za ciekawsze życie? Za większe umiejętności? a może "nic nie jest straszniejsze od furii wzgardzonej kobiety"?
    To niestety klasyka środowiska wspinaczkowego; prawdziwy alpinista, to martwy alpinista, a tym żyjącym, i co gorsza, lepszym- dowalić, dowalić... straszne i wstrętne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy15/8/11 02:11

    język tej ksiązki jest rażąco ubogi. Źle się to czyta.Czuje sie w każdym zdaniu emocje i chęć dokopania "bohaterowi". To chyba główna ,obok wpływów z jej wydania , motywacja do napisania tej książki. Z taką intencją mozna napisać tylko złą książkę. Nuda,żenada,zero wartości.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie zmienia to faktu, że dla czytelników z zewnątrz nie liczą się prywatne porachunki i intencje autora, a efekt, który dostają do ręki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Na mnie książka zrobiła duże wrażenie, chociaż historia pewnie i jest trochę przejaskrawiona. Jednak intuicja mi podpowiada, że musi być w tym coś na rzeczy. Nie mam nic wspólnego z polskim alpinizmem, ale przypuszczam, że w środowisku pewnie zagrzmi. A poza tym odnośnie samej recenzji, to chciałam nieśmiało zauważyć, że moim zdaniem zdradza ona zbyt dużo informacji o fabule, co potencjalnym czytelnikom może odebrać trochę chęć czytania. Moim zdaniem po książkę zdecydowanie warto sięgnąć. Pozdrawiam serdecznie Ania

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy1/9/11 13:45

    Ja jej na 100% nie kupię z przyczyn moralnych. Jeżeli autorka chciała wskazać oszustów, powinna była wystąpić oficjalnie. Takie "dziury nie zrobić a krew wypić" to dla mnie dno moralne. Zniszczyć komuś źródło dochodu i zdobić z tego niszczenia sobie swoje źródełko mi się nie podoba. Ci opisani żyli z wydawania zdjęć, dotacji sponsorów. Teraz nie mają z czego żyć, a pani Onoszko staje "niewinna". Nie znoszę takich ludzi. To klasyczna podłość.

    OdpowiedzUsuń
  7. Idąc tym tropem myślenia - lepiej przymykać oczy na złodzieja, żeby nie zniszczyć mu źródła dochodu?
    Po raz kolejny apeluję do wszystkich sprawiedliwych o podpisywanie się pod własnymi poglądami.

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy15/9/11 12:38

    Iza
    Nie masz racji. Jeśli napotykasz złodzieja i chcesz zapobiec kradzieży to albo zawiadamiasz odpowiednie służby albo stajesz z nim do konfrontacji. Jeśli pierwowzór Stefana fałszuje zdjęcia to są sposoby aby to udowodnić a nie pisać "niby-powieść". To tani chwyt. jak się okaże, że jednak pierwowzór Stefana wszystko robił na prawdę.. to przecież możną powiedzieć "to tylko fikcja literacka". Postawa co najmniej wątpliwa.

    OdpowiedzUsuń
  9. I kryminały tracą rację bytu, tak? Nie mieszajmy literatury fabularnej i życia. Mnie jako czytelnika NIE INTERESUJE, czy istnieje taki ktoś jak Stefan, czy to wyobraźnia czy zemsta autorki.

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy16/9/11 11:38

    Iza
    Ale kryminały SĄ fikcją literacka, a ta książka fikcję tylko UDAJE. To bardzo trudny temat o ile wolno autorowi mieszać fikcje z rzeczywistością. To trosze tak, jakby Ciebie ktoś dokładnie opisał: twój dom, sposób ubierania, charakterystyczne zachowania i wsadził to w historie kryminalna rozgrywająca się w tajemnym środowisku sadomasochistów. Potem by powiedział ależ to fikcja, to kryminał tylko.. a dalsi znajomi przyglądali by ci się z dziwnym zainteresowaniem...

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie przekonało mnie to, a ponieważ nie znoszę rozmawiać z kimś, kto nie ma odwagi podpisać się pod własnymi poglądami, kończę dyskusję na ten temat.

    OdpowiedzUsuń