* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 27 sierpnia 2011

Joanna Chmielewska: Gwałt

Warszawa 2011.

Podróż nieudana

Tematy do powieści kryminalnych znaleźć można na każdym kroku. Joanna Chmielewska w czasach swojego związku z Diabłem-Wojtkiem trafiła na proces, który zachwycił ją absolutną bezmyślnością sędziego i całym spektaklem, jaki odgrywali zarówno świadkowie jak i strony sporu. Scena, choć zawierała potężny ładunek komizmu, nie została przez autorkę wykorzystana – do tematu powróciła Chmielewska dopiero w jednej z późnych, patchworkowych autobiografii, dość dokładnie przytaczając co smaczniejsze fragmenty z sali rozpraw. Jak się okazało, po wyeksploatowany w ten sposób motyw postanowiła sięgnąć raz jeszcze, w powieści „Gwałt” – dzięki takiemu tytułowi wielbiciele jej twórczości mogli od razu domyślić się, jakiej sytuacji tekst będzie dotyczyć – i podjąć świadomą decyzję o ewentualnym powrocie do znanego wątku.

Fabuły nie ma sensu przytaczać, zainteresowani streszczeniem sięgnąć powinni do autobiografii Chmielewskiej – otrzymają wyciąg najciekawszych kawałków ze skrótowym komentarzem. W „Gwałcie” czytelnicy są świadkami wiadomego procesu, tyle że ciągnącego się przez 350 stron i pozbawionego nowych puent. Pojawia się Patrycja, dziennikarka i Kajtuś – prokurator-dziwkarz. Między nimi musi w końcu zaiskrzyć, Patrycja to alter ego Joanny, Kajtuś to wykapany Wojtuś. Skupienie uwagi na Patrycji pozwala na bierne uczestnictwo w karykaturalnej rozprawie. Patrycja przysłuchuje się sędziemu-idiocie raczej bez reakcji, chociaż dla uzasadnienia wewnętrznych jej spostrzeżeń Chmielewska wprowadziła do książki urządzenie podsłuchowe: w chwilach ekstremalnej irytacji bohaterka prycha ironicznymi komentarzami w broszkę, a jej uwagi trafiają do uszu Kajtusia (który, dla zamaskowania reakcji własnych, sięga po szklankę z wodą i w całym tomie dorównuje chyba smokowi wawelskiemu). Akcja toczy się niemrawo, Patrycja prycha na kolejne absurdy, sędzia popełnia lapsusy, które w końcu znużą najwytrwalszych, od początku wiadomo, że gwałtu nie było.

Kolejna ucieczka do PRL-u zakończyła się klęską. Chmielewska powiela złe nawyki ze swoich późnych książek. Po pierwsze akcja jest zbyt statyczna, czytelnicy towarzyszą bohaterce, która w ogóle się nie porusza, siedzi w miejscu, a jedyną aktywnością, na jaką sobie pozwala, staje się komentowanie tego, co i tak samo siebie ośmiesza. Po drugie – stylistyczne popisy, które autorka tak lubi, straciły świeżość: teraz Chmielewska posługuje się kalkami z siebie, frazami zbyt oczywistymi dla stałych czytelników. Po trzecie, umieszczenie akcji w czasach PRL-u nie przekłada się na odwzorowanie peerelowskiej codzienności, autorka zamyka bohaterów daleko od rzeczywistości, jedynym akcentem uwiarygodniającym czas ma być oranżada, na którą wybierają się trzy postacie. Przewidywalność fabuły i fakt, że temat nadawał się raczej na krótkie opowiadanie, a nie na powieść tych rozmiarów, dopełnia czarę goryczy. Przypuszczalnie też autorka pomstować będzie na korektę, ale to już inna sprawa.

W dużej części składa się ta powieść z cytatów, przetykanych od czasu do czasu mocno zbędnym komentarzem. W obrazie płomiennego w założeniach romansu zabrakło ognia, wskrzeszenie dawnych bytów nie powiodło się i tym razem. Ale „Gwałtu” część czytelników przekreślać nie będzie. Ci, którzy nie znają kultowych tomów Chmielewskiej, ci, którym podobały się słabe ostatnie książki, uznają „Gwałt” za całkiem dobre i sympatyczne czytadło. Faktycznie, jeśli porównać najnowszą historię z poprzednimi utworami Chmielewskiej, wypada ona całkiem nieźle. Mimo wszystko brak jej jednak tempa i zaskoczenia, dla stałych czytelników, którzy rezygnują z pozycji wyznawców, „Gwałt” będzie tomem rozczarowującym. Może za bardzo autorka stara się sprostać wymaganiom odbiorców? Pewne jest, że w jej ostatnich powieściach nie ma już lekkości, świeżości ani wigoru. Nieruchawi bohaterowie biernie obserwują otoczenie, język demaskuje klisze i kalki, tak uwielbiany przez wielu styl okazuje się skostniały i niewystarczający do ubarwienia nijakich wydarzeń.

2 komentarze:

  1. Ta książka spogląda na mnie z witryn księgarskich i pewnej sieci kiosków. Ale ja jakoś nie jestem przekonany, mimo że jestem fanem twórczości Chmielewskiej

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Chmielewska, niestety nowa ksiazka pt. Gwalt jest beznadziejna. Z trudnoscia dotrwalam do ostatniej strony. Nudy, strata czasu i pieniedzy, niestety. Wciaz kupuje kolejne ksiazki p. Joanny majac nadzieje na powrot starych klimatow.

    OdpowiedzUsuń