* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 2 czerwca 2011

Maria Ulatowska: Pensjonat Sosnówka

Prószyński i S-ka, Warszawa 2011.

Szczęście bezwarunkowe

Jednym z zadań literatury rozrywkowej jest dostarczanie czytelnikom wzruszeń i wrażeń, jakich próżno by szukać w codziennym życiu. W powieściach obyczajowych dla kobiet szczególnym zainteresowaniem cieszą się zwykle idealizowane motywy, opierające się na emocjach. To przepis uniwersalny na poczytność książek z tej dziedziny. Do niego dodać należy raczej efemeryczne mody, objawiające się w zmiennej tematyce. Po sukcesie Grocholi posypały się historie o kobietach po przejściach. Zapotrzebowanie na sielankowe relacje wykorzystała Małgorzata Kalicińska i jej epigonki. W ostatnich latach pojawił się jeszcze pomysł na nowe życie: otwarcie w odziedziczonym, leżącym w górach, domu – pensjonatu. Z reguły jednak wyposażanie owego pensjonatu i troszczenie się o gości stanowi tło dla przeżyć bohaterki. U Marii Ulatowskiej jest inaczej – wydaje się, że autorka przyjemność czerpie z organizowania wyimaginowanego świata.

„Pensjonat Sosnówka” to kontynuacja historii przedstawionej w „Sosnowym dziedzictwie”, można by rzec – opis szczęścia bezwarunkowego. Wszystko wszystkim (dobrym) bohaterom się udaje. Opatrzność pomaga z całych sił, a idyllicznej atmosfery nie psują drobne niepokoje. Samotni znajdują swoje drugie połówki, problemy finansowe rozwiązują się same, kto nie ma pracy, ten ją natychmiast dostaje. W Sosnówce pojawia się mnóstwo nowych zwierząt i nawet proces oddawania szczeniaczków i kociąt w dobre ręce nie spędza Annie snu z powiek – tak się bowiem szczęśliwie składa, że każde zwierzę zjednuje sobie swojego idealnego opiekuna. Wszelkie przewidywane troski nie zaistnieją naprawdę – zanim dojdzie do stresogennego wydarzenia, znajdzie się jego rozwiązanie. Nic nie zakłóca spokoju mieszkańców Sosnówki – ani gości, którzy szybko zostają przyjaciółmi.

Maria Ulatowska zdecydowała się tym razem na statyczną opowiastkę, bardzo przesłodzoną – przeznaczoną zatem dla wyraźnie określonej grupy odbiorczyń, ceniących sobie spokój i sielankową atmosferę, daleką przy tym od realizmu. Można jej książkę także traktować jako specyficzne uzupełnienie dla standardowych publikacji tego rodzaju. Informacje i sceny, które zwykle autorki pomijają, tu są rozbudowywane do granic możliwości. Widać wyraźnie, że autorce opisywanie wnętrz sprawia ogromną przyjemność. Niestety, Ulatowska przy tych fragmentach zaczyna się rozczulać, co objawia się… licznymi zdrobnieniami (które nie przedostają się raczej do innych warstw książki).

W „Pensjonacie Sosnówka” nadrzędnym tematem w stosunkach międzyludzkich staje się miłość – o ile w pierwszym tomie autorka próbowała jeszcze podążać za modą i wprowadzać elementy erotyzmu, o tyle już w drugim tomie ucieka w literaturę: stroni od pisania o seksie, wycisza opowieść i uspokaja ją. Po drugą książkę Ulatowskiej sięgnąć mogą panie zmęczone i szukające ukojenia. Z pewnością nie nadaje się ta powieść dla odbiorców, którzy lubią prawdopodobne fabuły, pozbawione ckliwości. Ulatowska sprzedaje marzenia, pisząc nie tyle książkę co zestaw codziennych cudów.

Co ciekawe, czytelniczki, do których ta książka rzeczywiście jest kierowana – miłośniczki literatury obyczajowo-romansowej – nie będą dostrzegać błędów, które autorka popełniła – odnajdą się natomiast w baśniowej historii o kopciuszku i będą razem z bohaterką-ideałem przeżywać jej doświadczenia. Ulatowska nie zwraca uwagi na tempo fabuły, nie tworzy też wielowymiarowych postaci: wszyscy są tu albo zaprezentowani jednostronnie, albo – stereotypowo (jak gospodyni księdza). „Pensjonat Sosnówka” ma być książką, przy której odpoczną wszyscy – i jako taka została wręcz przerysowana.

Maria Ulatowska nie jest w swoim tomie oryginalna, czerpie z eksploatowanych bardzo motywów i nie wprowadza nic nowego do literatury rozrywkowej. Ale jej powieść może zyskać uznanie odbiorczyń, spragnionych obietnicy lepszego świata.


2 komentarze:

  1. Czytałam "Sosnowe dziedzictwo" i szczerze mówiąc rozczarowałam się.A może miałam zbyt wygórowane wymagania,co do tej lektury?
    Przeszkadzały mi wszędobylskie zdrobnienia,i ta słodycz,którą książka wręcz ociekała.Dlatego po drugą część nie sięgnę.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. druga część jest słodsza i jeszcze bardziej pozdrabniana :). Mnie bardziej przeszkadzały cudzysłowy, słodycz mniej, bo ostatecznie każdy może sobie stworzyć w książce taki raj, o jakim marzy ;). Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń