* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

poniedziałek, 6 czerwca 2011

Dorota Gellner: Czekoladki dla sąsiadki

Wilga, Warszawa 2011.

Przypadki sąsiadki

Wyczulonym na brzmienia maluchom przeważnie podoba się proza rymowana (wystarczy wspomnieć sukces opowiastek o wróbelku Elemelku). Z pomysłu na połączenie dynamicznego rytmu wierszyka, echowości wywoływanej przez rymy i formy krótkiego opowiadania-anegdotki korzysta Dorota Gellner, która w tomie „Czekoladki dla sąsiadki” roztacza przed odbiorcami barwny i uporządkowany świat. W świecie tym pierwsze skrzypce grają kot i pies, a także bezimienna choć wszechobecna sąsiadka – i kilka dalszoplanowych postaci, które wpadają w odwiedziny bez uprzedzenia.

Fabułę tworzy Dorota Gellner przez skojarzenia brzmieniowe: to, co zdarzy się w ultrakrótkich historyjkach, zależy przede wszystkim od tego, jakie rymy uda się autorce znaleźć. Wiele współbrzmień będzie się tu powtarzać: trudno tego uniknąć, nawet gdy korzysta się z rozszerzonego przez ubezdźwięcznienia repertuaru podobieństw. W siedemnastu utworach, pomieszczonych w tomie „Czekoladki dla sąsiadki” fabularnym punktem wyjścia zawsze będzie rym do „sąsiadki” (chociaż autorka wszystkich możliwości rymowych i tak nie wyczerpała). Dalej historyjki rozwijają się różnie, nie zawsze zgodnie z przypuszczeniami małych odbiorców. Co ważne, Dorota Gellner dba o zaskakujące puenty dla swoich tekstów, sprawia, że bohaterowie często sami nie przypuszczają, jaki będzie rozwój wypadków. To przyniesie sporo radości małym odbiorcom.

Sama sąsiadka prowadzi zupełnie zwyczajne życie – to ugotuje obiadek, to zrobi sałatkę, to przyszyje łatkę do swetra sąsiada, albo wyszyje makatkę. Czasem odwiedzi dziadka lub dostanie papugi w klatce. Zdarza się też, że jej egzystencją kierować zaczyna absurd – na przykład gdy załamie się pod nią kładka. To dzięki pudlowi i kotu życie sąsiadki nabiera barw. Zwierzęta bowiem nie mają zamiaru podporządkowywać się ludzkim zwyczajom. Irytuje je, że na obiadek dla sąsiadek gotuje się kość (która przecież bardziej przyda się czworonogom) – czy że sąsiadka ma bałagan w szufladkach, a nie trzyma w nich naprawdę pożytecznych rzeczy (typu: pluszowa mysz). Konflikt interesów staje się przeważnie źródłem humorystycznych nieporozumień i dobrej zabawy dzieci, które przy rymowanych opowiastkach Gellner nudzić się nie będą mogły.

Autorka stawia na krótkie i szybkie historyjki, utrzymując w nich rytm ośmiozgłoskowca (najbardziej chyba charakterystycznego dla bajek), ma dobry słuch rymowy, więc jej teksty stają się naprawdę płynne i błyskawicznie przykują uwagę dzieci, działając na ich wyobraźnię. Gellner pisze z lekkością i swobodą, nie ma tu nienaturalnych zmian szyku wyrazów czy podporządkowywania formy rymom – owszem, akcja rozwija się według następujących po sobie współbrzmień, ale Gellner panuje nad całością, wydaje mi się, że bez wysiłku.

Natomiast zupełnie nie przekonują mnie – charakterystyczne dla Złotej Serii – ilustracje Macieja Szymanowicza: nastawienie na pozorną trójwymiarowość postaci jest zabójcze dla tła, w efekcie ten ilustrator proponuje rysunki, na których dzieje się zbyt mało. Mistrzowskie wierszyki i opowiadania zasługują na mistrzowską oprawę graficzną – a do tej Szymanowiczowi daleko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz