* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 18 czerwca 2011

Ryan Knighton: Zapiski niewidomego taty

WNK, Warszawa 2011.

Świat bez światła

Można by przypuszczać, że „Zapiski niewidomego taty” będą lekturą wzruszającą i pełną dramatyzmu, dziennikiem wyzwań i wyznań, uruchamiających w czytelnikach współczucie – ale nic bardziej mylnego. Ryan Knighton prezentuje swoją codzienność bez sentymentu i szukania litości, za to ze złośliwymi komentarzami i kąśliwym, amerykańskim w stylu humorem. Ryan stracił wzrok – i kiedy nauczył się z tym żyć, musiał sprawdzić się w kolejnej roli, roli ojca. Ale „Zapiski niewidomego ojca” nie są obrazem heroicznej walki, a opowieścią o poddawaniu się i tłumieniu chęci niesienia pomocy. Ryan przedstawia siebie jako człowieka, który wie, że powinien zapewnić żonie opiekę i wsparcie, ale musi wycofywać się i po prostu nie przeszkadzać, czyli – nie generować nowych problemów. Choć miałby ochotę przydać się na coś czy udowodnić, że poradzi sobie i może odciążyć Tracy, bez przerwy uświadamia sobie, jak bardzo jest bezradny. Na szczęście nie wpędza go to w depresję czy poczucie winy i pozwala się cieszyć z drobnych sukcesów.

Dziecko wchodzi na scenę dość późno: najpierw Ryan pokazuje swoją egzystencję w świecie tracącym kształty, pierwszą ciążę żony i poronienie oraz całą drugą ciążę. Co ciekawe, małżeństwo Ryana i Tracy przedstawione jest dosyć szorstko: w narracji nie ma miejsca na stereotypowe scenki rodzajowe, czułości i sentymenty. Tracy traktuje męża zwyczajnie, czasem ma się aż wrażenie, że żyje osobno, sama radzi sobie z rozmaitymi trudnościami, dyskretnie nad wszystkim czuwa i na nic się nie skarży. Ryan za to opowiada o uczeniu się miłości do dziecka, o wytwarzaniu więzi i niespodziewanych doznaniach związanych z rodzicielstwem. Nie podejmuje się przeważnie zmiany pieluchy, przy karmieniu trafia czasem dziecko w czoło, a gdy wychodzi z małą na spacer, każdy krok zdaje się być doznaniem ekstremalnym. Knighton pisze o zwyczajnych sprawach z nietypowej perspektywy. Uczy się rozpoznawać niebezpieczeństwa po dźwiękach (lecz często mu to nie wychodzi), a w wolnych chwilach zastanawia się, czego nie będzie mógł swojej córce przekazać. Niekiedy boleśnie odczuwa chwilową niemożność porozumienia z maluchem – i także tego typu frustracje trafiają do jego opowieści.

Ryan Knighton próbuje włączyć do książki kąśliwy styl pisania Clarksona czy Stephena Clarke’a. Zauważa śmieszność sytuacji, gdy podczas lekcji w szkole rodzenia pięciu mężczyzn odgrywa szyjki macicy, a obecność w domu wielu smoczków kojarzy mu się z dziwnymi ozdobami w kształcie sutków. Knighton wybiera momentami sarkazm, bo wie, że tym sposobem przekona do siebie odbiorców. Rzeczywiście obecność sarkazmu dodaje historii blasku i sprawia, że lepiej czyta się o zmaganiach ze zwyczajnym życiem.

Mówi się, że osoby pozbawione jednego zmysłu mają bardziej rozwinięte inne. Ale Knighton zdaje się zaprzeczać tym twierdzeniom: traci wzrok, lecz nie zastępuje go w narracji niczym innym, pisze o tym, jak porusza się bez pomocy wzroku, ale zwykle nie opowiada nic, czego nie odkryliby odbiorcy, chodzący z zamkniętymi oczami. Inaczej: autor, chociaż już nie widzi, cały czas przenosi aktualne doświadczenia na dawne czasy, mniej koncentruje się na innych zmysłach, zapośrednicza poznanie, opierając się na wskazówkach widzących. Bez nich staje się szybko bezradny. Tyle że w tej publikacji bezradność nie ma na celu wywoływania litości, jest po prostu jednym z odczuć, relacjonowanych dla porządku.

„Zapiski niewidomego taty” czytać można bez trudu jako walkę z własnymi ograniczeniami, jako opowieść o wielkiej miłości, jako inną niż zwykle ocenę codziennych trudów rodzicielstwa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz