* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 5 lutego 2011

Richard Paul Evans: Szukając Noel

Znak, Kraków 2011.

Sama słodycz

Richard Paul Evans szczególnie upodobał sobie okolice Bożego Narodzenia jako czas, w którym jego bohaterowie podejmować muszą istotne dla dalszej egzystencji decyzje – i jako moment umożliwiający budowanie przepełnionej wzruszeniem atmosfery bez budzenia podejrzeń o grę na emocjach. W „Szukając Noel” znów sięga do sprawdzonego patentu na atrakcyjną dla odbiorców obyczajową fabułę i chociaż jest tu o niebo lepszy niż w „Stokrotkach w śniegu”, daje się dostrzec cały powieściowy warsztat. To historia prosta i lekko ckliwa – znajdzie z pewnością wielu zwolenników, bo pisana jest dla publiczności masowej, w stylu, który rzesze odbiorców kochają – ale też spotka się z krytyką co bardziej cynicznych. Przy lekturze „Szukając Noel” trzeba zaakceptować wykorzystywaną bezlitośnie konwencję lub… odejść do innego autora. Richard Paul Evans czerpie ze znanych i przewidywalnych schematów i pod względem fabularnym nikogo nie zaskoczy (mimo że może wycisnąć łzy z oczu), ale literacko jest ciekawszy niż w „Stokrotkach”.

Mark Smart zamierza popełnić samobójstwo. Jego życie się rozsypało, a ostatnim ciosem okazała się śmierć matki. Mężczyzna będący na skraju załamania spotyka przypadkiem Macy Wood, miłą i dobrą kelnerkę w przydrożnym barze. Macy ma za sobą trudne dzieciństwo: odebrana ojcu-narkomanowi trafiła do rodziny zastępczej, która nie darzyła jej sympatią. Dziewczyna znosiła kolejne upokorzenia, aż trafiła do Joette – pierwszej przyjaciółki i najlepszej opiekunki. Mimo złej przeszłości Macy jest serdeczna i życzliwa, szybko podbija serce Marka. Bohater pomaga jej w rozliczeniu się z byłymi wydarzeniami. Macy szuka Noel, swojej młodszej siostrzyczki, z którą została rozdzielona przy adopcji. Problemy się mnożą: Macy nie pamięta imienia siostry, a sąd utajnił dane rodziny, do której trafiła. Kobieta będzie musiała wrócić do ludzi, którzy jej nienawidzili, i poprosić o pomoc.

Evans proponuje powieść drogi. Każda z postaci staje przed dramatycznymi decyzjami, każda musi pokonać większe lub mniejsze trudności, by ruszyć z miejsca i przybliżyć się do jasno sprecyzowanego celu. Autor piętrzy przeszkody, budując napięcie – ale czytelnicy domyślą się bez przeszkód, dokąd zmierza opowieść. Łatwo zauważyć, które fragmenty mają posłużyć jako wyciskacz łez, które staną się katalizatorem emocji, a które po prostu tworzą fabułę. Evans sprawia momentami wrażenie, jakby pisał według określonego zestawu porad książkę, która obliczona jest na odniesienie sukcesu – to jest na osiągnięcie maksymalnie wysokiej sprzedaży – a literackie wartości schodzą w niej na dalszy plan (mimo że autor stara się pomysłowo rozwijać partie tekstowe, między innymi przez rozpoczynanie każdego rozdziału wyimkiem z wyimaginowanego dziennika głównego bohatera). „Szukając Noel” doczekać się może wielu zachwytów (według wydawcy to powieść, która ucieszy fanów Erica-Emmanuela Schmitta, do tego nazwiska dodać jeszcze należałoby Paolo Coelho). Marketingowy sukces ta pozycja ma już zapewniony, podobnie zresztą jak zgryźliwe komentarze krytyków i pełne zachwytu uwagi „zwykłych” czytelników, spragnionych prostych powieści z happy endem. Dochodzi do tego nastrojowość bożonarodzeniowa, tu zaznaczana ładniej niż poprzednio, subtelnie i tak, by wzmianki o padającym ciągle śniegu wprowadzały atmosferę lekko magiczną, ciepłą, przyjazną i pełną obietnic – mimo przeciwności losu.

„Szukając Noel” to lekka i przyjemna powieść, wciągająca i napisana poprawnie, chociaż wymagającym czytelnikom raczej się nie spodoba. Richard Paul Evans wie jednak, jak manipulować odbiorcami i co zrobić, by jego fabuły cieszyły się powodzeniem. Proponuje baśń dla dorosłych – i „Szukając Noel” będzie dobrą propozycją dla miłośników tego rodzaju historii.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz