* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 1 lutego 2011

Romuald Pawlak: Póki pies nas nie rozłączy

WNK, Warszawa 2011.

Pies na miłość

Romuald Pawlak swoją książką „Póki pies nas nie rozłączy rozczarował mnie – ze względu na słabe portrety psychologiczne swoich bohaterów, ale też nie do końca wciągającą fabułę. W tej powieści wykorzystane zostały schematy sprawdzone już w różnych miejscach, wzorowane na konkretnych rozwiązaniach, ale jako całość niespecjalnie zachwycają. Czegoś tu zabrakło i zaryzykuję stwierdzenie, że właśnie czynnika, który uprawdopodobniłby parę głównych postaci. Sam pies, choćby i najbardziej czarujący, nie może być jedynym wyjaśnieniem dla snutej opowieści.

Michał, podstawowy narrator „Póki pies nas nie rozłączy” to przeciętny facet pod czterdziestkę. Nie jest zadowolony ze swojej pracy, nie jest też szczególnie szczęśliwy w związku z Renią, która coraz częściej wspomina o małżeństwie. W wolnych chwilach Michał loguje się pod różnymi nickami na forum osiedlowym i prowokuje (oraz prowadzi sam ze sobą) dyskusje, w których podważa decyzje sąsiadów. W pracy fabrykuje sensacje, w domu tworzy mity – w prawdziwym życiu za to nie umie się odnaleźć. Renia jest kierowniczką sklepu. Wie, że z Michałem nie układa jej się najlepiej, dlatego… marzy o Rycerzu. Który to Rycerz miałby się włamać na specjalnie w tym celu założone konto pocztowe, pełne czułych listów. Im więcej Romuald Pawlak wymyśla motywów – zwłaszcza związanych z internetem – tym bardziej zabija swoich bohaterów i unierealnia ich. To – w połączeniu z próbą odwzorowania zwykłej codzienności – wpływa na odbiór książki.

Receptą na kryzys w związku ma być pies, mały czarny pudel, któremu Michał i Renia dają na imię Egon. Egon dobrze wie, że ma do spełnienia ważną misję: we śnie ukazuje mu się PeeS, czyli Pan Stworzenia i zleca zadanie, które przerasta siły i wyobraźnię szczeniaczka. Egon pojawia się w domu Reni i Michała, choć mężczyzna jest temu przeciwny i dość długo opiera się urokowi zwierzaka. Czytelnicy będą mieć wrażenie, że Egon, zamiast scalać związek, doprowadza do kolejnych kłótni i sprzeczek – nic nie wskazuje na happy end, chociaż przy tym nagromadzeniu wzajemnych pretensji nie wiem, czy rozwiązanie zaproponowane przez Pawlaka zasługuje na takie określenie.

Romuald Pawlak próbuje za wszelką cenę uniknąć stylu babskich czytadeł i stworzyć alternatywę „męską”. Stąd raczej surowy sposób opisywania wydarzeń, odejście od zachwytów nad zaletami psa (to jeden z nieodłącznych składników „psich” opowieści), stąd brak idealizowanego wątku miłosnego, jest za to trochę agonu, ostrego dowcipu sytuacyjnego, wprowadzania niefinezyjnych żartów. Przechodzenie do narracji z perspektywy psa nie niesie ze sobą zmian ładunku emocjonalnego i w efekcie książka wybrzmiewa raczej dość sucho: dla części odbiorców zapewne będzie to zaleta.

Przypomina mi ten styl propozycje powieściowe Ryszarda Makowskiego: przeniesienie zwykłego życia z dodaniem zwykłej narracji, nawet jeśli wzbogacone jest o internetowe wyskoki głównych bohaterów, w pewnym momencie może przestać wystarczać. „Póki pies nas nie rozłączy” to książka dobra dla tych czytelników, którzy szukają literatury lekkiej i, co ważne, którzy nie podchodzą do lektury z ukształtowanymi już oczekiwaniami. Autor w notce okładkowej tłumaczy: „Czasem wystarczy obdarzyć bohaterów psem, aby nie przypominali już typowych postaci z romansów, tylko zwyczajnych ludzi”. Dla mnie ludzie u Pawlaka są zbyt uzwyczajniani. Ucieczka od romansu okazała się w tym wypadku ucieczką w niewiarygodną rutynę i chyba brak szczerości. „Póki pies nas nie rozłączy” z powodzeniem funkcjonować może jako niewymagające czytadło – ale bez zachwytów.

4 komentarze:

  1. Fakt, książka może nie jest z gatunku tych najambitniejszych… Ale mi osobiście czytało się ją świetnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie, taka lekka lektura w sam raz na kilka zimowych wieczorów

    OdpowiedzUsuń
  3. Co nie zmienia faktu, że trochę więcej romansu by się w tym jednak przydało;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A mnie ta książka urzekła właśnie brakiem peanów n/t psa, wyglądu bohaterki itp. Ta książka daje du że pole popisu własnej wyobraźni. Dlatego jest inna, sucha i dobra;)

    OdpowiedzUsuń