* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 9 stycznia 2010

Jerzy Stuhr: Stuhrowie. Historie rodzinne

WL, Kraków 2008.


Saga rodu

Przy „Sercowej chorobie” Jerzegp Stuhra trudno było powstrzymać się od uszczypliwości pod adresem autora, który daru przelewania swoich myśli na papier niestety nie posiadł. Jednak już nad tomem „Stuhrowie. Historie rodzinne” czuwała redakcja Wydawnictwa Literackiego. Aleksandra Pawlicka wygładziła tekst i nadała mu przyjemną formę, tak, że można zasiąść do lektury bez obaw, że stylistyczne niedociągnięcia uprzykrzą odbiór. W „Stuhrach” mamy do czynienia ze świetną gawędą, która mimo że dotyczy postaci z drzewa genealogicznego autora, więc stwarza pozory hermetyczności – spodoba się nawet wymagającym odbiorcom.
To historia nieco plotkarska, ale zachowująca klasę i styl. Jerzy Stuhr sięga w przeszłość, opowiadając dzieje rodu, jednak jego celem nie jest dostarczanie pożywki tabloidom czy materiału fanom, a próba przekonania odbiorców do sensu genealogicznych poszukiwań. Gloryfikowanie tego, co minęło, traktowanie dawnych dziejów i listów przodków jako cennej pamiątki – to główne założenia tej książki. Pierwszy, zazwyczaj obowiązkowy punkt biografii, w lekturze przeważnie traktowany jako zło konieczne i trybut płacony chronologicznej prezentacji wydarzeń – czyli informacje o dziadkach i rodzicach Jerzy Stuhr rozbudowuje tak, że sam w tej publikacji zajmuje niemal marginalne miejsce. Jednocześnie przez fabularyzowanie historii, a także rekonstruowanie drobnych, zacieranych przez czas elementów codziennego życia, tworzy relację żywą i barwną. Relacja rozpoczyna się w 1879 roku. Suche informacje z rodzinnego archiwum przekuwa autor (lub jego ghostwriterka) w obrazki z życia bohaterów – dwudziestojednoletniej przyszłej prababki i starszego od niej o dwanaście lat przyszłego pradziadka. Część wiadomości zakodowana została w naturalnych dialogach narzeczonych (a relacja przechodzi przez kolejne pokolenia rodu, aż po rodzinę syna, Maćka), część dopowiada wszystkowiedzący, bo bogatszy o spojrzenie z dystansu, narrator. Nastawienie na migawki z codzienności uprzyjemnia lekturę, nadaje jej nowy wymiar, atrakcyjny dla współczesnego czytelnika, który nie chce koncentrować się na rozbudowanych życiorysach, woli natomiast ciekawostki i voyerystyczne fragmenty, nawet wyrwane z kontekstu. Stuhr (i Pawlicka) starają się nadać tekstowi ciągłość, ale nie za cenę rozwlekłości czy faktografii. Autor sięga niekiedy do pamiętników i rodzinnych dokumentów, ale częściej stara się wprowadzić odbiorców w sferę obyczajową.
„Historie rodzinne” są w piękny sposób staroświeckie. Jerzy Stuhr mottem swojej opowieści uczynił pytanie wzięte z jego filmu, pytanie córki do ojca: „co ty mi możesz powiedzieć, czego ja bym w internecie nie znalazła?”. Dzięki temu książka staje się pomostem między dawną i współczesną mentalnością, okazuje się międzypokoleniowym tekstem, który ma uświadomić młodym ludziom wartość pamiątek, więzi rodzinnych i świadectw przeszłości. W „Historiach rodzinnych” co pewien czas powracają przedmioty sprzed stulecia, ocalałe i przechodzące z pokolenia na pokolenie rzeczy – jak prezent z okazji narodzin pierworodnego syna, porcelanowy serwis z wizerunkiem pradziadków – mają jeszcze uświadamiać czytelnikom sens troski o przeszłość oraz starań o ocalenie okruchów historii.
Stuhr koncentruje się tym razem na anegdotach i jasnych stronach życia rodzinnego, znajduje miejsce dla tych elementów wartkiej opowieści, od których stronił w „Sercowej chorobie”. Umieszcza w tomie mnóstwo zdjęć i kopii dokumentów, ilustrując tak swój wywód. Wszystko po to, by przekonać odbiorców do pielęgnowania wspomnień, interesowania się przeszłością rodziny, być może do odkrywania jej sekretów – bo historia prywatna każdego człowieka może stać się materiałem na książkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz