* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 23 stycznia 2010

Agnieszka Błotnicka: Kiedy zegar wybije dziesiątą

Nasza Księgarnia, Warszawa 2010.


Śledztwo w małym mieście

To, co zrobiła Agnieszka Błotnicka w książce „Kiedy zegar wybije dziesiątą”, zasługuje na najwyższe uznanie. Autorka zaproponowała klasyczną powieść detektywistyczno-przygodową dla młodzieży, jej historia jest wręcz modelową realizacją gatunku, który – jak się mogło wydawać – powoli odchodził już w zapomnienie. Błotnicka ożywiła go i przedstawiła opowieść, która młodym ludziom na pewno przypadnie do gustu. W publikacji Naszej Księgarni próżno by szukać tak modnej dziś w literaturze czwartej pogoni za skandalem czy sprzyjającymi promocji patologiami.

Agnieszka Błotnicka każe w tej powieści zetknąć się chłopcom z różnych środowisk. Janek jest mieszczuchem i sportowcem. Ceni wygodę, kocha piłkę nożną – jednak zamiast na obóz dla młodych piłkarzy jedzie z tatą do Kazimierza Dolnego. Przyczyna jest prozaiczna: słabe oceny. Dla wiecznie zapracowanego ojca wyjazd na wakacje bez laptopa też staje się karą. Syn właścicielki pensjonatu w Kazimierzu, Kuba, stanowi całkowite przeciwieństwo Janka – jest nieśmiały, niewysportowany i nietowarzyski – ten samotnik najbardziej kocha matematykę, a skoro wśród rówieśników nie znajduje zrozumienia dla swojej pasji, zamyka się w sobie. Kuba nie znosi „mięśniaków” i ludzi, którzy chlubią się pochodzeniem z wielkiego miasta. Na czas wakacji jednak skazany na Janka – jedynego rówieśnika – musi znaleźć sposób na porozumienie. Pierwszym aktualizowanym na nowo schematem będzie więc lekcja akceptacji. Błotnicka stopniowo pokazuje ewolucję bohaterów – od wzajemnej niechęci przechodzą oni do prawdziwej przyjaźni i pomocy. Janek i Kuba nie muszą sobie imponować, zabiegać o sympatię – zdarza się więc, że zdradzają sobie zwyczajne, codzienne problemy i znajdują na nie rady, przekonują się też do postaw, których wcześniej nie znosili. Autorka przypomina bez zbędnego tłumaczenia, że każdy jest na swój sposób wartościowy i nie warto uprzedzać się do drugiego człowieka, póki się go nie pozna.

Dwóch chłopaków i senne miasteczko (urokliwe obrazki z Kazimierza mogą być potraktowane jako zachęta do odwiedzenia przedstawionych w książce miejsc) – Błotnicka dodaje do tego wiszącą w powietrzu tajemnicę i najzupełniej typowe dla literatury tego typu śledztwo: zaczyna się od przypadkowo podsłuchanej rozmowy i notatki na serwetce. Żeby odnaleźć cudzoziemców, którzy snują dziwne plany, Janek i Kuba muszą wykazać się nie lada pomysłowością. Tu okazuje się, że dyskusja z kimś o odmiennych zainteresowaniach przynosi wiele dobrego: chłopcy znakomicie się uzupełniają i motywują do rozwiązania zagadki. Kuba pasjonuje się matematyką – autorka próbuje pokazać, jak przydaje się w życiu umiejętność logicznego myślenia. Ale w pewnym momencie wprowadza jeszcze jednego hobbystę: dziadek Kuby jest malarzem – i to on opowiada chłopcom o fałszerzach obrazów – dzięki temu rozwiązaniu może Błotnicka przemycić też trochę wiadomości z historii sztuki. Pierwiastek edukacyjny nie przyćmiewa fabuły, nie jest też ani trochę odpychający, w miejsce bowiem podręcznikowych relacji autorka proponuje zestaw ciekawostek, które przydają się potem w śledzeniu fabuły.

Agnieszka Błotnicka lekko odchodzi od skostniałego już – i wyśmiewanego dzisiaj schematu powieści detektywistycznej, w której młodzi ludzie są sprytniejsi niż całe zastępy dorosłych śledczych. Kuba i Janek zdobywają tyle informacji, ile są w stanie – lecz kiedy nie mogą dłużej radzić sobie bez pomocy dorosłych (bo jednemu z bohaterów grozi poważne niebezpieczeństwo), zwracają się do policjanta, a wiadomości od nich bardzo przydają się dorosłym. Autorka odchodzi od stereotypu nieudolnych policjantów – ci z „Kiedy zegar wybije dziesiątą” są naprawdę dobrzy w tym, co robią.

Osobne zagadnienia i zarazem wytchnienie od toczącego się śledztwa zapewniają sprawy obyczajowe – nieuchronne zetknięcie się z miejscową młodzieżą. Lider grupy, Łukasz, zgadza się (co zdarza się chyba tylko w powieściach) na zamianę złośliwości i docinków, jakimi obrzuca Janka i Kubę, na pojedynek sportowy z tym pierwszym. Ponadto w orbicie wpływów Łukasza pozostaje Ula, dziewczyna, która podoba się Kubie i która bardzo go onieśmiela. Rozmowy Kuby i Uli także zapisać należy po stronie sukcesów Janka.

Tym, co u Agnieszki Błotnickiej szczególnie cenne, okazuje się naturalność. Nie ma tu wymuszonych sytuacji, naciąganych wydarzeń i sztucznych dialogów. Jest dobrze wykreowany, wiarygodny (oczywiście jak na powieść detektywistyczną dla młodzieży) świat, jest również rewelacyjny drugi plan: Błotnicka portretuje gości z pensjonatu i poznanych w Kazimierzu Dolnym dorosłych z humorem i bardzo trafnie. Na uwagę zasługują zwłaszcza dwie starsze przyjaciółki, które stale dostarczają rozrywki mamie Kuby i tacie Janka. Humor sytuacyjny na wysokim poziomie to prawdziwa rzadkość, zwłaszcza w literaturze dla młodzieży. Błotnicka jest w swojej książce nieprzewidywalna, ale i spostrzegawcza.
„Kiedy zegar wybije dziesiątą” to pozycja klasyczna, powinna się pojawić w kanonie literatury czwartej – jako zbliżona do ideału powieść detektywistyczna.


2 komentarze:

  1. Mrówencja, idziesz 12 lutego na spotkanie z Kutzem? Na temat jego "Piątej strony świata". Daj znać.

    OdpowiedzUsuń