* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 2 lipca 2011

David Nicholls: Jeden dzień

Świat Książki Warszawa 2011.

Raz do roku

15 lipca 1988 roku. Emma i Dexter skończyli studia, a teraz spędzają ze sobą noc. Nie wiedzą, co przyniesie przyszłość, ale i nie oczekują niczego od siebie. Wkrótce i tak się rozstaną, i każde pokieruje swoim własnym życiem. David Nicholls wychodzi od prostej sytuacji i nie pozwala bohaterom na moment sentymentów. W filmowym niemal skrócie nie ma na to miejsca. Odtąd bowiem Nicholls będzie podążał za postaciami, by sprawdzać, w jakiej sytuacji znajdą się za rok, za dwa lata i później. Porzuca Emmę i Dextera, by zjawiać się – jako obserwator – w ich rzeczywistości tylko na jeden dzień w roku. I portretuje zagubioną Em, która nie bardzo wie, co chciałaby robić w życiu – i Dextera, spędzającego czas na ciągłych imprezach i zaliczaniu kolejnych dziewczyn. Samotną, sfrustrowaną, uwikłaną w romans z przełożonym Em – i Dextera, który rujnuje sobie życie na wiele sposobów. Em i Dextera, którzy mimo wszystko utrzymują ze sobą kontakt i stwarzają pozory przyjaźni – a z czasem tę przyjaźń budują – i którzy bardzo się nawzajem potrzebują.

„Jeden dzień” to książka napisana z pomysłem nie tylko na fabułę, ale i na formę, chociaż nasuwa się przy lekturze skojarzenie z Fannie Flagg w wersji męskiej. Autor koncentruje się na dwóch równoległych życiorysach i na momentach wspólnych dla dwojga bohaterów – tylko dzięki temu unika jednokierunkowości i banału, bo przecież wiadomo: opowiada historię miłosną, tyle że w surowszej niż w typowych obyczajówkach wersji. Dość długo wybiera pesymistyczne rozwiązania, niszczy swoim bohaterom życie i odbiera im nadzieję. Podsuwa alkohol i narkotyki, wikła w związki bez sensu i przyszłości, odbiera pracę, ale nigdy nie niszczy do końca – pozostawia im bowiem siebie nawzajem i świadomość, że zawsze znajdą zrozumienie i pocieszenie. Przyjaźń początkowo zbudowana na konwencjonalnych zapewnieniach i próbach ucieczki od tanich scenariuszy, okazuje się największą wartością, jaką Emma i Dexter mogą otrzymać. Tylko że autor-demiurg nie śpi.

Nicholls naprawdę lubi filmowy styl pisania. Upraszcza narrację, pozostawiając bez komentarza krótkie i realistyczne dialogi, chętnie posługuje się obrazami i ruchem bohaterów – naprawdę nie zależy mu na literackości książki, co nie znaczy, że źle się tę powieść czyta, wprost przeciwnie, ale na tworzeniu historii bezpośrednio w wyobraźni odbiorców, których zresztą nie oszczędza, oddalając od nich ukojenie. To powieść szorstka i drażniąca, a przy tym magnetyczna. Irytuje, ale i wzrusza, do tego stworzona jest na przekór literackim modom. Niemałe znaczenie ma fakt, że sam autor nie czuje obowiązku chronienia bohaterów, jakby pozbawiony był w stosunku do nich jakichkolwiek uczuć – co w przypadku powieści obyczajowych jest rzadkością. Trudno też przypuszczać, by na początku lektury bohaterowie przypadli do gustu czytelnikom, skoro Nicholls skupia się w ich prezentowaniu na zestawie cech uśrednionych lub niezbyt atrakcyjnych. Najpierw Emma i Dexter są zbyt zwyczajni na to, by ich bezkrytycznie polubić, z czasem rzeczywistość wcale nie wygląda lepiej, a mimo to zradza się u odbiorców niewytłumaczalna sympatia do postaci.

Ta książka stanowi dowód na to, że chociaż wielkie tematy w literaturze funkcjonują od wieków, wciąż da się o nich mówić w odświeżający sposób, bez tkliwości czy wielkich słów. David Nicholls prostą prawdę umie przedstawić w burzliwej i niestandardowej historii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz