* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 8 września 2010

Jill Kargman: Rozwód od Armaniego

WNK, Warszawa 2010.

Kopciuszek z wyższych sfer

Gdyby wytyczyć główną oś fabularną „Rozwodu od Armaniego”, szybko okazałoby się, że Jill Kargman posługuje się bardzo oklepanym schematem. Ale posługuje się nim zupełnie świadomie, czerpie z niego i odświeża motywy do znudzenia powielane w literaturze dla pań. Przez to powieść, choć przecież dość przewidywalna za sprawą linii głównego wątku, zapewni rozrywkę czytelniczkom.

Bohaterka, trzydziestoparoletnia Holly Talbott, jest żoną rekina biznesu i matką kilkuletniego chłopca. Chcąc nie chcąc uczestniczy w życiu towarzyskim elit – bierze udział w imprezach charytatywnych i spotkaniach, które wprawdzie nie przynoszą jej radości, ale są obowiązkiem połowicy finansisty. Stara się sprostać oczekiwaniom sfer, w których się obraca – a każdy jej krok jest pilnie obserwowany przez nastawione na plotki quasi-przyjaciółki oraz wyniosłą teściową. Świat milionerów i miliarderów rządzi się swoimi bezlitosnymi prawami, a kto z niego wypadnie, jak najbliższa przyjaciółka i szwagierka Holly, Kiki, nie ma raczej szans na powrót do łask wybrednych rodów. Kiki wypadła z obiegu za sprawą rozwodu – lecz rozpad jej małżeństwa następował stopniowo i kobieta mogła oswoić się z myślą o rozstaniu. Dla Holly widok męża całującego się z młodą kobietą i odkrycie prawdziwych przyczyn rzekomych wyjazdów w delegację był szokiem – na szczęście Kiki nie straciła głowy i przeprowadziła przyjaciółkę przez koszmar rozwodu. Holly może zacząć nowe życie – nie potrafi jednak zachowywać się uwodzicielsko wobec nowych znajomych.

Rozwód – nowa miłość – szczęście w życiu – przez ten schemat przeprowadza swoją bohaterkę Jill Kargman Baśń o Kopciuszku z odzysku ziszcza się nie za sprawą braku kreatywności autorki, a ze względu na sposób realizacji tematu. Oryginalnego wymiaru nabiera książka dzięki umiejscowieniu akcji w świecie większości czytelniczek niedostępnym i ironicznemu potraktowaniu rzeczywistości milionerów. Siłą tej powieści jest mocne osadzenie przygód Holly w egzotycznej dla większości odbiorczyń scenerii – hedgingowe żony nie muszą martwić się o prozaiczną codzienność – czas upływa im więc na intrygach i planowaniu kolejnych spotkań towarzyskich. W świecie, gdzie pieniędzy jest tak dużo, że schodzą na dalszy plan, do głosu nie dopuszcza się uczuć. Dopiero uwolnienie się z toksycznej sfery przyniesie prawdziwe wytchnienie – i cały szereg dylematów. Holly nie tęskni za życiem wśród biznesmenów – mało tego, za żadne skarby nie chce trafić z powrotem do tego grona. Zazdrości wyzwolonej Kiki swobody w kontaktach z nowo poznanymi mężczyznami i bardzo powoli otwiera się na kolejny etap swojej egzystencji. Rytm jej życia – podobnie jak rozdziałów w książce – wyznaczają ironiczne cytaty, dotyczące relacji małżeńskich.

„Rozwód od Armaniego” wyróżnia się wśród typowych romansów także ze względu na całe mnóstwo schematów, tabelek i wykresów. Holly przygotowuje je dla wyjaśnienia otoczki hedgingowego stylu bycia. Nie traktuje owych projektów poważnie, wszystkie wyliczenia mają na celu wykpienie rzeczywistości milionerów szybko i bez zbędnych komentarzy. Dystans do samej siebie i do swojej przeszłości pozwala bohaterce snuć opowieść bez niepotrzebnych sentymentów, buduje też płaszczyznę porozumienia z czytelniczkami. To typowo babska lektura, spajająca lekko feministyczną postawę z początku historii z całkowitym oddaniem i powrotem do tradycji XIX-wiecznych romansów pod koniec. Jill Kargman połączyła te konwencje dość zgrabnie, tak, by bawić i dostarczać rozrywki, a jednocześnie pokazać niezłomność swojej postaci. Chociaż z góry wiadomo, jaki będzie finał opowieści, lektura płynie przyjemnie, także dzięki oddaleniu sfer z historii. Z uwagi na oryginalną scenerię mogła sobie autorka pozwolić na wykorzystanie fabuły rodem z baśni dla małych dziewczynek – a to w przypadku „Rozwodu od Armaniego” oznacza rozrywkę i dobrą zabawę bez zastrzeżeń.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz