* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 30 sierpnia 2015

Wioletta Sawicka: Jeśli się odnajdziemy, kotku

Prószyński i S-ka, Warszawa 2015.

Przeszczep charakteru

Niby literatura nie musi naśladować zwykłego życia i nikt tego po ciepłych obyczajówkach nawet nie oczekuje: wiadomo, że idealistyczne wizje świata nijak się mają do codzienności. Tyle że Wioletta Sawicka zamknięciem swojej trylogii daje czytelniczkom bardzo złudną i bardzo niebezpieczną nadzieję, że „on się zmieni”. On, który wcześniej chorobliwą zazdrością doprowadził do rozpadu rodziny i załamania bohaterki, on, który poza szantażem emocjonalnym zaczął pić i uprzykrzać życie także dzieciom. On – cyniczny, wyrachowany, zły i mocno irytujący, od początku negatywny bohater i źródło kolejnych ataków rozpaczy. W pierwszej powieści Wioletta Sawicka nakreśliła obraz toksycznego związku, schematu, który wcale nie tak rzadko powtarza się w wielu domach. Tu Anna stała się ofiarą zaborczego męża, a Patryk z upodobaniem znęcał się nad nią, zapewniając stale o swojej wielkiej miłości. Z takiej sytuacji w prawdziwym życiu nie ma wyjścia – poza ucieczką i całkowitym zerwaniem relacji. W trzeciej książce jednak Sawicka próbuje przekonać bohaterów, żeby naprawili to, co zostało zniszczone i żeby do siebie wrócili. Wymazuje pamięć o strasznej przeszłości: teraz Patryk jest mężczyzną o anielskim usposobieniu, pić przestaje po pokazie ze strony przybranej córki, spełnia bez szemrania wszystkie zalecenia żony i dzieci i nawet idzie na terapię. To piękna baśń, ale, niestety, utwierdza odbiorczynie w przekonaniu, że tak radykalna metamorfoza jest możliwa. Bohater dostał tu w nieoczekiwanym prezencie przeszczep charakteru – dobrze to zrobiło szczęśliwemu rozwiązaniu, ale bardzo źle psychologicznej stronie powieści.

„Jeśli się odnajdziemy, kotku” to historia do zaakceptowania przez romantyczki i niepoprawne idealistki. Anna już prawie podjęła decyzję o rozstaniu, musi się jeszcze zastanowić – a przecież nie ma nad czym, bo to, co przeżyła i co zamieniło jej życie w koszmar, stanowi najważniejszy argument. Tyle że Anna o tym nie pamięta, pozwala, by inni wywierali na niej presję, a w dodatku z kompletnie niezrozumiałych względów zaczyna tęsknić za Patrykiem. Nie wiadomo, dlaczego nie boi się powtórki z przeszłości i ufa zwykłym słownym zapewnieniom: przecież od samego początku Patryk prezentował ogromną rozbieżność między słowami i czynami. „Jeśli się odnajdziemy, kotku” brzmi tak, jakby nie istniały dwa poprzednie tomy, pełne krzywd i żalu. Autorka sięga tu również do pozaznaczanych dawniej i dalszoplanowych historii, ale odbudowuje teraz całą ułudę pierwszego zauroczenia.

Pod kątem stylistycznym to książka zgrabnie napisana (jeśli przymknąć oko na kilka niezręczności w dookreślaniu podmiotu). Autorka decyduje się na serialowoamerykańskie mówienie o uczuciach, bohaterowie nie tłamszą w sobie pretensji, a zawsze potrafią wyartykułować, co ich boli i nęka. Jednak pod kątem psychologicznym fabuła okazuje się nierealna. Owszem, to cecha czytadeł, tyle że czasami może zaszkodzić. W żaden sposób nie da się znaleźć usprawiedliwień ani wytłumaczeń dla Anny – która przecież nie jest kobietą bluszczem i wcale nie musi natychmiast znajdować nowego opiekuna. Sawicka od początku przyjęła jedno założenie, które w prawdziwym życiu niszczy szczęście: uważa, że ludzie mogą przejść ze skrajności w skrajność. Wiara w to, że wszystko się jakoś ułoży, kiedy tylko partner zrozumie swoje błędy, trudna jest tu do przyjęcia. Może dlatego, że poza książkami takie cudowne odmiany się nie zdarzają. Szkoda, że Anna w ostateczności okazuje się bohaterką słabą i bezwolną – szkoda ze względu na te wszystkie czytelniczki, które tkwią w toksycznych związkach nie do uratowania i wciąż pielęgnują bezsensowną nadzieję na poprawę losu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz