* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 16 października 2014

Dominika Figurska, Agata Puścikowska: I co my z tego MAMY?

Znak, Kraków 2014.

Dużo dzieci

Dominika Figurska i Agata Puścikowska to dwie przyjaciółki, aktorka i dziennikarka, które postanowiły wykorzystać własne doświadczenia w walce ze stereotypem dotyczącym rodzin wielodzietnych. Stworzyły książkę – zapiski luźnych rozmów o byciu mamą i łączeniu pracy zawodowej z wychowywaniem licznego potomstwa, przekonując odbiorczynie, że da się realizować własne ambicje i rodzić kolejne dzieci – bo po trzeciej ciąży wszystko staje się dużo prostsze.

„I co my z tego mamy” to książka, która promuje wielodzietność. Obie autorki mają po pięcioro dzieci (i wcale nie zarzekają się, że na tym poprzestaną), najmłodszych synków nazwały imionami Jan Paweł, co pokazuje, w jakie rejony tom będzie dyskretnie (w miarę) skręcać. Figurska i Puścikowska zauważają, że w Polsce rodzinę wielodzietną kojarzy się przede wszystkim z biedą i patologiami (i wzajemnie przekonują się, że znają wiele przykładów „dobrych” rodzin wielodzietnych, jakby to mogło zwalczyć panujący powszechnie stereotyp). Same uważają macierzyństwo za powód do dumy i chcą własnymi postawami udowodnić, że im więcej dzieci, tym łatwiej w życiu.

W związku z tym o cieniach wychowania licznej gromadki nie ma tutaj mowy. „I co my z tego mamy” to rozmowa, w której właściwie nie istnieją problemy finansowe, wychowawcze czy te związane z indywidualnymi potrzebami dzieci. W ogóle same dzieci nieczęsto się przez tom przewijają – chodzi w końcu o to, żeby pokazać matkom, że można nie rezygnować z własnych potrzeb. Autorki też przyznają się do błędów, ale nie konkretyzują ich, pokazują jedynie, co dzięki nim poprawiły w dążeniu do ideału. Dobrze, że nie jest to poradnik – bo część czytelniczek mogłaby się załamać na wieść o istnieniu kobiet-wzorów, świetnych matek, żon i pracownic. Luźna atmosfera przyjacielskiej rozmowy pozwala na takie kreacje bez groźby kompleksów dla odbiorczyń.

Kolejne tematy w „I co my z tego mamy” są rozdzielane fragmentami listów apostolskich i rozmaitych religijnych pism (o znaczeniu rodziny, roli kobiety i o wierze w procesie wychowywania dzieci). Same autorki nie zamierzają uprawiać kaznodziejstwa, o wierze rozmawiają w jednym rozdziale (w kontekście rekolekcji i chodzenia na msze z dziećmi – i traktują tę wiarę jako oczywisty element życia). Interpretacje religijnych nakazów zostawiają specjalistom – z pewnością czytelniczki o podobnych poglądach (i podobnym stopniu zaangażowania w rozwój własnej duchowości) przestudiują przytaczane fragmenty uważnie i być może wyciągną z nich nauki dla siebie. Ale Figurska i Puścikowska zgrabnie ukrywają fakt, że oprócz wielodzietnych rodzin patologicznych funkcjonuje też stereotyp wielodzietnych rodzin głęboko religijnych – i ten akurat obie potwierdzają.

„I co my z tego mamy” to publikacja traktująca o mało dziś popularnym pomysłem na życie. Figurska i Puścikowska próbują zareklamować wielodzietność, w związku z tym niemal automatycznie rozwiewają kolejne wątpliwości mam: czy korzystać z pomocy niań lub sprzątaczek, czy porody są łatwe, czy z dziećmi można zaplanować wakacje – i tak dalej. Autorki jednak nie zapominają w tej euforii, żeby odnosić się tylko do siebie – próbują wykreować sposób postrzegania rodzin wielodzietnych przez pryzmat swoich na ten temat opinii, rezygnując przy tym z bezpośredniego zwracania się do odbiorczyń. W efekcie czytelniczki zostają łagodnie wprowadzone w przyjacielską rozmowę dwóch pań połączonych wspólnotą poglądów – i mogą się jej z boku przysłuchiwać, bez konieczności modyfikowania własnych sądów. Tego Figurska i Puścikowska raczej tu nie osiągną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz