* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

TeatRyle (Poznań): Wiosenna przygoda

Chorzowski Teatr Ogrodowy

reżyseria: Mariola i Marcin Ryl-Krystianowscy
na scenie: Mariola i Marcin Ryl-Krystianowscy

TeatRyle jak z bajki

Gest włączania wyobraźni, jakim TeatRyle otwierają swoje przedstawienia, to rodzaj magicznego przejścia do bajki, w której może się zdarzyć wszystko. I rzeczywiście – wszystko się zdarza. Bo czy miś Tymoteusz naprawdę mógłby wysiedzieć kukułcze jajko? Skąd właściwie ma wiedzieć, jak to się robi? Może podpatrzy sztuczki pani Sikorskiej albo zabiegi pana Dudka? A może skorzysta z oferty przedsiębiorczej nioski? Kukułka nie interesuje się swoim jajkiem. Za to Lis… Lis dostrzega szansę na pyszne śniadanie…

Lalki w bajkach o Tymoteuszu przypominają dziecięce przytulanki. Swojskie misie sprawiają sympatyczne wrażenie. Ptaki trzepoczą skrzydłami (przekonały się o tym chętne maluchy, które długo po spektaklu w Chorzowskim Teatrzyku Ogródkowym biegały z lalkami po scenie, wołając „frrrrr, frrrrr!”), a Lis uwodzi przepięknym ogonem. O ich lalkowym rodowodzie zapomina się dość szybko, za sprawą sposobu animowania. Doskonale podpatrywane gesty zastępują mimikę – dzieci bez trudu zauważą zdziwienie, radość czy rozczarowanie bohaterów, patrząc na same lalki. Tempo zmian z kolei momentami sprawia, że czeka się na przybycie trzeciego aktora, który przecież gdzieś chyba jest – bo jak inaczej Mariola i Marcin Ryl-Krystianowscy mogliby zdążyć z przedstawianiem życia lasu?

Opowieść rozgrywa się w pięknej scenerii. Pomysłowo poskręcane gałęzie tworzą wygodną scenę – arenę działań misia Tymoteusza i jego przyjaciół. Na niewielkiej przestrzeni znalazło się miejsce na leśną polanę, mieszkania ptaków, gniazdko na drzewie, czy nieujawnianą przedwcześnie firmę kury. Wszystko zostało tu dopracowane w każdym szczególe: korony drzew imitują bukiety z gałązek, kwiaty stanowią zapowiedź wiosny. Widać świetnie, że TeatRyle chcą pokazać dzieciom najlepszą stronę teatru: bardzo dbają o jakość swoich spektakli – miniaturowa scena sprawdzi się w każdych warunkach i za każdym razem będzie tak samo zachwycać widzów.

A najlepsze, co TeatRyle proponują, to gra aktorska. Artyści nie tylko animują kolejne postacie: oni SĄ kolejnymi postaciami, a bawią się nimi na różne sposoby. Mariola potrafi być lekko zwalistym misiem, Marcin – panią Sikorską. Kontrast między warunkami fizycznymi aktorów a ich rolami nie bywa jednak groteskowy dzięki tym samym trafnym obserwacjom, które urzekają w animowaniu lalek. W dodatku Marcin w roli Lisa jest aktorem o talencie mima, parodystą i samym Lisem. O tym, jak bardzo przekonuje odbiorców, świadczyć mogą reakcje maluchów. Dzieci oglądają bajkę z zapartym tchem i starają się nawet nie mrugać, żeby nic z akcji nie uronić. Ale kiedy Lis-Marcin próbował zjeść jajko, wszystkie kilkulatki zgromadzone w Magazynie Ciekłego Powietrza zaczęły krzyczeć: „Nie wolno!”, „Sio!” i „Wynocha!”, chcąc przepłoszyć intruza i ocalić śliczne jajko. To najlepszy dowód na działanie magii teatru.

W „Wiosennej przygodzie” każdy z bohaterów wyposażony jest w charakterystyczne cechy i zamiary – dzięki temu łatwiej operować perfekcyjnymi skrótami i prawdy o postaciach oddawać w scenkach pełnych akcji. Każda rola jest podwajana – bo zachowania lalkowych zwierząt dopełniają miny, gesty i tony głosu aktorów: nie ma zatem najmniejszych problemów z wyobrażeniem sobie scenicznych opowieści. Bajka polega na mądrej zabawie, a tej aktorzy odbiorcom nie skąpią. Poza odzwierciedlaniem typowych dla danego bohatera cech, Mariola i Marcin Ryl-Krystianowscy lubią jeszcze tworzyć dodatkowe płaszczyzny rozrywki, między innymi komiczny dystans do postaci. I tak piękna kołysanka dla jajek zamienia się w parodię kołysanki, kiedy Mariola śpiewa ją grubym głosem przejętego misia. TeatRyle często puszczają oko do publiczności, sugerując, że sami świetnie się bawią. Ich historie przypominają zresztą dziecięce zabawy pluszakami – a na wyżyny sztuki wznosi je gra aktorska, pomysły scenograficzne i reżyserskie oraz odpowiedni dobór tekstów.

Ryl-Krystianowscy bawią zresztą nie tylko dzieci. W „Wiosennej przygodzie” mnóstwo jest żartów, gier słownych i motywów, które także na twarzach rodziców wywołują uśmiech. Miś opala się w pozie supermodelki, kura okazuje się kobietą biznesu. Z humorystycznych detali Ryle konsekwentnie budują „dorosłą” płaszczyznę komiczną opowiastki. Nawet fabuła, która wydaje się rodzicom niezbyt interesująca, sporo zyskuje przy rozrywkowej interpretacji.

Wreszcie TeatRyle to piosenki, przerywniki muzyczne, śpiewanki… W „Wiosennej przygodzie” zgrabnie zostały wplecione w historię, a tworzą dynamikę opowieści i umożliwiają sugerowanie przeskoków czasowych. Melodie łatwo wpadają w ucho, a dla dzieci są też sposobem na uatrakcyjnienie narracji.

Właściwie każdy może przygotować przedstawienie dla maluchów. Jak po spektaklu tłumaczył dorosłym widzom Marcin – tata Niedźwiedź to polar i wypełnienie z gąbki, reszta to wyobraźnia (przypomina się geneza Muppetów: Kermit wziął się przecież z wyobraźni i kawałka zielonej szmatki). Ale zawsze warto zwracać uwagę na jakość produkcji dla maluchów. Przy TeatRylach można być spokojnym: nie tylko zawładną wyobraźnią dzieci i zaszczepią w nich miłość do teatru, pouczą, rozbawią i zabiją nudę, ale jeszcze zaproponują idealnie skomponowaną całość, fantastyczną scenografię i niezapomnianą bajkę.

Nawet kiedy przed spektaklem w Magazynie Ciekłego Powietrza Marcin Ryl-Krystianowski przechadzał się po sali i scenie, wdawał się w bajkowe dyskusje z maluchami. Tak wyszło na jaw, że parasol to wcale nie parasol, a strzelba. Bo w bajkowym świecie wszystko jest możliwe. Zresztą TeatRyle same są jak z bajki.


fot. Radek Ragan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz