* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 22 sierpnia 2013

Samantha Wilde: Mama w czterech ścianach

Prószyński i S-ka, Warszawa 2013.

Po porodzie

Samantha Wilde to kolejna autorka, która chce odnaleźć się w literaturze „macierzyńskiej” – wśród powieści traktujących o dylematach młodych matek. Trochę wpatrzona jest w wyznania Jill Smokler, ale próbuje iść o krok dalej i stworzyć nie dziennik z pierwszego roku życia dziecka, a fabularyzowaną historię obyczajową z odpowiednio rozmieszczonymi punktami kulminacyjnymi, ze skokami napięcia i przewrotnym humorem. Jej „Mama w czterech ścianach” mniej przypomina intymne zwierzenia matek, bardziej kieruje się natomiast w stronę historii walk owych matek o zachowanie tożsamości.

Bohaterka tomu, Joy, właśnie wydała na świat dziecko i ze zdumieniem odkrywa, że nie ma już ani chwili czasu dla siebie. Nie dba o własny wygląd, chodzi w porozciąganych dresach i bez przerwy musi karmić synka piersią, przez co jej sutki osiągają monstrualne rozmiary. Mąż Joy nie chce pomagać w domu: uważa, że kobieta wszystko zrobi lepiej, a poza tym – przez całe dni nie ma żadnych obowiązków. Joy, która ze względu na mężowskie zamiłowanie do ekologii, ręcznie pierze tetrowe pieluchy, ma już dość leniwego małżonka, despotycznej teściowej, a nawet własnej matki, która po raz czwarty wychodzi za mąż. W dodatku odezwał się do niej dawny chłopak…

„Mama w czterech ścianach” spisywana jest trochę według reguł powieści macierzyńskich, ale – rzecz ciekawa – Samantha Wilde skupia się nie na dziecku, a na matce. Stara się nie rozćwierkiwać nad maleństwem, w spostrzeżeniach Joy nie ma ani grama czułości czy szczebiotu – jest za to mnóstwo złośliwej ironii i prób wyjścia poza stereotyp. Dziecko staje się źródłem frustracji: owszem, wzbudza miłość i dumę rodzicielską, ale Joy nie ma zamiaru rezygnować z siebie. Całą energię i uwagę próbuje bohaterka skierować na zewnątrz, co nie jest proste, zwłaszcza kiedy pamięta się o typowym obrazku młodej matki. Wilde pokazuje walkę kobiety – walkę o własną tożsamość, o emocje i o prawo do szczęścia mimo przerażającej odpowiedzialności za małą istotę.

Joy przede wszystkim z dużym dystansem traktuje własne ciało. Od początku wyśmiewa pociążowe zmiany, a rejestr jej zażaleń obejmuje nie tylko galaretowaty i wielki brzuch, ale i pokiereszowaną macicę, ogromne sutki i poszerzony tyłek. Wręcz obsesyjnie powraca bohaterka do krytykowania tych partii siebie, jakby kąśliwą ironią miała zamiar zagłuszyć wszelkie sentymenty. Istnieje również możliwość przyciągnięcia w ten sposób do siebie większej grupy odbiorczyń. Joy w monologach zatrzymuje się czasem na granicy wulgarności, ale robi to dlatego, by zaproponować przeciwieństwo wobec słodkich i szczebiotliwych wyznań młodych mam, a prawdopodobnie również po to, by nie zatracić siebie i własnej tożsamości. Po porodzie świat zamyka się na dziecku – tego Joy ze wszystkich sił próbuje uniknąć.

Wyznania młodej matki są dla Wilde pretekstem do stworzenia powieści obyczajowej, rozrywkowego czytadła nie tylko dla mam. Joy wplątuje się w wiele sytuacji niemal stereotypowych, ale zawsze zaostrzających fabułę prostych relacji – prowadzi zwyczajne życie, tyle że obserwuje je z perspektywy niedawnej traumy. Wydarzenia momentami przypominają te z amerykańskich sitcomów, więc miłośniczki tego typu rozrywki również będą podczas lektury usatysfakcjonowane. Ważne, że powieść nie zalicza się do nurtu macierzyńskich wspomnień (choć nie traci przez to walorów intymnego zwierzenia), a autorka szuka dla siebie miejsca na półce z rozrywkowymi czytadłami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz