* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 27 sierpnia 2013

Tańcząca Eurydyka. Anna German we wspomnieniach. Oprac. Mariola Pryzwan

Marginesy, Warszawa 2013.

Zza sceny

Na fali popularności serialu o Annie German na rynek powracają wydawnictwa związane z tą artystką – a wśród nich ciekawy i nieco albumowy zestaw wspomnień „Tańcząca Eurydyka”. Spora i ładnie wydana książka z jednej strony edytorsko wpasowuje się w biograficzne publikacje Marginesów, z drugiej natomiast uzupełnia powszechnie znane wiadomości o Annie German, wprowadzając do nich bardziej prywatne tony. Jest to zatem publikacja przygotowana dla szerokiego grona odbiorców, nie tylko tych zainteresowanych polską sceną muzyczną dawnych lat, ale także dla sezonowych fanów, czy nawet po prostu wielbicieli serialu.

Tom „Anna German we wspomnieniach” konstrukcją niespecjalnie odbiega od typowych tytułów tego rodzaju. Pojawiają się tu raczej krótkie teksty i zwierzenia bliskich piosenkarki, a obok nich – wypowiedzi osób, które z Anną German zetknęły się zaledwie kilka razy, lecz chcą coś dodać do ogólnego portretu. Z polifonii wyłania się bardzo spójny obraz wokalistki, pewne jej cechy, kompleksy czy charakterystyczne zachowania powtarzają się w niemal każdej wypowiedzi. Sprawia to, że czytelnicy uzyskają jednorodny zestaw ocen. W „Annie German we wspomnieniach” nie da się znaleźć skrajności czy szokujących zestawień. Aurę zaskoczenia może za to przynieść stopniowo i trochę hasłowo przywoływana biografia: kto nie zna życiorysu artystki, ten parę razy poczuje się tak, jakby czytał kryminał.

Autorka tomu, Mariola Pryzwan, do zestawu wspomnień rodziny i przyjaciół dołożyła jeszcze komentarze środowiska artystycznego (tu zwłaszcza interesująco rysują się plany na przyszłość czy relacje między twórcami: to odejście od schematu wspomnienia i próba wciągnięcia odbiorców w kwestie, których nie mogli poznać ze sceny). Rolę tkanki łącznej pełnią natomiast fragmenty biografii Anny German, autorstwa rosyjskiego dziennikarza Aleksandra Żygariowa. Dzięki temu odbiorcy zostają płynnie wprowadzeni w tematy, które autorzy poszczególnych wspomnień przyjmują za oczywiste i niewarte wyjaśniania kolejnym pokoleniom czytelników. Pryzwan w ten sposób zyskuje niezbędny komentarz, bogato ilustrowany także korespondencją Anny German. Pojawiają się tu bowiem fragmenty listów od piosenkarki: to najlepsza metoda zaprezentowania jej przeżyć czy przemyśleń na różnych etapach kariery.

Tom ze względu na urozmaicony dobór materiałów sprawia wrażenie obfitego w teksty i informacje – mimo że nie mógłby zastąpić prawdziwej biografii, a złożony został bardziej dla upamiętnienia niezwykłej artystki niż dla utrwalania wiedzy o niej. Dawniej mógł mieć wartość emocjonalną, teraz stanowi niezbędne uzupełnienie obiegowych wiadomości i serialowej fabuły. Czyta się go wygodnie – autorka zadbała o łagodne przejścia między tekstami i dobre uporządkowanie całości.

W sporej książce znalazło się też miejsce na materiały graficzne: mnóstwo tu fotokopii dokumentów, zdjęć, okładek płyt (wśród nich i zagranicznych projektów, nie zawsze znanych polskim fanom). Pryzwan dodała do zestawu kilka niepublikowanych wcześniej wspomnień i trochę fotografii „nieznanych w Polsce”. „Tańcząca Eurydyka. Anna German we wspomnieniach” to książka atrakcyjna dla czytelników – zarówno z uwagi na część tekstową, jak i ze względu na graficzne propozycje. Czasem melancholia przeplata się tu z bardzo delikatnym humorem, czasem całościowe spojrzenie na bohaterkę tomu przegrywa z jednym, za to silnym skojarzeniem z drobnej chwili. I to, co zwykle przyciąga czytelników do tomów wspomnieniowych, jest obecne i tutaj, w dodatku w ładnym od strony edytorskiej wydaniu. „Anna German we wspomnieniach” na szczęście nie jest gadżetem przygotowywanym na szybko ze względów marketingowych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz